Z restauracji wyszliśmy jakieś dwadzieścia po szóstej. Optymalna droga na obrzeże miasta zajmowała półgodziny, a widząc wielki ruch na drodze musiałam zacząć działać.
- I jak Ci się podobało? - Zapytał brunet.
- Było miło. - Poprawiłam włosy.
- Tylko miło? - Uniósł brew.
- Bardzo miło. - Zaśmiałam się. - Przejedziemy się gdzieś?
- A masz jakieś propozycje? - Kiwnęłam głową.
- To łap kluczyki i prowadź.
- Chcesz abym nas zabiła? Nie ma mowy, twój wóz, ty prowadzisz. - Zaśmiał się i wziął ode mnie kluczyki.
- To gdzie jedziemy?
- Na obrzeża. - Uniósł brew. - Jedź nie pytaj.
- No dobrze szefowo.
Przez całą drogę chłopak wypytywał po co chce tam jechać. Na szczęście było tak coś w stylu urwiska, z którego było widać oddalone miasteczko, w którym odbywał się koncert charytatywny. Powiedziałam mu, że chce zobaczyć to stamtąd.
- Lubisz komplikować sobie życie co? - Zapytał. - Możemy przecież pojechać tam, a nie chodzić na jakieś urwiska.
- Owszem lubię. - Mruknęłam. - Nie marudź jak baba w ciąży. - Wystawił mi język.
Po upływie dziesięciu minut byliśmy na miejscu, podeszlismy do urwiska i patrzyliśmy w dal.
- Ufasz mi? - Zapytałam.
- A co? Chcesz zobaczyć czy umiem latać? - Zaśmiałam się.
- Nie, ale kucnij chwilę. - Zrobił to o co go prosiłam, związałam mu na oczach chustke po czym upewniłam się czy nic nie widzi i wzięłam go za rękę.
- Co ty kombinujesz? - Zapytał.
- Musisz mi zaufać. - Kiedy doszliśmy w odpowiednie miejsce wszyscy już byli. - Możesz już zdjąć. - Powiedziałam szybko podchodząc do swojego kuzyna.
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO! - Brunet stał jak wryty i ze zdziwioną miną patrzył na każdego. Na końcu zatrzymał się na grupie, w której stałam również ja.
- Nie mogłaś powiedzieć? - Zapytał ze śmiechem. - Wieczne komplikacje.
- Oj zamknij się. - Przytulił się do mnie, a ja dałam mu bluzę.
******
Zabawa trwała w najlepsze, każdy tańczył, rozmawiał albo pił alkohol. Tańczyłam z Theo, który był dość rozkojarzony, pytałam go kilka razy o co chodzi, ale powiedział tylko, że to ze zmęczenia. Może i szukam dziury w całym, ale dam sobie rękę odciąć, że chodziło mu o Darcy. Ona unika go od momentu tego co zrobili, a widać po Theo, że zaczął coś do niej czuć, coś więcej niż przyjaźń.
- Pójdę do toalety. - Powiedział chłopak.
Podeszłam do swojego chłopaka, który prowadził żywą dyskusje z chłopakami. Usiadłam koło niego i chciałam wziąć wódkę.
- Ja Ci poleje. - Powiedział Flinn.
- Jej już starczy. - Powiedział mój chłopak. - Za dużo już wypiłaś. - Przewróciłam oczami.
- Oj marudzisz. - Powiedziałam. - To drinka mi zrób.
Kilka minut później zostałam sama z Loganem, oparłam głowę o jego ramię i przyglądałam się innym.
- Chodź na zewnątrz, gorąco tu.
- To idź, ja zaraz przyjdę. - Podeszłam do Darcy, która od razu zaciągnęła mnie do damskiej toalety.- Co się stało?
- Zrób coś ze swoim kuzynem. - Powiedziała. - Łazi za mną cały czas i nie dociera do niego, że nie chce z nim gadać.
- Zakochał się. - Przewróciła oczami. - Rozumiem, że nie chcesz psuć waszej przyjaźni, ale..
- Właśnie, przyjaźni. Znamy się od sześciu lat i od zawsze było mówione, że między mną, a nim czy Loganem nie będzie nic innego.- Złapała się za głowę. - Muszę sie stąd urwać.
- Poszłabym z tobą, ale..
- Spokojnie, wezmę jedną butelkę i pójdę do domu. Nie mam daleko. - Westchnęła. - Leć do niego.
Pożegnałam się z nią i wyszłam na dwór. Przed wejściem na salę go nie było. Obeszłam to z prawej strony i też nigdzie go nie widziałam.
- Widziałeś gdzieś Logana? - Zapytałam Johna.
- Tak, ale raczej nie chcesz tam iść.
- Czemu? Gdzie on jest? - Podszedł do nas Flinn.
- Co się dzieje.
- Gdzie on jest?
- Za tą szopą. - Od razu tam poszłam.
To co tam zobaczyłam odbiło się na mnie gorzej niż mogłabym kiedykolwiek pomyśleć. Logan był o krok od wyruchania Olivii. Kilka razy otwierałam usta i zamykałam.
- Beck... Kurwa.- Ktoś mnie złapał za ramię. - Chodź.- Zabrał mnie stamtąd.
- Idę do Darcy. - Powiedziałam biegnąć od razu do damskiej toalety. Niestety jej tam nie było, wzięłam telefon i zadzwoniłam do niej.
Darcy: Co jest?
Becky: Gdzie jesteś?
Darcy: Na sali jestem. Biorę wódkę i zmywam się stąd, a co jest?
Becky: Weź dwie butelki, idę z Tobą, będę przed salą.
- Becky.. - Popatrzyłam na Flinna obojętnym wzrokiem.
- Spadam stąd. - Mruknęłam. - Życz ostatni raz Loganowi najlepszego i przekaż, żeby się do mnie nie zbliżał. - Podeszła do nas Darcy.
- Co się stało? - Chłopak otwierał już usta, ale go wyprzedziłam.
- Idziemy stąd, chodź.
________________
JUTRO ROZDZIAŁU PRAWDOPODOBNIE NIE BĘDZIE!

CZYTASZ
I'M FINE
Teen FictionBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...