!100 000!

2.4K 97 17
                                    

  Nadchodziły święta. Nie mogłam się doczekać, pierwszy raz miałam je spędzić w swoim domu. Razem z ojcem, Loganem oraz jego rodzicami. Stan siedział w domu od początku grudnia, więc mogłam być spokojna, że nie będzie musiał wyjechać na ważne spotkanie biznesowe do Tokio. Jeśli chodzi o mnie i Logana, dogadujemy się. Czasami się kłócimy, ale nigdy to długo nie trwa. Co do Olivii, to kilka miesięcy później miała sprawę w sądzie. Niemal każdy świadek zeznawał przeciwko niej, oczywiście oprócz jej matki, Agnes i Ellie. Te dwie bardzo się do niej zbliżyły tuż po tym, jak chłopaki z nimi zerwali. A jeśli chodzi o moją matkę, to po dwóch tygodniach dała sobie spokój. Nie spotkałam się z nią ani razu. Nie chciałam jej widzieć, to przez nią ojciec mnie znienawidził. To przez jej czyn moje życie potoczyło się w taki sposób.

― Becky! ― odwróciłam się ― Jedziesz ze mną do miasta? Muszę kupić prezenty rodzicom.

― Szybko się obudziłeś z tym. ― zaśmiałam się. ― Daj mi dziesięć minut. ― chłopak kiwnął głową, po czym wyszedł z pomieszczenia.

  Szybko ubrałam się w czarne jeansy i szary wełniany sweterek. Wzięłam portfel i telefon, po czym wyszłam z pokoju. Logan rozmawiał w kuchni z moim ojcem, zanim weszłam do pomieszczenia, chwilę podsłuchałam.

― Spędzacie ze sobą każdą chwilę, na pewno wiesz, co by chciała. ― powiedział mój ojciec. ― To nasze pierwsze święta, chce jej dać coś wyjątkowego.

― Wydaję mi się, że twoja obecność i nawet najmniejszy gest wystarczy. ― Logan miał rację, nie chciałam jakiegoś zajebistego prezentu, nic nie chciałam. Największym prezentem było dla mnie to, że spędzę je w gronie najbliższych. Miła atmosfera, zero kłótni i byłoby idealnie.

― Jedziemy? ― weszłam do pomieszczenia.

― Jak dużo słyszałaś?

― Ukrywacie coś przede mną? Jesteś w ciąży i pytasz o radę? ― popatrzyłam na Logana, śmiejąc się.

― Uważaj, bo ty zaraz w ciąży będziesz. ― uniosłam brew. ― Taki prezent świąteczny.

― Nie jesteście za młodzi na dzieci? Wybawcie się, póki możecie i nie musicie pracować.

― Ona nie musi pracować. ― przewróciłam oczami. ― Chodź w końcu. ― pociągnął mnie za rękę.  

Na zewnątrz było bardzo zimno, więc szybko wsiedliśmy do samochodu. Chłopakowi od razu zaczerwienił się nos, przez co wyglądał bardzo uroczo. 

― Na co się tak patrzysz? ― zapytał. 

― Na twój ryj. ― wystawiłam mu język. ― Wyglądasz trochę jak Rudolf z tym czerwonym nosem. 

W centrum handlowym byliśmy kilka minut później. Chłopak chciał kupić mamie drogi naszyjnik, który widział kilka tygodni wcześniej. Szczerze wątpiłam w to, że jeszcze będzie, bo mimo tego, że tam jest bardzo drogo, to mnóstwo ludzi tam przychodzi. 

― Nie bądź tak sceptycznie nastawiona. Święta są, ciesz się. 

― Cieszę się, ale stwierdzam fakty. Ktoś mógł już to kupić, na prezent. 

― Będzie. ― westchnęłam. 

Jak się okazało, takich naszyjników było dosyć sporo.  Niektóre były ze złota, a drugie ze srebra. Nie chciałam ingerować w jego wybór, wiedziałam, że jego mamie spodoba się taki i taki. Później dostanie opieprz, że wydał aż tyle kasy. 

― Kochanie ― popatrzyłam na niego. ― Pomóż. ― popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem. 

― Twojej mamie spodoba się taki, który sam wybierzesz. Nie wiem, czy złoty, czy srebrny. Wybierz taki, który bardziej jej będzie pasował. 

  ― Jest złotą kobietą. Wezmę ten złoty. ― kobieta włożyła naszyjnik do eleganckiego pudełeczka i podała chłopakowi. ― Jeszcze wezmę ten złoty sygnet.

Po wyjściu poszliśmy jeszcze pochodzić po sklepach. Chciałam kupić jeszcze coś Jess. Od kiedy jestem z Loganem, nie miałam zbytnio dla niej czasu. Głupio mi było z tego powodu, chciałam jakoś jej to wynagrodzić, małym upominkiem.

― Może pojedziemy gdzieś na sylwestra. Zabierzemy ze sobą Jess, coś czuję, że się ucieszy.

― Masz rację, ale chce jej coś kupić.

Po dwóch godzinach wróciliśmy do domu. Dla Jess kupiłam trzy książki jej ulubionego autora i płyty wykonawców, którzy goszczą w jej playlistach. Włożyłam wszystko do koszyka wiklinowego i zawieźliśmy jej. Ucieszyła się z prezentu oraz z propozycji Logana. Po powrocie do domu, oboje musieliśmy wziąć się za przygotowanie wszystkiego do kolacji wigilijnej. Ojcu nie pozwoliłam podejść do kuchenki i cokolwiek zacząć robić. Nic na stole nie miało oddychać.

― Jak chcesz się do czegoś przydać, to nakryj do stołu. ― powiedziałam, po czym dostałam w tyłek. ― Co Ci znowu?! ― krzyknęłam.

― Jak się do ojca odzywasz? ― powiedział poważnie Logan, po czym mnie pocałował.

― Weź się za robotę, a nie całuski Ci w głowie. ― pstrykam go w nos.

― Radzę Ci uciekać. ― zrobiłam tak, jak kazał, chwilę później byłam na zewnątrz.

Chłopak szybko mnie dogonił, próbowałam uciec, nawet przez siatkę przeskoczyć jednak on mnie złapał. Odwróciłam się w jego stronę z wielkim uśmiechem. On jednak miał obojętną minę. Stanęłam na palcach i próbowałam cmoknąć go w usta, ale uniemożliwił mi to, unosząc głowę. 

―  Za robotę się weź, a nie całuski Ci w głowie. ― pstryknął mnie w czoło. 

―  Dawaj tego ryjoka. ―  Wzięłam jego twarz w dłonie i złączyłam nasze usta. 

******

  Rodzice chłopaka już przyjechali. Wszystko już było gotowe, więc mogliśmy przejść do kolacji. Atmosfera była bardzo przyjemna, każdy opowiadał żarty i się śmiał. Nie było takich sytuacji, że mój ojciec lub Logana przechwalali się swoimi sukcesami biznesowymi. Temat firm był całkowicie zamknięty, za co byłam im bardzo wdzięczna.

I tak jak myślałam, mama mojego chłopaka była bardzo zadowolona z prezentu od syna. Widziałam po jej minie, że nie spodziewała się tego.

Ojciec wręczył mi kopertę, pieniądze, tylko to przyszło mi na myśl. Jednak jak otworzyłam ją, było zupełnie coś innego. Były dwa bilety na rejs po Europie, który miał się odbyć w czerwcu i trwać przez jeden miesiąc. Ucieszyłam się, mimo że miałam chorobę morską, to zawsze chciałam takie coś przeżyć.

Dwanaście minut po dziewiątej zadzwonił dzwonek do drzwi. Logan poszedł otworzyć, przyjechał do nas Theo wraz ze swoimi rodzicami. Nie zdziwiło mnie to, coś przeczuwałam, że mój kuzyn może coś takiego wymyślić. Większym zdziwieniem było to, że za nimi była moja matka. Spiorunowałam wzrokiem przybyłą trójkę, ale nic nie powiedziałam.

― Co chcesz? ― zapytałam kobiety.― Masz zamiar zepsuć święta nam wszystkim? ― nie podnosiłam tonu.

― Nie, chciałam Ci i twojemu ojcu złożyć życzenia i liczyłam na krótką rozmowę.

― Wyjdźmy na zewnątrz. ― powiedział mój ojciec. ― O czym chciałaś porozmawiać? I to jeszcze w Wigilię.

Matka przeprosiła nas za to, co zrobiła. To był czyn nie wybaczalny, zostawiła swojego męża i córkę, która miała niecałe dwa latka. Od tamtego dnia minęło prawie piętnaście lat, a rana na sercu była ogromna.

― Nie oczekuj tego, że Ci wybaczę. Jak dla mnie mogłaś w ogóle nie wracać. Nic by to w moim życiu nie zmieniło. ― westchnęła.

― Nie oczekuje twojego wybaczenia, chce, tylko żebyś to wzięła i jak ochłoniesz przejrzała. ― wzięłam od niej ładnie zapakowany karton. ― Wesołych świąt. ― odwróciła się i poszła w swoją stronę.

― I jak tam? ― zapytał Theo.

― W porządku. ― poszłam na górę i zostawiłam tam pudło.

Reszta nocy minęła w bardzo przyjemnej atmosferze.e. 

__________

  Bardzo Wam dziękuje za 100k wyświetleń. Napisałam tę książkę, długo myśląc o jej fabule. Na początku był całkowicie inny zarys tej historii, ale z rozdziału na rozdział miałam inne pomysły. Wyszło, co wyszło i powiem wam tak całkowicie szczerze, że miałam bardzo duże wątpliwości, czy komukolwiek przypadnie to do gustu. Jednak widząc komentarze, ilość gwiazdek oraz wyświetleń, widzę, że jednak jest inaczej.

Dziękuje z całego serca!!  

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz