Przez kolejną godzinę wyklinałam swojego kuzyna. No jakim to trzeba być idiotą, żeby wjechać w polną, której się nie zna bez zapasowego koła?! No debilizm! Kiedy miałam dość poszłam się przejść do lasu, musiałam ochłonąć, bo wiedziałam, że jak zobaczę tylko twarz Logana i wybuchnę. Po tej akcji w parku już całkowicie przestałam go lubić, na basenie jeszcze myślałam, że może być spoko, ale pomyliłam się. Stanęłam przed wielkim rozwalonym budynkiem. Nie myśląc o tym kto tam może być i co by mogło mi się stać weszłam do środka. W środku wyglądał na opustoszały dlatego nawet nie rozglądając się weszłam w głąb. Wspięłam się na górę i usiadłam na dachu patrząc przez dużą dziurę. Po pięciu minutach skapnęłam się, że nie wiem jak wrócić. No geniusz! Przez piętnaście minut siedziałam na dachu i bawiłam się żyletkami. Już dwa razy dzwonił do mnie Theo, ale jakoś za dobrze mi się siedziało, w końcu miałam czas żeby przemyśleć, właśnie.. Co ja mam przemyśleć? Swoje życie? Które polega tylko i wyłącznie na przeżyciu dnia, napierdoleniu się wieczorem, zapaleniu kilku fajek pocięciu się i pójściem spać z nadzieją, że się już nie obudzę. Życie pierwsza klasa co nie?
- Tu jesteś! - Powiedział najbardziej irytujący człowiek na ziemi.
- Nie, jestem po drugiej stronie kraju. - Powiedziałam chowając "moje koleżanki". - Czego chcesz? - Zapytałam.
-Szukamy Cię od godziny! - Powiedział.
-Siedzę tu piętnaście minut. - Powiedziałam.
-Jest w pół do osiemnastej. - Uniosła brew i wyciągnęłam swój telefon.
-Oj zasiedziałam się. - Wstałam otrzepując się. - Znasz drogę powrotną prawda? - Kiwnął głową.
Dziesięć minut później byliśmy koło samochodów, Rex od razu do mnie podbiegł i wskoczył na mnie.
-Spokojnie piesku. - Powiedziałam. - Przepraszam Theo, zamyśliłam się.
-Ważne, że nic Ci nie jest. - Mruknął. -Wsiadaj, jedziemy.
-On też jedzie? - Zapytałam.
-No sorki mała, nie zaszczycę Cię moją obecnością.
-Z całe szczęście. - Powiedziałam i wsiadłam do samochodu.
*****
-W końcu! - Krzyknęłam wbiegając do domu.
-Aż tak Ci źle u mnie? - Zapytał Theo.
-Nie, po prostu lepiej się czuje u siebie. -Westchnął.
-Nie ufasz mi? - Zapytał
-Ufam, ale chyba nie tyle ile powinnam.- Oparłam się o blat w kuchni. -Uszanuj to jaka jestem Theo. Nie zmienię się, bo ty masz taki kaprys. -Już nic nie mówiąc udał się w stronę pokoju, w którym niegdyś zamieszkiwał mój ojciec. -Idź na dwór. - Powiedziałam do psa.
Minęła godzina, w tym czasie rozpakowałam się i tyle. Potem tylko leżałam na łóżku i patrzyłam w sufit. Kurde, rozumiem, że Theo się martwi, ale nie powinien co chwilę robić mi wyrzutów, że mu nie ufam. Fakt nikomu nie ufam, nawet sobie, a okłamanie Theo było nieprzemyślane, ale co ja mu miałam powiedzieć? "Nie ufam i Theo, nigdy nie ufałam i nigdy nie będę"? Wiem, że w jakiś sposób by go to zraniło, a to byłaby ostatnia rzecz jaką bym chciała kiedykolwiek.
-Kurwa. - Warknęłam szukając na oślep telefonu. - Nie mają kiedy dzwonić. - Odebrałam.
Becky: Ta?
Darcy: Hejkaa, co tam?
Becky: O hej, no spoko, a tam.
Darcy: Jetseś wkurzona?
Becky: Nie, a co?
Darcy: Masz dziwny ton głosu, ale okej jak będziesz chciała sama mi powiesz. Mam propozycję i prośbę w jednym.
Becky: Oho, jaką?
Darcy: Mogę do Ciebie przyjechać? Nie chce mi się siedzieć w mieście, potrzebuje odpoczynku.
Becky: Nooo nie wiem.
Darcy: Proszę no.. Nie będę przecież nikogo sprowadzała. Wiem, że chłopaki Ci powiedzieli, że jestem dziwką, ale nie sypiam z każdym.
Becky: Nie twierdzę, że jesteś dziwką, ale u mnie będziesz się nudzić. Uwierz, że mieszkanie na wsi, gdzie najbliższe większe miasto jest około pięćdziesięciu kilometrów od mojego domu.
Darcy: Idealnie! Poza tym, to będzie idealna okazja do tego, żeby się lepiej poznać.
Becky: Em..
Darcy: Nie daj się prosić.
Becky: No dobra, powiem tylko Theo.
Darcy: Jejka! Dziękuje kochana! Wyślij mi adres, a ja lecę się pakować. Pa buźka!
Rozłączyłam się i z wielkim westchnieniem wysłałam SMS'a z adresem i od razu poszłam do Theo.
- Przestałeś się na mnie obrażać?
- Nie obrażam się.
- Taa, pewnie. - Machnęłam ręką. - Darcy przyjedzie.
- Chcesz co noc słuchać jej jęków? Masz taki fetysz? - Zaczęłam się śmiać.
- Wyluzuj, nie będzie nikogo sprowadzać, a nawet jeśli to będzie spała na hamaku.
- Dobra, ale Logan też przyjedzie. Nie wytrzymam z dwiema babami.
- Nie przepadam za nim.
- Nie znasz go.
- Zapomniałeś, że nie lubię ludzi i zawsze oceniam po pozorach i wyglądzie? - Kiwnął głową. - No właśnie, to już sobie zdanie wyrobiłam na jego temat i uwierz, że wszystko jak na razie się sprawdza.
- Tak dokładniej?
- No wiesz, moim zdaniem jest chamowatym aroganckim prostakiem.
- Bo jest. - Powiedział. - Ale jak się go bliżej pozna jest serio w porządku.
- Jakoś nie mam zamiaru go bliżej poznawać.
- Jejku, Beck nie będziesz musiała z nim przecież gadać. Jesteśmy u Ciebie przecież. - Uderzyłam się w głowę.
- Dlatego będziecie żyli na moich zasadach.
- Okej, ale nie myśl, że będziesz mogła robić co chcesz. Obiecałem swojej mamie, że się Tobą chociaż przez wakacje zaopiekuje.
- Dobra.
_______________________________
Miłego weekendu ♥️♥️
CZYTASZ
I'M FINE
Ficção AdolescenteBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...