54.

3.3K 147 0
                                    

Minęły dwa dni. Już byliśmy pod domem Theo. Siedziałam w samochodzie Logana i modlilam się, abym nie musiała tam iść i rozmawiać z Theo. Brunet dzwonił do niego i powiedział, że zgodziłam się z nim porozmawiać. Ponoć się ucieszył z tego powodu, ale wiem, że kazanie mnie nie ominie.

- Nie chce tam iść. - Powiedziałam. - Przełożymy to? Najlepiej do następnego życia?

- Słońce, nie możesz go całe życie  unikać, jesteście rodziną. On się o Ciebie martwi.

- Wiem, ale..

- Nie ma żadnego ale. Pójdziesz sama czy mam Cię zanieść? -
Westchnęłam i wysiadam z samochodu. Zrobiłam dwa kroki w stronę domu, po czym wróciłam się.

- Możesz mnie zanieść, sama tam nie pójdę. - Chłopak się zaśmiał, ale wysiadł z samochodu, po czym przerzucił mnie przez ramię. - Ale nie jak worek na ziemniaki. - Znów się zaśmiał.

- Na razie nic mu nie mów o nas. Nie wiem jak zareaguje.

- Okej. - Zadzwonił dzwonkiem, a nie całą minute później stanął przed nami. Theo. Na szczęście byłam odwrócona do niego tyłem i nie musiałam jak na razie patrzeć mu w oczy.

- Zabezpieczenie. - Zaśmiał się Logan. -   Zwiąż ją. - Powiedział stawiając mnie na ziemi.

- Głupek. - Mruknęłam, za co dostałam po tyłku. - Pieprzony hefalump! - Zaczęli się śmiać. 

- Nie będziesz nigdy bajek oglądać. - Powiedział mój chłopak. 

- Będę. - Powiedziałam wystawiając mu język, za który złapał. 

- No i było pyskować? - Wystawiłam mu środkowego palca. 

- Coś mnie ominęło? 

- Dogadujemy się. Widać co nie? - Kiwnął głową. - Dobra, ja lecę do chaty. Do zobaczenia! 

- Moje walizki! - Krzyknęłam za nim. 

- Później Ci przywiozę! - Westchnęłam. 

Weszliśmy z Theo do domu. Ja od razu usiadłam na kanapie i czekałam na rozwój wydarzeń. Sądziłam, że zacznie się krzyk, wyrzuty czy chociażby jakieś pytania z jego strony, ale on tylko do mnie podszedł zniżył się do mojego poziomu i mocno przytulił. Odwzajemniłam gest, trwaliśmy w uścisku kilka minut, w końcu Theo się odsunął i spojrzał mi prosto w oczy. 

- Dlaczego to robisz? - Zapytał. - Chce Ci pom..

- Wiem, Logan mi bez przerwy o tym nawijał. Zgodziłam się porozmawiać, bo sama mam już tego dosyć i już przestałam to robić. - Przekręcił głowę na bok, co było troszkę śmieszne, ale powstrzymałam się od śmiechu. - Logan łaził za mną krok w krok i wyjebał wszystkie moje żyletki. - Chłopak westchnął, a ja się cicho zaśmiałam. - No i zrozumiałam wszystko. 

- Pomógł Ci. - Stwierdził. - To dobrze. - Uśmiechnął się. - Teraz mów przez co to robiłaś. Masz jakieś problemy w szkole, a może z Helenem, albo coś Ci coś zrobił.. - Zatkałam mu usta ręką. 

- Daj mi dość do słowa okej? - Kiwnął głową. - Przez ojca. - Powiedziałam mu wszystko, jak się czułam za każdym razem kiedy z nim rozmawiałam lub jak na mnie patrzył. Czułam się przy nim jak śmieć i nie zapowiadało się na jakąkolwiek zmianę. Serce mnie bolało na każdą myśl, a to co robiłam dawało ukojenie. Tak jak niektórym narkotyki czy zioło. 

___________

Dzisiaj krótki. 

Chyba w końcu Becky się ogarnie i przestanie to robić. 

Chyba...

Bay 🤭

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz