*35*

793 42 3
                                    

LOGAN

Mijały dni, a moja relacja z Amy jeszcze bardziej się rozrastała. Byłem szczęśliwy, że poznałem tak piękną i mądrą kobietę, która jednocześnie była pociągająca, ale nie pokazywała każdemu swoich atutów. Mój ojciec ucieszył się, że zacząłem się z nią aż tak dobrze dogadywać. Mówił, że jest szczęśliwy, bo w końcu zaczynam normalnie funkcjonować. Moja mama za to nie polubiła mojej dziewczyny, domyślałem się, że to przez to, że dobrze dogadywała się z Becky i miała nadzieję, że jeszcze się zejdziemy. Nie chciałem o niej myśleć, gdybym cały czas zastanawiał się, jakby to było, zmarnowałbym szansę na nowe i być może lepsze życie. Theo mówił mi, że powiedziała, że powinienem być z kimś, kto bardziej na mnie zasługuje. Nie rozumiałem tego, kochała mnie i ponoć była ze mną szczęśliwa. Mówiąc coś takiego, przekreśliła wszystko. 

― Słuchasz mnie? ― popatrzyłem na Amy, która szykowała się na kolację z moimi rodzicami. Uniosłem brew, ona założyła ręce na piersi i się zaśmiała. ― Pytałam, czy pomożesz mi z wyborem sukienki. ― kiwnąłem głową i podszedłem do niej. Pokazała mi jedną czerwoną sukienkę, która na oko sięgałaby jej do połowy ud, ale była również bardzo obcisła. Druga za to była kremowa, lekko rozkloszowana, która na pewno nie uciskałaby ją aż tak bardzo. ― Jesteś pewny? ― kiwnąłem głową, mówiąc, że moja mama nie lubi, jak "moje dziewczyny" przychodzą ubrane wyzywająco. ― Nie lubi mnie. ― mruknęła niezadowolona. ― Widziałeś, jak na mnie patrzy? Jakby chciała mi dać do zrozumienia, żebym dała sobie z Tobą spokój.  ― przewróciła oczami. Nie lubiłem, jak to robiła. Dotknąłem jej podbródka i pocałowałem ją. ― Jest jakaś przyczyna? ― uniosła brew.― Twoja była?  ― westchnąłem. ― Miałeś zamiar mi opowiedzieć o niej? ― zaprzeczyłem. ― Dlaczego?

― Bo to dla mnie ciężki temat. ― powiedziałem. ― Nie mogę sam zrozumieć pewnych rzeczy, chcę tylko żyć normalnie, bez zaglądania w przeszłość. ― dotknęła mojego policzka. ― Jak będę gotowy, o wszystkim Ci opowiem. ― w tym samym czasie zadzwonił do mnie telefon. ― Poczekaj chwilę. ― odsunąłem się od niej i odebrałem: 

T: Przeszkadzam? 

― zapytał na wstępie. 

L: Nie, co jest? 

T: Wybacz, że przez telefon, ale chcieliśmy Cię zaprosić na chrzciny pod koniec miesiąca. W naszym rodzinnym mieście, w domu Darcy. Jak dogadamy się z księdzem, to napiszę Ci w jakim kościele. 

― uśmiechnąłem się, patrząc na swoją dziewczynę. 

L: Jest mały problem, nie jestem już sam. Mielibyście coś przeciwko, jakbym przyjechał z dziewczyną?

― chłopak zarechotał. 

T: No co ty. Darcy się już cieszy, że w końcu próbujesz żyć normalnie. Jeszcze będę musiał wyswatać z kimś Becky, żeby nie było aż tak niezręcznie. 

― podrapałem się w kark. 

L: I tak będzie. Dobrze wiesz, ale mam nadzieję, że ona też w końcu będzie szczęśliwa.

Wymieniłem z nim kilka zdań, po czym się pożegnałem. Popatrzyłem na Amy, która była już gotowa, uśmiechała się do mnie i wyczekiwała moich wyjaśnień. 

― Mój przyjaciel zaprosił nas na chrzciny swoich synów. Pod koniec miesiąca, pojedziesz ze mną?  ― kiwnęła głową, mówiąc, że nie może się doczekać, kiedy pozna moich przyjaciół. Uśmiechnąłem się do niej tylko, nie chciałem wspominać jej o tym, że przyczyna tego, że moja matka jej nie cierpi, będzie tam, a do tego również będzie rodzicem chrzestnym. 

Pojechaliśmy do moich rodziców. Tata przyjął nas z otwartymi ramionami, a mama nawet się do mnie nie odezwała. Popatrzyłem na ojca, a on tylko wzruszył ramionami, po czym poprosił, abym z nim wyszedł na balkon. Przeprosiłem Amy na chwilę i poszedłem za ojcem. 

― Matce nie podoba się to, że z nią jesteś. Dobrze wiesz, że uwielbiała Becky. ― zagryzłem wnętrze policzka. Miałem ochotę zacząć się drzeć, że ja i Beck to przeszłość, ale na szczęście się powstrzymałem. Nie chciałem psuć tego wieczoru, mimo że atmosfera była i tak bardzo napięta. 

― Co robisz dziewczyno! ― krzyknęła moja matka. Poszliśmy do kuchni, mama miała zapiekankę na sukience, a Amy stała bez ruchu. 

― Nie zrobiłam tego specjalnie. ― powiedziała płaczliwie dziewczyna. ― Chciałam tylko pomóc. ― podszedłem do niej i objąłem ją. 

― Kolacji nie będzie. ― zacisnęła zęby. ― Lepiej będzie, jak już pójdziecie. ― cieszyłem się, że pomieszkiwałem u Amy, bo nie wytrzymałbym w tym domu. 


I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz