— Co to ma być?! — do łazienki wpadł Sammy. — Beck? — uniosłam brew.— Dlaczego płaczesz? — dotknęłam swojego policzka, był mokry.
— Nie nic. — powiedziałam krótko. — Zamyśliłam się. — odwróciłam się do lustra i jak gdyby nic, wzięłam do ręki szczotkę i rozczesałam włosy. — Idziemy? — zapytałam, ale widząc jego minę, dodałam. — Nie musisz się martwić, wszystko jest w porządku.
— Ale ty nigdy nie płaczesz. — podszedł do mnie i mnie przytulił. — Przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. — szepnął.
— Wiem, ale jak na razie nie potrzebuje rozmowy. — uśmiechnęłam się. — Proszę, nie mów Pam, nie chce słuchać kazań. — kiwnął głową i oboje wyszliśmy z łazienki.
— No w końcu! — krzyknęła. — Ile można siedzieć w łazience? — mruknęła. — Chodźmy już, zjemy na mieście. — wzięłam jeszcze portfel i telefon, po czym wyszliśmy z pokoju. Ally miała przyjść na dwunastą, a mój ojciec już od szóstej był w pracy. Od tych kilku lat, nasz kontakt poprawił się; dogadywaliśmy się, nie było między nami jakiś większych kłótni. Było lepiej, niż mogłam sobie to wyobrazić. Jeśli chodzi o moją matkę, to nie chciałam z nią utrzymywać kontaktu. Do wyprowadzki unikałam ją, jak ognia, nawet przez jakiś czas nie chodziłam do szkoły, bo ciągle przychodziła pod dom. — Słyszysz? — popatrzyłam na przyjaciółkę, która zaczęła się śmiać.
— O co ci chodzi? — zapytałam całkowicie zdezorientowana.
— Znowu odleciałaś. — mruknęła. — Jakiś koleś do Ciebie podszedł i zaczął zarywać, a ty po prostu go ominęłaś i poszłaś dalej. — tym razem ja się zaśmiałam.
— On do mnie coś gadał? Myślałam, że bełkotał sam do siebie. — oboje wybuchnęli śmiechem. — Chodźcie na te zakupy, bo głodna jestem. — poklepałam się po brzuchu.
Chodziliśmy po sklepach kilka godzin. Ja i Sammy mieliśmy już dość, zwłaszcza że wybraliśmy już nasze stroje na imprezę. W końcu postanowiliśmy sami jej coś wybrać, a biorąc pod uwagę to, że chciała "kogoś upolować", to strój musiał być wyzywający. Wybraliśmy jej opinającą, czarną sukienkę, która była krótsza niż do połowy ud, idealnie podkreślała jej atuty.
— Następnym razem od razu Ci coś wybierzemy. — mruknęłam. — Ile to można siedzieć w jednym sklepie?! — oburzyłam się. — Chodźcie na pizze. — mruknęłam, ciągnąć ich w odpowiednią stronę. — Muszę sobie wynagrodzić te godziny tortur.
LOGAN
Z samego rana poszliśmy do dziekana. Wszystko dokładnie omówiliśmy, widać po nim było, że był zadowolony z naszego wyboru, Jeff miał w sumie wyjebane, ważne było to, że odpocznie od Sary. Ja miałem mieszane uczucia, ale już i tak nie było odwrotu.
― Nie wiem, jak to się stało, ale liczyłem, że wybierzecie tę uczelnię. ― zaśmiał się. ― Wszystko jest już załatwione i jak dla mnie możecie nawet jutro lecieć. Chyba że macie jakieś sprawy do załatwienia.
― Ja muszę coś załatwić. ― powiedział Jeff. ― Polecimy pojutrze. ― mężczyzna kiwnął głową. Po czym kazał nam wrócić na wykłady.
My oczywiście nie poszliśmy, bo każdy z nas chciał się przygotować. Jeff musiał zadzwonić do rodziców i pogadać ze swoją dziewczyną. Byłem pewny, że zrobi mu aferę, a potem będzie wydzwaniać co pięć minut. Szkoda mi było chłopaka, ale cóż mogłem poradzić? Taką sobie wybrał, to niech się męczy.
Ja musiałem powiedzieć o wszystkim rodzicom. Z tego, co mi się kojarzyło, jego znajomy miał firmę w tamtym mieście. Chciałem go poprosić o to, żeby załatwił nam jakiś hotel na poziomie, bo nasza uczelnia wynajmie pokoje w tych najgorszych. A mnie rodzice przyzwyczaili do luksusu, więc sorry, nie będę spał w melinie.
― Cześć Logan. ― przywitał mnie ochroniarz budynku. ― Przyszedłeś do ojca?
― Ta, jest u siebie? ― wzruszył ramionami.
― Zapytaj sekretarki. Błąkała się tu gdzie dopiero. ― podziękowałem mu i wszedłem do środka. Inny ochroniarz wpuścił mnie do środka i od razu przyniósł mi kartę, dzięki której mogłem wszędzie wejść. Ojciec nie ukrywał przede mną i mamą niczego w firmie, więc na luzie mogłem się pałętać po budynku.
Rozejrzałem się wokół, nieopodal zauważyłem Galinę, sekretarkę ojca. Była starsza ode mnie tylko o trzy lata i musiałem przyznać, że podobała mi się. Miała długie, szczupłe nogi, zgrabny tyłek i dość spore piersi. Ubierała się dość wyzywająco, ale sekretarki chyba tak mają.
― O Logan. ― uśmiechnęła się, kiedy mnie zauważyła. ― Przyszedłeś zabrać mnie na kawę? ― zaprzeczyłem. ― No cóż, było warto zapytać. ― zaśmiała się. ― Twój ojciec jest na zebraniu, wschodnie skrzydło, pokój numer trzysta trzy. Jednak mogę Cię zaprowadzić do jego gabinetu. ― zalotnie się uśmiechnęła.
― To po drodze kupię Ci kawę. ― zaśmiałem się. W automacie kupiłem nam kawę i udaliśmy się na najwyższe piętro. ― Z kim ma to spotkanie?
― Nie wypowiem nazwiska tego kolesia. ― zaśmiała się i podeszła bliżej mnie. ― Ale mamy sporo czasu. ― dotknęła mojego policzka i lekko pocałowała mnie w usta. Niewiele myśląc, pogłębiłem pocałunek i położyłem jej ręce na pośladki. Uśmiechnęła się i odsunęła, bo byliśmy już na odpowiednim piętrze, a do windy chciało wejść kilka osób. ― Mały numerek, zanim twój tatuś przyjdzie? ― szepnęła mi na ucho, kiedy weszliśmy do gabinetu. ― Ta kanapa wygląda na wygodną, na biurku też będzie dobrze. ― Jak na zawołanie do środka wszedł mój ojciec.
― Szukam Cię wszędzie! ― podniósł głos, patrząc na Galinę. ― Odwołaj mi wszystkie spotkania do końca tygodnia. ― warknął, a ona od razu wybiegła z pomieszczenia.
###

CZYTASZ
I'M FINE
أدب المراهقينBecky od pięciu lat była zdana tylko i wyłącznie na siebie, nie miała przyjaciół, na których mogłaby polegać i zwierzać się ze swoich problemów. O pomoc ojca nawet nie liczyła, od zawsze miał ją głęboko w duszy, nawet gdy jeszcze z nią mieszkał. Dz...