Usiedliśmy na wielkim kamieniu, Rex położył się obok i obserwował fal. Wiedziałam, że chce tam pobiec, ale byłam też pewna, że szybko by wrócił, bo od zawsze bał się wody. Logan objął mnie ramieniem i też patrzył w stronę wody. Tylko ja nie wiedziałam co mam robić, oparłam się lekko o chłopaka i rozglądałam się wokół. Jak na późną porę było nawet sporo ludzi. Niektórzy robili ognisko, inni biegali, a jeszcze inni robili sobie zdjęcia. Morze za to było zburzone i były dość duże fale. Niedaleko nas było ogromne molo, na ktorym znajdowały się może z dwie lub trzy osoby. Później był sam piach, z drugiej strony tak samo.
- O czym myślisz? - Zapytał.
- O niczym, rozglądam się.- Położył swoją głowę na mojej. - A ty?
- Fajnie by było jakby Darcy z Theo tu byli.
- Pozabijałabym się z nim lub z Tobą. - Powiedziałam, a on zaczął się śmiać.
- W sumie racja. - Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie wiadomo skąd przyszli jego znajomi. Rex od razu się podniósł i zaczął warczeć. Pogłaskałam go po grzbiecie, żeby się uspokoił.
- Cześć wam. - Powiedział jeden z nich. - Twój pies? - Zwrócił się do mnie, na co skinęłam tylko głową.
- Co tam? - Zapytał Logan. - Wy jeszcze trzeźwi? - Zaczęli się śmiać.
- Ta, wszyscy oprócz Marka. - Powiedział. - Brak laski, robisz co chcesz. - Oni się roześmiali, a dziewczyny uderzyły ich w boki. - Ty też trzeźwy, też Ci nie pozwala? - Jestem tu halo!
- Jest dorosły, może robić co chce. - Mruknęłam, Rex znowu warknął i położył głowę na moich kolanach.
- Długo jesteście razem? - Zapytała jedna z dziewczyn. A mi znów cisnęło się na usta, że od kiedy tu jesteśmy, ale siedziałam cicho.
- Od dwóch tygodni. - Powiedział, a im oczy prawie wyszły. - Co? - Zapytał.
- Długo jak na ciebie. - Uniosłam brew.
- Lubie zaskakiwać. - Powiedział.
- A długo się znacie? - Zapytała ta druga dziewczyna.
- Od początku wakacji. Była na imprezie u Theo.
- U Theo?
- Yhym u Theo. - Mruknęłam. - To mój kuzyn. - Dopowiedziałam.
- A gdzie on jest?
- Nie przyjechał, pokłócili się. - Westchnęłam.
- A Darcy? Z nim? - Zaśmiali się.
Nie chciało mi się komentować. Jakoś nie przypadli mi do gustu. Każdy z nich wydawał się taki arogancki i chamski. Tak jak Logan wcześniej, ale nie chciałam się przekonywać czy to moja hipoteza jest trafna czy nie.
- A Olivia wie, że masz nową laske? - Zapytał ten, który się w ogóle nie odzywał.
- Wie, spotkaliśmy ją w drodze tutaj.
- I co ona na to? Zaczęła się do Ciebie przystawiać bardziej niż zwykle pokazując, że jesteś jej? - Kiwnął głową, a oni zaczęli się śmiać. - Ta laska da sobie w końcu spokój? - Wzruszył ramionami.
W tej samej chwili zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniał numer ojca. Uniosłam brew całkowicie zdezorientowana.
- Przepraszam na chwilę. - Wstałam i kawałek odeszłam.
Becky: Co chcesz?
Ojciec: Gdzie jesteś?
Becky: Od kiedy Cię to interesuje co?
Ojciec: Chce wejść do swojego domu!
Becky: Garaż, wielka skrzynia, na samym dnie. Coś jeszcze?
Ojciec: Na co wydałaś tyle pieniędzy co? Nigdy tyle nie wydawałaś.
Becky: Na wakacje.
Ojciec: Kiedy wracasz?
Becky: A co? Nie wiesz kiedy się ulotnić?
Ojciec: Może chce zobaczyć swoją córkę?
Becky: Masz na myśli tego jebanego śmiecia, który przez całe życie uprzykrzał Ci życie?
Rozłączyłam się, bałam się, że zacznę krzyczeć, a tego chciałam uniknąć. Dlatego z wkurwieniem wymalowanym na twarzy wróciłam do Logana i jego przyjaciół, ale pierw założyłam kaptur, aby w razie czego nikt nie widział moich łez.
- Coś się stało? - Machnęłam ręką i usiadłam obok psa, który od razu zaczął się do mnie przytulać.
- To co? Zgadamy się jutro?
- Spoko. Nara.
- Siema. - Kiedy odeszli chłopak wziął mój telefon i sprawdził ostatnie połączonie. Czułam, że patrzy na mnie ze zdziwieniem w oczach, ale jedyne co mnie teraz obchodziło to moje buty.
Chłopak nic nie powiedział, po prostu mnie przytulił. Odgarnął moje włosy i zdjął kaptur. Pocałował w policzek i przez kolejne kilka lub kilkanaście minut trwaliśmy w uścisku. Dotknęłam swoich policzków, które na szczęście nie były mokre, wcześniej zawsze moje rozmowy z ojcem i jakiekolwiek przypomnienie kim dla niego byłam wywoływały u mnie płacz. Bliskość jaką daje mi Logan chyba serio mi pomaga.
- Chodźmy już. - Powiedziałam cicho.
- Co chciał? - Zapytał w końcu
- Chciał wiedzieć gdzie są zapasowe klucze i pytał na co wydałam hajs, gdzie jestem i kiedy wrócę. - Mruknęłam - Mówił, że chce zobaczyć "swoją córkę".
- Serio? - Zapytał.
- Kłamie, na pewno. - Westchnęłam. - Pamiętasz może jak mówiłam o jego gabinecie, żeby tam nie wchodzić? - Kiwnął głową. - Żeby się jakoś wyżyć, po rozmowach z nim brałam kilka noży z kuchni i wbijałam w jego portret. - Złapałam się za głowę. - Jestem psychiczna, wiem. - Zamiast jakiegoś kazania czy opierdolu, że tak się nie powinno robić, chłopak zaczął się śmiać. - Wszystko w jego gabinecie jest rozjebane. Dosłownie wszystko. Nawet biurko.
- Nie będę Ci wkurwiał. Chcę mieć cały samochód i twarz. - Zaśmiałam się.
- Szkoda, że nie widzę jego relacji jak tam wchodzi. - Westchnęłam.
- Ty już powinnaś iść spać. Wiesz? - Kiwnęłam głową.
________________
Póki mam wene pisze dalej 😋😋
A i teraz każdy rozdział nie będzie sprawdzany, bo pisze na telefonie. Bo tylko tu mi działa internet. Mam nadzieję, że mi błędy i jakieś nie pasujące słowa wybaczcie. 🙏🙏
CZYTASZ
I'M FINE
Teen FictionBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...