64.

2.8K 143 12
                                    

Zanim chłopak otworzył usta pobiegłam do swojego pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Słyszałam kroki zmierzające w moim kierunku, odwróciłam się na brzuch i po raz kolejny dałam łzom swobodnie spływać. Tysiące myśli przechodziły mi przez głowę, dlaczego tak postąpił? Byłam aż taka okropna? A może zrobił to, bo nie chciałam iść z nim do łóżka? Każda myśl doprowadzała mnie do jeszcze gorszego płaczu. Chciałam zniknąć i już nigdy nie pokazywać się w tym miejscu. Chciałam zapomnieć, że kiedykolwiek tu byłam, zapomnieć o nim i o tym, że między nami było coś innego niż niechęć. Nie chciałam czuć niczego, ale nadal byłam zbyt słaba, aby sięgnąć po żyletkę i zakończyć to raz, a na zawsze. 

- Becky... - Odezwał się chłopak. - Porozmawiaj ze mną. - Złapał za klamkę. 

Nie odpowiadałam, nie miałam siły. Dobrze wiedział, że tym wszystkim strzelił mi prosto w serce, które zaczynało powoli rosnąć, a teraz zmniejszyło się trzykrotnie bardziej. 

- Słonko. - Wszedł do pokoju. Nie chciało mi się nawet podnosić głowy i powiedzieć, żeby odszedł i już nigdy się do mnie nie zbliżał ani pytać jakim cudem wszedł. - Porozmawiajmy. - Dotknął mojej nogi. - To nie tak.. 

- Taa, jasne. - Mruknęłam. - Wyjdź stąd. - Mówiłam obojętnym głosem. 

- Wysłuchaj mnie chociaż. - Westchnęłam. - Nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć, ona podeszła do mnie, zaczęła ryczeć, krzyczeć i przytulać się.Potem zaczęła mnie całować i tak jakoś się potoczyło.. - Wziął wdech. - Do niczego nie doszło, chłopaki mnie odciągnęli i powiedzieli, że tu byłaś i poszłaś do Darcy. Chciałem za Tobą pobiec, ale kazali mi wytrzeźwieć, żebym nie zrobił jeszcze większych głupot. Nie chciałem tego zrobić, naprawdę. Nie wiem co mną kierowało. Przepraszam. - Parsknęłam. 

- Jakbyś nie chciał to byś nic nie zrobił. - Mruknęłam patrząc w ścianę. - Idź i już się do mnie nie zbliżaj. 

- Beck.. 

- I tak wakacje się kończą, a to coś pomiędzy nami by nie przetrwało. - Westchnęłam i kilka łez spłynęło po mojej twarzy. - Wyjdź. 

- Serio mi na Tobie zależy. 

- Gadanie. - Wzruszyłam ramionami. 

Już nic nie powiedział, po prostu wyszedł. Wtuliłam się w  poduszkę i zamknęłam oczy i powoli zagłębiałam się w krainę Morfeusza. 

Pov. Logan

Nie wiem jak to się stało. Wiem, że to głupie, ale nie wiem. Kurwa! Kocham Becky i nie chce jej tracić w taki ani inny sposób. Odległość też mnie nie obchodzi, jeśli byłoby trzeba przeprowadziłbym się do niej. Wziąłbym mamę, bo ojca i tak nigdy nie ma.. Ale teraz to i tak chuj już strzelił. Strzeliłem jej prosto w serce tym co zrobiłem, wróci do tego co wcześniej zrobiła i wtedy już całkowicie nie będę mógł nic zrobić. 

- I jak tam rozmowa? -  Zapytał Theo.

- A jak myślisz? Nienawidzi mnie. 

- A dziwisz się? Od kiedy zaczęliście się dogadywać to tym samym zaczęła się zmieniać. Na lepsze, teraz znowu wróci do tego co robiła. - Westchnąłem. - Powinienem Ci wpierdolić, ale wiem, że to nie twoja wina. 

- Moja, mogłem ją odepchnąć. 

- Jest też druga opcja. - Podniosłem głowę. - Może szukam dziury w całym, ale po tym zajściu wziąłem twoją szklankę z napojem i zachowałem ją. - Uniosłem brew. - Słuchaj, wiem, że ją kochasz. To widać od razu, a to co się stało może mogłoby nie mieć miejsca. 

- Czyli co? Chcesz sprawdzić czy mi czegoś nie dosypała? - Kiwnął głową. - Szukasz dziury w całym. 

- Co szkodzi sprawdzić? - Wzruszyłem ramionami. - Właśnie, zadzwonię do Jorga i powiem mu co i jak, pewnie nam pomoże. 

- Skąd ta pewność? 

- On traktuje Becky jak córkę. Nieraz do niego dzwoniłem i pytałem jak tam z nią. Za każdym razem mówił, że jest źle, w gimnazjum w ogóle odizolowała się od ludzi, a w liceum już stopniowo zaczęła rozmawiać, a teraz jej buzia się prawie nie zamyka. 

- Dobra dzwoń. 

_________

Suprise! 

Wychodzi na to, że ten tydzień będę miała luźny, więc może rozdziały będą codziennie.

Tę książkę chcę skończyć tak na zakończenie roku szkolnego, a od 1 lipca ruszyć z nowymi książkami, ale o tym  kiedy indziej. 

Papap<3

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz