73.

3K 150 12
                                    

Byliśmy pod domem ciotki. Na podwórzu było kilka osób, między innymi Theo i jego rodzice. Cieszyłam się, że ich widzę, bo prawda jest taka, że ostatni raz widziałam ich w maju, jak przyjechali do mnie jak miałam urodziny. Co  prawda mieli być też inni wujkowie i ciotki, ale za nimi jakoś nie pałałam sympatią. Każdy z nich miał swój całkiem odmienny pogląd na świat, przez co za każdym razem wynikały jakieś kłótnie. I to nie pomiędzy nimi, tylko nimi i mną. Pierdoleni optymiści, którzy myślą, że można wszystko załatwić wyglądem czy hajsem. Jedna z moich kuzynek, których szczerze nienawidziłam poszła na dziennikarstwo. Dostała się jedynie dlatego, że ma ładną buźkę, a przeprowadzenie wywiadów czy stanie przed kamera to nie wie co powiedzieć, a jak już zacznie mówić to jąka się. 

Śmieszne co? 

- Przygotuj się na kłótnie. - Mruknęłam. 

- Już dawno się na to przygotowałem. - Wzruszyłam ramionami i wysiadłam z samochodu. 

Przywitaliśmy się z każdym, na mojej twarzy był cały czas fałszywy uśmiech, szczerze uśmiechnęłam się do Cioci Leny i wujka Thomasa. - rodziców Theo. Z nim przywitałam się buziakiem w policzek i krótkim przytulasem. Od kiedy powiedziałam mu co robiłam zaczął mnie traktować jak pięcioletnie dziecko. 

- Co u Ciebie Becky? - Zapytała ciocia. - Gdzie masz psa? - Popatrzyłam na ojca, który wytłumaczył, że zawiózł go do hotelu dla zwierząt, z racji tego, że Rex cholernie się go boi. 

- Theo Cię trochę wymęczył na te wakacje co? - Zagadał mąż kobiety. 

- Było spoko. - Powiedziałam, za co dostałam kuksańca w bok. - Debil. - Mruknęłam. 

- Dzieciak. 

-  Utkaj się gamoniu. - Wystawił mi język. 

- I jak zawsze się kochają. - Zaśmialiśmy się. 

*********

Rodzinna impreza trwała w najlepsze, oczywiście dla starych. Ja próbowałam nie rzucić się z pięściami na swoje kuzynki, które są puste, dla nich liczy się kasa, zakupy, chłopaki i tak dalej. Sama nie wiedziałam czy mam im współczuć czy uciekać jak najdalej aby się nie zarazić. 

- Logan chciał przyjechać. - Powiedział do mnie Theo. 

- Ma szczęście, że nie przyjechał. - Mruknęłam. 

- Niedługo będą wyniki. - Przewróciłam oczami. - Jeśli wynik będzie pozytywny, daj mu szansę. On Cię kocha. - Westchnęłam i popatrzyłam na dziewczyny, które bardzo były zainteresowane naszą rozmową. 

- Pogadamy o tym jak będą wyniki. - Kiwnął głową. 

- Kim jest Logan? - Zapytał największy tępak. 

- Nie twój biznes. - Mruknęłam. 

- Ciebie grubasie nie pytam. - Warknęła, a ja zaczęłam się śmiać.

- Zamknij ryj Julia. - Wkurzona poszła w swoją stronę, ale kilka chwil później przyszła wraz ze swoim ojcem, który zaczął się drzeć na nas, że zaczęliśmy ją upokarzać i co gorsza ją uderzyłam. 

- Chyba żartujesz? - Wytarłam łzę, która poleciała mi przez atak śmiechu. - Ty Julka, zacznij pisać bajki, bo nawet Ci wychodzi. 

- Szacunku trochę. - Upomniał mnie jej ojciec. 

- Wyjebane mam na wasz szacunek. Równie dobrze możecie mnie pocałować w dupę. - Theo parsknął śmiechem, a reszta dziewek patrzyła na nas z wielkimi oczami. 

- Kto Cię dziewucho wychował. 

- Zapytaj się mojego ojca, on na pewno wie. - I jak na zawołanie przyszedł mój ojciec, wujek zaczął na niego naskakiwać i żalić się, że nie mam żadnego szacunku do niego ani do jego córki. Widziałam po jego wyrazie twarzy, że go chuj to obchodzi. 

- Słuchaj Gustaw, nie było mnie cztery lata, ale z tego co widzę ona darzy szacunkiem osoby, które na to zasługują, a ty i twoja rozpuszczona córeczka na to nie zasługujecie. Koniec głupiego gadania. 

- No no, jestem pod wrażeniem staruszku.- Mruknęłam. - Jednak coś zauważasz. - Pokiwał głową i poszedł. - Theo, chodź gdzieś, nie chce mi się siedzieć z tymi ludźmi, bo nie jestem na ich poziomie intelektualnym. - Chłopak zaczął się histerycznie śmiać. - No chodź. - Pociągnęłam go za rękę. 

Kiedy mieliśmy wychodzić, drzwi się otworzyły. Stanęłam jak wryta i patrzyłam wielkimi oczami na kobietę stojącą przede mną. Ona też robiła to samo, obczaiłam ją od stóp do głów. Zmieniła się,  miała długiego warkocza, solarium, ostry makijaż i o wiele szczuplejsza sylwetka. Wcześniej, przy kości, krótkie włosy, blada skóra i zero jakiegokolwiek makijażu. Moja matka zmieniła się kolosalnie, ale zastanawiało mnie jedno, po co ona tu przyjechała? Nikt z nią nie miał kontaktu od kilkunastu lat, a teraz co? Ot tak sobie przyjeżdża, w odwiedziny? 

- Tato? - popatrzyłam na mężczyznę, który zaczął drapać się po karku. - Ty chyba nie chcesz powiedzieć, że się schodzicie?

- No chyba Cię pojebało. - Wypalił, a kilka osób popatrzyło się w naszą stronę. - Przepraszam córeczko. - Kiwnęłam głową. - Nie schodzę się z nią, nie będę z kobietą, która... 

- Zostawiła Ci problem na głowię. - Dokończyłam. 

- Chodź, póki nas nie widzi. - Przeszliśmy do kuchni, mężczyzna oparł się o stół i westchnął. - Chce się zmienić, wiem, że traktowałem Cię koszmarnie, przepraszam za to. Nie zasługuje na to, żeby nazywać się twoim ojcem, ale póki jest to możliwe to chce to zmienić. - Kiwnęłam głową, ale nie będę ukrywać, nie uwierzyłam mu. 

- Próbować nikt Ci nie zabroni. - Powiedziałam i wróciłam do pozostałych. 

- A gdzie Stan i Rebecca? - Bez słowa usiadłam koło Theo i zaczęłam bawić się paznokciami. Nie miałam zamiaru wychylać się. 

Do pomieszczenia wszedł mój ojciec, który postąpił podobnie jak ja. Usiadł na krześle i wyciągnął telefon komórkowy. Każdy z obecnych patrzył na nas ze zdziwieniem w oczach, a matka nie wiedziała o co chodzi. Mając wyjebane na wszystko zamknęłam oczy i wtuliłam się w razie Theo.
_____________
Miałam jeszcze nie kończyć, ale no
Papa!

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz