Rozdział 4.

392 31 1
                                    

          W skupieniu słuchała słów Aizawy i wykłócających się uczniów. Po tym co przeszli na egzaminach, będąc już w szkole musieli być przerażeni myślą, że mogą to wszystko stracić. Tyle że Aizawa nie miał takiej mocy, nie mógł nikogo wyrzucić. To był blef.

- Mika. Teraz ty. - odezwał się do dziewczyny, rzucając w jej stronę piłkę. Chwyciła ją lewą dłonią, dobrze wiedząc, że z drugiej by wypadła.

- A-ale sensei! - odezwał się Deku. - Ona nie może, ma... Jej ręka. - plątał się chłopak, zwracając uwagę innych na swoją osobę. Kiedy to do niego dotarło, zaczerwienił się cały.

Mika spojrzała na Aizawę nieodgadnionym spojrzeniem. Zastanawiała się czy jego obowiązkiem jest odpowiedzenie czegoś zielonowłosemu czy może to leżało po jej stronie.

- Nie właź mi znowu w drogę. - warknęła w stronę niższego. - Przez ciebie nie mogę zginać palców. Bo wpierdoliłeś się ze swoimi chudymi łapkami przede mnie. Gdyby nie ty, to nic by mi nie było. - skrzywiła się, widząc jego szklące się oczy. Wprawdzie nie wiedziała czy udałoby się jej nie zrobić podobnej krzywdy. Jednak jojo było planem b, którego ryzyko znała, więc nie rozważała go używać w pierwszym miejscu. - A tak obojgu nam stała się krzywda. - prychnęła z goryczą, odchodząc od chłopaka.

Mijając pana Aizawę, poczuła chłód od niego bijący, jakby w ten sposób chciał skarcić ją za złe zachowanie. Przepchnęła Kacchana z przed białej linii, podrzucając piłkę w lewej dłoni. Blondyn warknął na koleżankę jakieś przekleństwo, ale posłusznie odsunął się kawałek.

Rzuciła piłką na 51 metrów, używając lewej ręki. W następnych zadaniach też nie wypadła najgorzej, jak na osobę bez zdolności. Mimo problemów z ręką, była szybka, silna i wytrzymała. Skończyła więc na 11 miejscu.

Większość czasu spędziła przyglądając się Midoriyi. Jego indywidualność była niebezpieczna. I dla samego chłopaka jak i dla otoczenia. Nie zapanował nad mocą do tej pory. I do tego te słowa Kacchana, które ciągle chodziły po głowie brunetki, że Midoriya jest nieobdarzony. Jakie było prawdopodobieństwo, że po 14. roku życia objawiła się u niego zdolność? Były już takie przypadki? Mika potrzebowała informacji.

- Koniec ćwiczeń. W klasie znajdziecie programy nauczania. Zapoznajcie się z nimi. - zakończył Aizawa, zaczynając się od oddalać. Mika zignorowała jego przenikliwe spojrzenie, które jej rzucił. Być może nie tylko jej, nie miała czym się martwić.

- Ej, Kacchan. - dogoniła oddalającego się blondyna, dorównując z nim kroku.

- Czego chcesz?! - warknął, nawet na nią nie patrząc.

- Deku. - powiedziała, spoglądając na zielonowłosego, idącego kilka osób przed nimi. Żyłka na czole chłopaka drgnęła niebezpiecznie. - Co z nim? - zapytała od niechcenia i bez dokładnego sprecyzowania.

- Jak to co, kurwa?! Jest nieobdarzony! Nie wmówicie mi, że ten frajer coś potrafi. - wkurzył się jeszcze bardziej, a dziewczyna, nie chcąc podjudzać jego złości, postanowiła się już zamknąć.

- Też jestem nieobdarzona, ale nie potrafię rzucać piłką na 700 metrów. - brunetka wydęła wargę, zasmucona. Chciała przekierować uwagę blondyna na siebie.

- Że co, kurwa?! - zdziwił się, zatrzymując w miejscu. - To jak niby zdobyłaś tyle punktów? - ściszył głos, nadal nie pozbywając się jednak groźnego wyrazu twarzy i pulsującej żyłki.

- Pożyczyłam sobie jednego z robotów, a ten wykonał zadanie za mnie. - uśmiechnęła się dumnie, przymykając oczy. - No i uratowałam sflaczałego Deku, który postanowił sobie spadać jak matoł. - pokręciła z politowaniem głową. Midoriya był roztrzepany jak jego niepoukładane kłaki. - Rety, on naprawdę ma coś nie tak z głową. - przyznała, drapiąc się po karku. 

          Wrócili do klasy, zapoznając się z nowymi planami dnia, jak prosił Aizawa. Szatyna od razu gdzieś wcięło, więc nie mieli do kogo kierować nurtujących ich pytań. Dopiero od następnego dnia miały zacząć się normalne zajęcia, więc póki co nie musieli się obawiać żadnych niespodzianek.

- Kacchan, czekaj! - zatrzymała blondyna, przed wyjściem ze szkoły. O dziwo poczekał aż do niego podbiegnie. Nawet nie miał tak wkurzonej miny jak cały dzisiejszy dzień.

- Czemu za mną leziesz? - warknął poirytowany, poprawiając plecak na ramieniu.

- Czemu na mnie czekałeś? - odbiła piłeczkę, sprawiając że chłopak już jej nie odpowiedział. Warknął jedynie, poirytowany brakiem argumentu. - Chodźmy na jakieś żarcie! - zaproponowała, chwytając blondyna pod ramię.

- Nigdzie z tobą nie idę, puszczaj, wariatko! - próbował się wyrwać, ale siłą pociągnęła go w stronę małej knajpki niedaleko szkoły. Była tańsza i lepsza niż stołówkowe żarcie.

W połowie drogi przestał się już zapierać nogami i w spokoju pozwolił zaprowadzić się do celu. Mika postanowiła się nie odzywać, widząc że chłopak nie bardzo ma ochotę na rozmowę. Ale w sumie podobną minę miał zawsze, więc być może taki się już urodził.

- Mam nadzieję, że lubisz ostre żarcie. - uśmiechnęła się pogodnie, ciągnąc chłopaka do wejścia.

Kacchan uniósł głowę w górę, spoglądając na szyld restauracji albo raczej małego fast-fooda. Płomienie jarzące się czerwienią i fioletowy napis "Lotos", jakby ta nazwa w ogóle pasowała do branży. Chociaż mogła to być kwestia tego, że w drugiej części lokalu było studio tatuażu, a jadłodajnie dołączono w późniejszym czasie za sprawą tego samego właściciela.

Młodzi usiedli na kanapach w rogu pomieszczenia. Dziewczyna pozwoliła Kacchanowi oglądać wnętrze lokalu, w tym czasie czytając mu menu z poleceniem zatrzymania jej, kiedy coś go zainteresuje.

- To co? Przeczytać jeszcze raz? - zapytała, krzyżując z nim spojrzenia, kiedy w końcu zwrócił na nią uwagę.

- Co? Mówiłaś w ogóle coś? - zdezorientował się i ją przy okazji też.

- Nawet mnie nie słuchałeś? - mruknęła urażona, świgając w jego stronę kartę dań i karząc coś sobie wybrać.

          Siedziała na kanapie, jednocześnie przeglądając świeżo dodane wiadomości, oglądając serial i słuchając w tle muzyki. Miała dwie godziny do rozpoczęcia swojej zmiany, więc korzystała pełną parą z wolności.

Świeżo ugotowana zupa stała na płycie indukcyjnej, stygnąc powoli. Zrobiła ją na szybko i na szybko zjadła, nie czując się dziś w nastroju do gotowania, ale tym bardziej zamawiania żarcia. Gdyby po całym dniu zapoznawania się z jej nową klasą, z perspektywą długiej nocy za barem, teraz miałaby jeszcze otwierać komuś drzwi, wiedziała że nie potrafiłaby się do tego zmotywować.

Wzięła głęboki oddech, rzucając głową dla odsunięcia od siebie senności. Jasny ekran telefonu, który niby powinien ją pobudzać do działania, teraz sprawiał, że powoli zasypiała. Jedną drzemkę tego dnia już miała, zaraz po szkole. Tyle powinno jej wystarczyć. Do weekendu musiała wytrzymać. 

Odrzuciła komórkę na blat stołu, pauzując netflixa, uciszając bohatera serialu mówiącego właśnie jakieś zboczone teksty. Wstała, prężąc się i jęknęła z przyjemności kiedy jej kości charakterystycznie strzeliły.

W ciągu tych dwóch godzin zdążyła jeszcze posprzątać mieszkanie i zatańczyć kilka układów k-popowych w salonie. I dla odwrócenia uwagi od zmęczenia jak i swojej własnej rozrywki. Wyszła jeszcze na krótki spacer przy okazji wynosząc śmieci.

Było już wyjątkowo późno, więc wolnym krokiem ruszyła w stronę klubu. Ze słuchawkami w uszach i jedną z piosenek Taylor Swift dotarła na miejsce kilka minut przed czasem.  

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz