*58*

858 42 19
                                    

LOGAN

Zdziwiły mnie słowa Stanleya. Tak jak Becky, nie posądzałbym go o to. W końcu sam zostawił swoje dziecko same, a tylko raz na jakiś czas odwiedzali ją policjanci i prokurator. Byłem jednak pewny, że Becky będzie wspaniałą matką, która nie zrezygnuje z rodziny, ze względu na pracę. Ja też miałem zamiar nie porzucać jej ani naszego dziecka. Pojawienie się go, zdecydowało o tym, że byliśmy na siebie skazani. Owszem, mogła mi powiedzieć, że chciałaby albo wychować je sama, albo oddać je do domu dziecka. Była jeszcze opcja, że nie powiedziałaby mi o dziecku i je usunęła. Taki był pisany nasz los, z góry było zarządzone, że my mieliśmy być ze sobą. W tamtej chwili trzeba było dziękować Bogu i jednocześnie pilnować, abyśmy tego nie spieprzyli. 

― Twoi rodzice się ucieszą? ― zapytała, gdy wysiedliśmy z taksówki. Byliśmy pod budynkiem, w którym mieszkali moi rodzice. Becky była świadoma, że mój ojciec za nią nie przepadał, to działało w dwie strony. ― Ty im powiedz. ― mruknęła, kiedy zapukałem do drzwi. 

― Nie stresuj mi dziecka. ― szepnąłem do niej. ― Kocham Cię Becky. ― powiedziałem, zanim mama otworzyła nam drzwi. ― Witaj mamo. ― przytuliłem kobietę. ― Chcę Ci przedstawić moją przyszłą żonę. ― powiedziałem pół żartem, pół serio. 

― Jak dobrze znów widzieć Was razem. ― powiedziała ucieszona. ― Godzinę temu wrócił Twój ojciec z pracy. Pewnie się ucieszy na Wasz widok. ― poszliśmy do salonu, gdzie ojciec oglądał telewizje. Popatrzył na nas, lekko się uśmiechnął. Wstał i podszedł do nas. ― Chcecie coś do picia? ― zapytała, poprosiłem o kawę, a, znów, czarnowłosa, poprosiła o wodę. 

― Co Was do nas sprowadza? ― Jerry spojrzał na Becky, która cały czas była zestresowana. ― Wszystko w porządku Becky? 

― Tak, wszystko gra. ― zdała się na lekki uśmiech. Usiedliśmy na sofie, a mój ojciec zajął miejsce na fotelu. Złapałem dziewczynę za rękę, nie mogła się tak stresować. Już miała lekko zaokrąglony brzuch, co łatwo było zauważyć. Jednak mój ojciec nie zwrócił na to uwagi, a przynajmniej nic nie powiedział. 

Moja mama przyszła kilka minut później. Zaczęła opowiadać, że cieszyła się, że znów jesteśmy razem, bo Amy to taka okropna dziewucha. Jerry się nie odzywał, bo on ją polubił i nie miał z nią żadnych problemów. Było to spowodowane tym, że była jego sekretarką i musiała mu się podlizywać. Mary pytała również o jej ojca, Theo, Darcy i chłopców. Znów pokazywaliśmy ich zdjęcia. 

― Ich rodzice są pewnie tacy szczęśliwi, że mają wnuki. ― westchnęła. ― My też się kiedyś doczekamy. ― popatrzyła na swojego męża, a my z Becky na siebie. 

― Jak już o tym zaczęłaś. ― Becky jedną ręką zacisnęła moją dłoń, a drugą, z torebki wyciągnęła test ciążowy. Mojej mamie oczy się zaświeciły. Oboje myśleli, że robiliśmy sobie żarty. ― Już za kilka dni będzie drugi miesiąc. ― powiedziałem, zgodnie z prawdą. ― Nie zauważyliście brzucha? ― pokręciłem głową. Mój ojciec miał już coś powiedzieć, ale Mary wstała i podeszła do Becky, przytulając ją. ― Tak, to moje dziecko. ― spojrzałem na ojca, bo wiedziałem, że nie był do tego przekonany. 

― Tak bardzo się cieszę! ― widziałem po swojej kobiecie, że kamień spadł jej z serca, że chociaż moja matka się ucieszyła. Ojcu to nie pasowało, w końcu dotarło do niego, że nie zostanę w Portugalii i nie zajmę się jego firmą. ― Gdzie będziecie mieszkać? 

― W Stanach. ― powiedziałem. ― Niedługo będziemy się przenosić do innego mieszkania. Cały budynek i tak należy do Stanleya. 

Po jakimś czasie zostałem w pokoju sam na sam z ojcem. On mało co się odzywał, co było strasznie do niego niepodobne. Wiedziałem, że będzie chciał coś palnąć, co mogło nie spodobać się Becky i jeszcze bardziej ją zestresować. Patrzyłem na niego wyczekująco, nie mogłem pozwolić, aby przez niego moja dziewczyna, a niedługo żona, by poroniła. Oboje cieszyliśmy się, że będziemy mieli naszą małą kopię. 

― Powiedz w końcu. ― uniósł brew. ― Jesteś dorosły, a zachowujesz się, jak pięciolatek. Wszyscy w tym domu wiemy, że nie lubisz Becky, z nią włącznie. Póki jej nie ma, to mów co masz powiedzieć. 

― Jesteś pewny, że to Twoje dziecko? ― zaczął w końcu gadać. ― W końcu miała kogoś, zanim do siebie wróciliście. ― westchnąłem. 

― Tak, jestem pewny. ― powiedziałem. Byłem z nią u lekarza, który potwierdził, że wtedy, gdy Becky zaszła w ciąże, Jeremi był już długo w delegacji. Kiedy się dowiedziała, minęły równe cztery tygodnie od naszej wspólnej nocy. ― Nie musisz się z tego cieszyć. ― mruknąłem. ― Powiedzieliśmy Wam, bo tak wypada i ze względu na mamę, bo wiedziałem, że będzie się cieszyć naszym szczęściem. Ty zawsze wiedziałeś, jaka dziewczyna była dla mnie najlepsza. I jak to się skończyło? Olivia wsypała mi prochy do napoju i poszła za to siedzieć, a Amy jest wariatką. 

― Jeśli już o tym wspomniałeś. ― zaczął. ― To mam Ci coś bardzo ważnego do powiedzenia. ― wziął głęboki wdech. Czekałem na najgorsze, miałem nadzieję, że Amy nie była w ciąży. 

#######

Miłego dzionka!

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz