55.

3.2K 151 13
                                    

Następnego dnia poszłam na spacer z psem. Theo miał coś ważnego do zrobienia, dlatego nie trułam mu dupy z tym, żeby ze mną szedł. Za to umówiłam się z Loganem. Kiedy byłam w parku spotkałam Flinna i Leona oraz kilku innych innych chłopaków, których nie miałam okazji poznać. Nie patrzyłam w ich stronę, nie chciałam aby ktoś zwrócił na mnie uwagę, nie udało się. 

- Becky! - Krzyknął Flinn. - Rex. - Pogłaskał psa i przytulił mnie.

- Hej młoda. - Tak samo przywitałam się z Leonem. -  Jesteś u Logana?

- Nie, u Theo. - Powiedziałam, a resztą chłopaków uniosło brew.

- Powiedzieliście mu? - Zaprzeczyłam. - To dajcie znać, wtedy to opijemy.  - Kiwnęłam głową i się zaśmiałam.

- A wy się pogodziliście? - Zapytałam. 

- Zerwaliśmy z nimi. - Powiedział Flinn, teraz wypłakują smutki u Olivii. - Reszta chłopaków przyglądała mi się z uwagą, czułam się bardzo niekomfortowo, chciałam jak najszybciej stamtąd iść, ale żeby nie zrobić przykrości chłopakom nadal stałam jak słup soli i jakoś starałam się nie zwracać uwagę na nich. 

- To ja już pójdę. - Powiedziałam kiedy niedaleko nas zobaczyłam Logana. Pożegnałam się z nimi i podeszłam do swojego chłopaka. - Hej. - Przytulił mnie i dał małego całusa w usta.

- Co tam? - Zapytał biorąc mnie za rękę. - Zdradzasz mnie z moimi przyjaciółmi? - Uniósł brew i lekko napiął mięśnie. 

- Tsa. - Mruknęłam. - Trójkącik mamy. - Zaczęłam się śmiać. - Już tak się nie napinaj, bo Ci te balony pękną i będziesz wyglądał jak ciota. - Brunet patrzył na mnie wrogim wzrokiem starając się sama nie wiem co zrobić. Jedyne co mu się udało to to, że zaczęłam się brechtać. - Już skończyłeś udawać groźnego? 

- Jestem groźny. - Powiedział poważnie. - Tylko nie dla Ciebie. 

- Taka taryfa ulgowa tak? - Kiwnął głową. - Oh dziękuje łaskawco. - Przytuliłam go, po czym wybuchnęłam głośnym śmiechem. 

- Kopne Cię. - Lekko się wypiłam w jego stronę, ale zdałam sobie sprawę, jak z innej perspektywy może to wyglądać, dlatego szybko się wyprostowałam. Logan zaczął się brechtać, ale nie skomentował tego. Już bez żadnych słów szliśmy przez park, Rex w pewnym momencie zobaczył wiewiórkę i zaczął biec w tamtą stronę ciągnąc mnie za sobą, a ja chłopaka. Zatrzymaliśmy się dopiero przy ławce, gdzie koło drzewa przywiązałam psa i dałam mu czas na wypatrywanie rudych zwierzątek, a oboje usiedliśmy. - Muszę Ci coś powiedzieć. - Uniosłam brew. - Za  trzy dni muszę wyjechać. - Zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć kontynuował. - Mój ojciec wymyślił sobie, że mam z nim jechać na jakąś konferencję czy coś w tym stylu. 

- Skoro musisz. - Powiedziałam. 

- Jak wrócę znowu gdzieś pojedziemy. - Powiedział. - Może tym razem z Theo? 

- Pierw będziemy musieli mu powiedzieć, no chyba, że będziesz chciał udawać przez cały czas. 

- Powiemy mu od razu jak wrócę. - Kiwnęłam głową na zgodę. 

____________

Miłego jutra wam życzę <3 

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz