*31*

851 42 6
                                    

BECKY

Po wyjściu z kawiarni udaliśmy się do parku. Całą drogę zastanawiałam się, jak jej to powiedzieć. Mimo że mówiłam o tym Samuelowi, to jej bałam się powiedzieć. Jej charakter miał wiele do życzenia; różnił się od jego. Sammy był osobą spokojną i starał się zrozumieć człowieka bez impulsywności. Pamela była za bardzo wybuchowa, najpierw robiła, a dopiero później myślała. Obawiałam się, że znów będziemy w "konflikcie".  Wiele razy słyszałam, w gimnazjum i w szkole średniej, że osoby, które się okaleczały i myślały o samobójstwie to nie dość, że nazywani byli egoistami, ze względu na zostawienie rodzin z "problemem", to jeszcze chore psychicznie. Prawda była całkowicie inna, takie osoby nigdy nie były w stanie postawić się na miejscu osoby tnącej się. Nigdy nikt taki nie pomyśli, co czuję owa osoba. Nie każdy jest silny psychicznie. 

― Halo! Becky! ― popatrzyłam na swoich przyjaciół zdezorientowana. ― Odleciałaś na piętnaście minut. 

― Wybaczcie, zamyśliłam się. ― usiadłam na ławce. ― Możemy już zacząć tę rozmowę? Chce jeszcze pomóc Theo.  ― Pam uniosła brew. ― To mój kuzyn, mieszka w mieszkaniu, tam, gdzie Jeff i Logan. 

― Przystojny? ― zaśmiała się. 

― Mi się nie podoba, ale Darcy chyba tak, zwłaszcza że...

― Dziewczyna nie ściana. ― przerwała mi. 

― Daj mi skończyć. ― westchnęłam. ― Zwłaszcza że dopiero co urodzili im się bliźniacy. ― mina jej zrzedła, ale po chwili zaczęła się śmiać i nazywać mnie ciocią. ― To możemy już zacząć? ― kiwnęła głową, a ja zaczęłam swój monolog. W pierwszej kolejności opowiedziałam jej o mnie i Loganie, o tym wypadku i mojej decyzji. Na samym końcu powiedziałam jej o tym, co robiłam i ile to trwało. Jednak tak ja wcześniej Samuelowi, nie powiedziałam, przez kogo to robiłam. Dziwiło mnie to, że ani razu mi nie przerwała. Kiedy skończyłam mówić, od razu mnie przytuliła. 

― Przez kogo to robiłaś? ― zapytała. ― Powiedz tylko słowo, a rozjebie ryj tej osobie. ― zacisnęła pięści. Pokręciłam głową, dając im do zrozumienia, że nie zdradzę, kim jest owa osoba. Z ojcem zaczęłam się dogadywać już od tamtych wakacji, nie chciałam tego wszystkiego niszczyć. ― Czemu nie chcesz powiedzieć? ― zapytała zaskoczona. 

― Bo chcę to puścić w niepamięć. ― powiedziałam krótko. ― Nie potrzebuje rozgrzebywać starszych ran. 

*******

Dwie godziny później byłam w centrum z Theo. Opowiedziałam mu o Pam, naszej kłótni oraz o rozmowie z tego samego dnia. Jego reakcja była do przewidzenia, zaczął się śmiać, ale po chwil dodał, że lepiej nie wspominać o tym przy Darcy. 

― Jak się czujecie jako młodzi rodzice? ― zapytałam po dłuższej chwili. 

― Darcy jest wykończona. Ja już też pomału zaczynam odczuwać zmęczenie. Młodzi ciągle płaczą, a w nocy spać się nie da. ― westchnął. ― Nie tak sobie wyobrażałem rodzicielstwo. 

― Dacie radę. ― powiedziałam. ― Z czasem wszystko się unormuje. ― uśmiechnął się. ― Zawsze Wam pomogę, przecież wiesz. ― zatrzymał się i mnie uściskał. ― Zmieniając temat, to mam dla Was propozycje. ― uniósł brew. ― Gadałam z ojcem, Sammym i Ally. Jedziemy na jakiś czas na wieś. Do naszego domu. Fajnie byłoby gdybyście pojechali z nami. 

― Chciałbym, ale nie damy rady. Przynajmniej Darcy z dzieciakami nie będzie nigdzie wyjeżdżać przez jakiś czas. Ja i tak muszę jechać do miasta i albo wybłagać szefa, aby mnie przenieśli albo się zwolnić.

― Pogadaj z moim ojcem. Dobra dusza się z niego zrobiła. ― ponownie uniósł brew. ― Pomaga Samuelowi i innym osobom z uczelni z praktykami. Tam, gdzie są teraz, to nic nie przypomina praktyk. ― opowiedziałam mu o tym, co Sammy opowiadał mojemu ojcu i nieraz mi. Theo na koniec otworzył szeroko oczy, nie wiedziałam, czy z dlatego, że tak tamci ludzie  traktują praktykantów, czy z dobroci mojego ojca. 

― Niedługo Twój ojciec będzie znany jako "anioł stróż wszystkich praktykantów". ― Parsknęłam śmiechem.

LOGAN 

Całe to zamieszenia z tą pomocą zrujnowało mi dzień. Przeglądanie tych wszystkich ofert zajęło mi około pięciu godzin. Co w tym wszystkim było najgorsze? Otóż to, że żadna z tych ofert nie była opłacalna. Mówiąc o tym ojcu, kazał mi po kolei przedstawić i wyjaśnić, dlaczego nie. To wszystko zajęło mi kolejne trzy godziny. Byłem wykończony. 

― Stawiasz mi obiad staruszku.― mruknąłem. ― Porządny obiad. ― mężczyzna się zaśmiał, ale nie protestował. 

― Jedź synu na wakacje, bo niedługo będziesz mógł się wykazać swoją wiedzą i umiejętnościami na konferencjach. Ja jestem już za stary, a Ty wyłapiesz serca dam, które będą tam siedzieć. ― przewróciłem oczami. 

― Pierw, to ja muszę coś zjeść. ― mruknąłem i już miałem wychodzić, ale do biura wpadła Amy. Na mojej twarzy od razu pojawił się wielki uśmiech. 

― Szefie skończyłam wypełniać te papiery. Mam zrobić coś jeszcze? ― powiedziała, całkowicie na mnie nie patrząc. 

― Nie, masz już wolne. ― powiedział mój ojciec. ― Możesz iść z moim synem na obiad. ― dodał ze śmiechem, a ona popatrzyła na mnie lekko speszona. 

― Jak masz ochotę, to zapraszam. ― uśmiechnąłem się. 

― Pójdę tylko po swoje rzeczy. ― powiedziała cicho. 

― Poczekam przed budynkiem. ― przepuściłem ją w drzwiach i sam wyszedłem na ogromny korytarz. Ona poszła w swoją stronę, a ja do windy. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, podobała mi się. Cieszyłem się, że ojciec powiedział coś takiego. Miałem okazję poznać ją bliżej, pomyślałem, że jeśli fajnie spędzimy ten czas, to umówię się z nią już tak bezpośrednio. 

#####


I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz