*5*

1K 52 2
                                    

Do domu wróciłam wczesnym wieczorem. Byłam wykończona tym całym dniem i w pewnym momencie wolałam siedzieć na wykładach niż łazić po sklepach. Zdecydowanie byłam zwolenniczką kupowania przez internet.

W domu był mój ojciec i Ally. Siedzieli na kanapie i oglądali telewizje. Pasowali do siebie, a ja czekałam na moment, kiedy w końcu zaiskrzy między nimi.

― Ty w domu? ― zapytałam zainteresowana.

― Zrobiłem sobie wolne. ― mruknął. ― Sekretarka mnie wkurwiła. ― ta kobieta miała tyle wdzięku, jak łysy kot. Chociaż nie wiem, czy czasem nie obrażam kotów. Zawsze jak ją widziałam, to miała spódnice, która nie zasłaniała jej calego tyłka, koszule z rozpiętymi guzikami, aby wystawały jej te olbrzymie balony, i wysokie szpilki. Co jakiś czas miałam ochotę podstawić jej haka, żeby się wywaliła, ale jakoś nigdy nie wdrążyłam swojego planu w życie. ― A jak Tobie minął dzień?

― Był męczący. Pam i Summy wyciągnęli mnie rano na zakupy. Gdybyśmy nie pogonili tej zakupomaniaczki, to pewnie nadal byłabym w centrum. ― usiadłam obok niego. ― A ty Ally co dzisiaj robiłaś? I gdzie Rex?

― To co zwykle. ― mruknęła. ― Posprzątałam, wyprowadziłam psa, zrobiłam obiad i znowu sprzątałam. ― westchnęła. ― Śpi w twoim pokoju. ― kiwnęłam głową.

― Możesz dzisiaj wyjść wcześniej. ― mruknął tata. ― Jutro też będę cały dzień, to nawet nie musisz przychodzić. Zapłacę Ci za ten dzień tak jak zwykle.

― Prosze się nie gniewać, ale jak usłyszałam od Becky o żywej zapiekance, to wolę przyjść i zrobić Wam ten obiad. ― zaczęłam się śmiać, przypomniał mi się dzień, kiedy on chciał zrobić nam obiad. ― Becky nie wybaczyłaby mi, gdybym została w domu.

― Przyszłabym do Ciebie na obiad. ― uśmiechnęła się.

― Ona wcale nie oddychała. ― oburzył się ojciec. ― Po prostu za krótko trzymałem ją w piekarniku. ― obie zaczęłyśmy się śmiać. ― Z babami. ― mruknął, po czym wstał. ― Nie mów mi Pan, bo jestem tylko o pięć lat starszy. Wystarczy Stanley lub Stan. ― kobieta uśmiechnęła się i kiwnęłam głową. ― A teraz Panie wybaczą, pójdę się położyć.

LOGAN

― O czym chciałeś ze mną porozmawiać? ― zapytał ojciec, kiedy cała złość z niego wyleciała.

― Wylosowali mnie i Jeffa do projektu "Rusz w Wielki Świat" pojutrze mamy lecieć do Stanów. ― powiedziałem krótko. ― I chciałem zapytać, czy mógłbyś nam załatwić jakiś hotel, w którym nas nikt nie zabije. ― westchnął.

― Jakie miasto? ― ojciec wyciągnął telefon i do kogoś zadzwonił. ― Cześć Stan, wybacz, że Cię obudziłem, ale mam sprawę.... ― kilka minut później rozłączył się. ― Mój przyjaciel udostępni Wam jedno mieszkanie w swoim wierzowcu. Jeśli coś zniszczycie, pokryjecie to z własnych kieszeni. Powtórz to Jeffowi.

― Dzięki staruszku. ― uśmiechnąłem się.

― Powiedz o tym matce, jak wrócisz do domu. ― kiwnąłem głową i wyszedłem z jego biura. Od razu poszedłem w stronę tej samej windy, z której wysiadłem kilkanaście minut temu, ale usłyszałem jęki, więc skierowałem się do innej.

Mary nie była zadowolona tym wyjazdem. Bała się, że podobny wypadek może się powtórzyć. Milion razy powtarzałem jej, że nic takiego się nie stanie i będę na siebie uważał oraz obiecałem dzwonić dwa razy dziennie, aby utwierdzać ją, że wszystko jest w porządku.

BECKY

Minęły dwa dni, był piątek. Pam cały czas podniecała się tym, że już za dwadzieścia parę godzin, będzie mogła pójść w balet. Ja i Sammy od razu ją uprzedziliśmy, że będziemy jej pilnować i nie puścimy jej nigdzie z kimś obcym. Nie interesowało nas to czy ją swędzi, czy nie. Najważniejsze dla nas było, żeby była cała i zdrowa. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby jakiś typ wywiózł by ją do burdelu.

Na imprezach, każdy z nas miał swoją rolę. Pam była od tańca, podrywu i towarzystwa. Sammy to ten trzeźwo myślący, a ja nałogowa pijaczka. Mimo że pożegnałam się z poprzedni życiem, to nie oduczyłam się dużo pić. Oczywiście takie "wybryki" miały miejsce tylko na imprezach, bo normalnie to unikałam alkoholu.

― Ale mam dla Was newsa! ― podbiegł do nas Samuel. ― Od poniedziałku, na trzecim roku będą dwa gachy z wymiany! ― nie wiedziałam z czego on się tak cieszył, już zdążyłam zauważyć, że sporo obcokrajowców przylatuje tutaj na kilka mięsiecy. ― Ale wiecie co w tym wszytstkim najlepsze?! Tam na wymianę lecą "nasze ukochane" bliźniaczki!

― Żartujesz?! ― ucieszyła się Pam.

― W końcu! ― krzyknęłam. ― Jeszcze trochę, a którąś bym zabiła. ― zaczęli się śmiać.

Te dwie lale działały nam na nerwy. Zachowywały się jak latawice, nie chciało im się uczyć, a więc pracowały dupami. Chyba nie było wykładowcy, który by je nie dupczył.

###

Z racji, że nie jestem zwolenniczką walentynek, to macie rozdział na dzień singla ;)

Możecie napisać, co myślicie o nowej okładce ;p

I'M FINEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz