*36*

801 41 1
                                    

BECKY

Siedzieliśmy na wielkich, murowanych schodach, sączyliśmy piwo i zajadaliśmy się słodyczami. Opowiedziałam im o tym, co Logan zrobił Dylanowi, jak poszłam się z nim spotkać. Oboje słuchali mnie uważnie i po tym, jak skończyłam opowiadać, zauważyłam, że w naszą stronę idą Dylan, Jude, Eric i jeszcze Boris, którego dawno nie widziałam. Usiedli naprzeciwko nas i każdy z nich również miał piwo. 

― Umiesz pływać. ― zapytał mnie Samuel, zmieniając temat. Zaprzeczyłam, kiwając głową. ― Chcesz się nauczyć? ― uniosłam brew, on wskazał na wodę. ― O co chodzi? 

― To nie jest czysta woda. ― mruknęłam. ― Z tego, co wiem, to nigdy jej nie czyszczono, a poza tym, łatwo jest się tam utopić. ― uniósł brew, odpowiedziałam mu, że tam kiedyś był jakiś zakład, który się zawalił.  ― Co ty robisz?! ― wrzasnęłam, kiedy mnie przerzucił przez siebie, jak worek ziemniaków i szedł w stronę wody. ― Sammy! Ty głowo kapuściana. ― Pamela sikała ze śmiechu, zmroziłam ją wzrokiem i wystawiłam środkowego palca. 

― Becky? ― odezwał się Boris. Wymusiłam się na lekki uśmiech i pomachałam do niego. ― Gdyby nie twoje darcie ryja, to nigdy bym Cię nie poznał. ― kiwnęłam głową i uderzyłam Samuela w tyłek, co zdziwiło resztę osób. 

― Puść mnie do cholery. ― wrzasnęłam. Samuel potulnie mnie postawił na ziemię, poprawiłam się i spojrzałam na Dylana, któremu szczena opadła. ― Mucha Ci wleci. ― pokręciłam głową i wróciłam do Pameli. ― Theo dzwoni. ― bez zawahania odebrałam. 

B: Co tam młody tatusiu? 

― zaśmiałam się wesoło, popatrzyłam na Dylana, który stanął przede mną. Wskazałam na miejsce obok mnie. 

T: Załatwiamy wszystko do chrzcin, chciałem zapytać, kiedy wracacie. Przydałaby nam się pomóc. 

― zastanowiłam się chwilę. 

B: Niedługo. Coś czuję, że ojciec długo bez pracy nie wytrzyma. Macie już zaproszenia?

T: Tak, kupiliśmy dzisiaj, jutro powysyłamy do wszystkich. Tak właściwie, fajnie byłoby, gdybyś przyszła z kimś. Nie chcę patrzeć, jak całe życie zmarnujesz na Logana. 

― uniosłam brew. 

T: Nie będę owijał w bawełnę. Dzwoniłem do niego, zaprosiłem go. Powiedział, że ma już kogoś. 

― podrapałam się w kark. Miałam wrażenie, że żołądek ścisnął mi się trzykrotnie. 

B: Kocham Cię i wiem, że się martwisz. Dobrze wiesz, że niepotrzebnie. Wytrzymałam tyle czasu, to wytrzymam nawet kilka dni w ich towarzystwie. Nasze drogi się rozeszły, w końcu mam to, co chciałam. 

T: Jesteś dla mnie jak siostra. Zawsze będę się o Ciebie martwił. Wiem, że nie chcesz niczego już udawać, ale nie chcę widzieć w Twoich oczach bólu. Pamiętasz naszą rozmowę w tym domku na drzewie? 

B: Kiedy te chrzciny?

― zmieniłam temat. 

T: Pod koniec miesiąca. Przynajmniej mamy taką nadzieję, w razie co, to będziesz wszystko wiedzieć z pierwszej ręki. 

B: Jasne, zadzwonię jeszcze wieczorem. Ucałuj ode mnie Darcy i moich chrześniaków. Kocham Was

― rozłączyłam się. 

Popatrzyłam na moich przyjaciół, którzy rozmawiali z Borisem i resztą. Chłopak chyba opowiadał, jaka byłam w liceum i jakie przypały mieliśmy. Zawsze siedzieliśmy razem na najnudniejszych przedmiotach i zawsze się wyzywaliśmy albo biliśmy. Taka już była moja maska, chociaż mimo wszystko lubiłam z nim gadać. Dylan cały czas wpatrywał się we mnie jak w obrazek. 

― Wyduś to z siebie. ― powiedziałam, cicho się śmiejąc, on tylko westchnął, po czym się uśmiechnął. ― No dalej. ― szturchnęłam go lekko w ramię. ― Znamy się trochę, kilka lat temu nie miałeś żadnych zawahań. 

― Zmieniłaś się trochę. ― przyznałam mu rację. ― Z wyglądu i ogólnie. ― pokiwałam głową z niedowierzaniem. Wyciągnęłam z plecaka Pameli dwa piwa, podałam mu jedno. ― Pytaj, o co chcesz albo opowiadaj co u Ciebie. ― otworzył piwo. 

― Co teraz robisz? ― westchnęłam i powiedziałam mu o studiach i o mieście, w którym mieszkałam. Zapędziłam się i powiedziałam mu, że zastanawiałam się o zrezygnowaniu z nich. ― Dlaczego? 

―  Ojciec zaproponował mi, żebym zaczęła pracować u niego. W ten sposób zdobędę doświadczenie i nie będę musiała marnować czasu na studia, a nawet gdybym chciała ten świstek, to zrobię sobie zaoczne. ― kiwnął głową ze zrozumieniem. ― A ty? Co robisz? 

― Pracuje jako mechanik. ― kiwnęłam głową i zapytałam, czy lubi tę pracę. ― Tak, lubię to. Szef mówi, że idzie mi całkiem nieźle. ― zastanowiłam się chwilę. Przypomniało mi się, że ojciec skarżył się, że musi zrobić przegląd w naszych samochodach. 

― Robicie przeglądy? ― kiwnął głową. ― Napisz mi adres, wpadnę jutro. ― uśmiechnął się szeroko. Podszedł do nas Samuel, który miał grobową minę. ― A Tobie co? ― uniosłam brew. 

― Ona znowu to robi. ― wskazał na Pamelę, która podrywała Erica. Uderzyłam się w czoło. ― Będzie tak, jak z Jeffem.― pokręcił głową. ― Jakbym ją teraz wrzucił do wody, co by zrobiła.

― Zabiłaby Cię. ― powiedziałam ze śmiechem. ― Dobrze wiesz, że jej makijaż i nienaganny wygląd to świętość. ― Dylan uniósł brew. ― Pam to osoba, która zawsze musi wyglądać pięknie. Łączy się to, z tym że wszyscy za nią szaleją. ― Sammy przewrócił oczami. ― Ej księżniczko! ― krzyknęłam do dziewczyny. ― Zbieramy się, czas goni. ― zmroziła mnie wzrokiem, ale bez żadnych "ale", podeszła do nas. 

########

Miłego dnia!

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz