Chłopaki siedzieli już gotowi w salonie. Mruknęłam, że możemy już iść, ale wielce szanowny waćpan Logan znowu miał jakiś problem.
- Masz zamiar pić? - Zapytałam opierając się o ścianę.
- No ta.
- A myślisz, że Theo nie będzie pił?
- Daleko ponoć to nie jest.
- Becky.. - Zaczął Theo.
- Pamiętasz Helena? - Zapytałam, a on kiwnął głową.
- Myślisz, że mam zamiar się z nim użerać, bo wam się chce jeździć po pijaku?
- Myślałem, że on już na emeryturze jest.
- Źle myślałeś.
- Kim jest Helen.
- To kolega Becky
- Nie kumpluje się z psami.
- A Jorge?
- On to inna sprawa.
- O co chodzi? - Zapytali oboje.
- Oni są policjantami, Helen ma zawsze jakieś problemy do Becky, a Jorge kryje jej dupę jak coś narobi.
- Taa, możemy już iść?
******
Po półgodzinnym spacerze byliśmy na miejscu. Szukałam wzrokiem swoich znajomych, ale ich nie widziałam.
- Kogo tak szukasz? - Zapytali.
- Znajomych. - Logan parsknął śmiechem. - Coś nie tak? - Zapytałam.
- Znajomych? Masz w ogóle jakiś?
- Ty no zobacz co za niespodzianka, mam. - Mruknęłam.
- Ej młoda. - Odwrócilam głowę. - Jednak jesteś.
- Jak widać. - Powiedziałam tuląc chłopaka.
- Jessica coś wspominała, że będziesz.
- Rozmawiała z wami z własnej woli? - Zapytałam
- Napisała mi SMS'a. - Zaczęłam się śmiać. - Pijesz z nami dzisiaj.
- Jestem z nią. - Wskazałam na dziewczynę.
- A my to co. - Dylan popatrzył na mnie z głupią miną.
- Jesteście pełnoletni, dacie radę beze mnie. A ty Theo znasz okolice tak dobrze jak ja, więc w czym problem? - Westchnął. - Idziemy? - Dylan kiwnął głową i we trójkę poszliśmy w stronę daszków, które były niedaleko. - O i to jest Dylan, a to Darcy.- Uśmiechnęli się do siebie.
- Cześć Becky. - Powiedział Reece. - Ubrałyście się jak siostry. - Obie zaczęły się śmiać.
- Czy ty jesteś chora?! - Jessica wybiegła spośród wszystkich. - Ty masz makijaż!
- Jej wina! - Wskazałam na Darcy, a ta się zaczęła śmiać.
*******
Po trzech godzinach picia Darcy złapała dobry kontakt ze wszystkimi, każdy też się dziwił, że sprowadziłam kogoś z zewnątrz. No tak, każdy wiedział, że nie lubiłam poznawać nowych osób ani nic w tym stylu, ale nie miałam też zamiaru im wyjaśniać o co chodzi, bo jakoś nie przepadałam mówić o swoim życiu.
- Idziemy poszukać chłopaków?
- Właśnie, młoda co to za dwóch typów.
- Jeden to mój kuzyn, a drugi to jego wkurwiający kolega. - Mruknęłam już trochę wstawiona.
- Dobra, chodź ich poszukać. - Kiwnęłam głową i zeskoczyłam z daszka.
- Kurwa.. - Mruknęłam widząc Helena, który szedł w moją stronę.
- Becky! - Krzyknął. - Piłaś coś?
- Ta, a bo co?
- Jesteś niepełnoletnia.
- Sorry bardzo, ale nie powiedziałam co piłam, więc odwal się okej?
- Jak ty się zwracasz do policjanta na służbie?!
- Normalnie, a jak mam się zwracać.
- Jeżeli ty nie chcesz mieć przez nią problemów, to lepiej stąd idź. - Zwrócił się do Darcy, a ja kiwnęłam głową. - Jorga tutaj nie ma, więc masz przejebane.
- Nie wiesz, że do nieletnich nie wolno przeklinać, służbisto od siedmiu boleści. - Warknęłam
- Podaj mi paragraf, a Ci odpuszczę.
- Becky.. - Uderzyłam się w czoło. - Co ty robisz?
- Rozmawiam. - Odpowiedziałam. - Zjeżdżaj.
- A ty to kto? - Zapytał Helen
- Nadęty dupek. - Odpowiedziałam, a oboje zmierzyli mnie wzrokiem.
-Helen! - Przyszedł do nas Jorge. - Czemu ty się jej znowu czepiasz ?
- Znowu będziesz jej dupę krył?
- Sierżant mi nigdy dupy nie krył. - Odpowiedziałam.
- Dobra, Becky idźcie już i unikaj kłopotów dobra?
- Masz to jak w banku. - Mruknęłam idąc w stronę lasu. - Do zobaczenie panie sierżancie.- Gdzie ty idziesz?
- Daleko od Ciebie. - Przyspieszyłam.
- No sorry Cię bardzo, ale twój kuzyn kazał mi z Tobą teraz łazić, żebyśmy się tak nie kłócili.
- Cóż, pomarzyć można. - Mruknęłam zatrzymując się koło wielkiego drzewa. - Idź sobie, Theo nie musi wiedzieć, że nie gadaliśmy czy coś.
- A może ja chcę z Tobą gadać?
- Tak mi przykro, ale ja z Tobą nie chce.
- To czemu cały czas odpowiadasz? - Wzruszyłam ramionami wyciągając paczkę fajek. - Palisz? - Odpaliłam papierosa. - Theo wie? - Zmroziłam go wzrokiem. - Ciekawe jak zareaguje jak się dowie, że jego młodsza kuzynka, którą traktuje jak siostrę tak niszczy sobie zdrowie.
- O co Ci chodzi?
- Mi o nic, tylko nie chciałbym żeby mój przyjaciel cierpiał przez kogoś takiego jak ty.
-Nic o mnie nie wiesz. - Powiedziałam - A to co Ci mógł powiedzieć Theo, nawet jeśli było tego sporo to może się mijać z prawdą.
- Rób co chcesz, ale potem nie zdziw się jak on się od Ciebie odwróci.
- Z twoją pomocą na pewno. - Mruknęłam ze sztucznym uśmiechem. - Żegnam - Poszłam w głąb lasu. - O i powiedz, że klucze od domu są tam gdzie zawsze.
- A ty gdzie?
- Idę w pizdu.
_______________________
Może ktoś chce jeszcze jeden?
Czekam do 18^^

CZYTASZ
I'M FINE
Novela JuvenilBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...