LOGAN
Wpadłem do mieszkania Theo i Darcy, siłą wyciągnąłem go z domu, mówiąc, że "mam poważny problem". On nie domyślał się, o co mi chodziło, a ja na początku też nie byłem zbyt wylewny. Pojechałem do pubu, musiałem się napić i nie interesowało mnie, że poprzedniej nocy przesadziłem z alkoholem. Mój przyjaciel cały czas wpatrywał się we mnie, jak w obrazek, ale nie odzywał się ani słowem. Sam musiałem w końcu coś powiedzieć, ale zacząłem się obawiać, że mnie zabiję za to, że sponiewierałem jego kuzynkę. Niby była dorosła, ale on wciąż traktował ją, jak swoją młodszą siostrzyczkę.
― Masz zamiar coś powiedzieć? ― mruknął. ― Czy chcesz, abym patrzył, jak zalewasz się w trupa? ― uniósł brew. Wziąłem głęboki wdech i próbowałem sobie ułożyć coś na kształt zdania.
― Tak jakby, przespałem się z Becky. ― otworzył szeroko oczy. ― Tej nocy. Byliśmy w klubie, za dużo wypiliśmy i poszło. ― popatrzyłem mu w oczy, przygotowałem się na jakiegoś plaskacza w twarz albo, że rzuci się na mnie z pięściami.
― Chyba weszło. ― zaczął się ze mnie nabijać. ― I chciałeś się pochwalić, czy co? Bo nie rozumiem. Jesteście dorośli. Możecie robić, co chcecie, ja Wam do łóżka zaglądać nie będę.
Zacząłem mu opowiadać o naszym poranku. O moim i jej wyznaniu i o obawie, że jednak nie będzie chciała dać nam drugiej szansy. Powiedział jasno, że Becky podejmie odpowiednią decyzję. Wiedział, że mnie kochała, a ja ją i że, tak czy siak, skończylibyśmy razem. Śmiał się, że to kwestia czasu, jak zostaniemy małżeństwem i założymy rodzinę.
― Chciałbym. ― mruknąłem cicho, ale pewnie. Co do tego nie miałem żadnych wątpliwości i chyba też nie powinienem wątpić też w Becky. Niezależnie od tego, jaką decyzję podejmie, będę ją wspierał.
*********
Nadszedł dzień, w którym miałem wrócić do Lizbony. Kontaktu z Becky nie miałem od kilku dni. Martwiłem się o nią, bałem się, że zrobiła coś głupiego. Kilka godzin przed odlotem samolotu pojechałem do niej. Ally poinformowała mnie, że dziewczyna się pochorowała i nikogo nie wpuszcza do pokoju. Ja jednak nie zrezygnowałem, zapukałem w drzwi. Nikt mi nie odpowiedział. Próbowałem jeszcze kilka razy, aż w końcu się odezwałem. Powiedziałem, że chciałem się z nią pożegnać. Otworzyła mi od razu, pierwsze co zrobiłem, to ją pocałowałem. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę, gdy się odsunęliśmy od siebie, ona mocno się we mnie wtuliła. Uwielbiałem trzymać tą małą, drobną istotkę w ramionach. Chciałem dać jej poczucie bezpieczeństwa i zapewnić, że ją kochałem.
― Nie zapomnij się do mnie odezwać. ― mruknąłem, całując ją we włosy. Ona podniosła głowę i blado się do mnie uśmiechnęła. ― Kocham Cię. ― szepnąłem.
― Będę za Tobą tęsknić. ― powiedziała przez łzy. Nie chciała, abym wracał, to było bardziej, niż pewne. Gdyby wtedy powiedziała mi, żebym został, bez namysłu zadzwoniłbym do ojca i powiedział, że nigdzie nie lecę. Niestety nic takiego nie miało miejsca.
W końcu musiałem ją opuścić. Ostatni raz ją ucałowałem i wyszedłem z jej pokoju. Nigdy nie było mi tak ciężko, jak w tamtej chwili. Jednak wierzyłem, że niedługo znów zobaczę jej szczery uśmiech i będę mógł przy niej zasypiać.
########

CZYTASZ
I'M FINE
Fiksi RemajaBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...