Rozdział 139.

71 17 0
                                    

          Nikt nie mówił, że zarwanie nocki będzie dobrym pomysłem. Ale Mika nie mogła się powstrzymać kiedy Shigaraki zaczął śpiewać piosenkę do jej starannie nuconej melodii. Potem zaproponował jej wspólną grę i odleciała.

Kiedy zagrali ze sobą pierwszy raz, Mika dała wciągnąć się w gry wideo tylko z jego względu. Był dobry i zapewniał każdemu dobrą zabawę. Kacchan przekonywał nastolatkę, że gość o pseudonimie Rusty to jego najlepszy kolega i znają się już od lat. A blondynowi ufała w takich kwestiach.

Potem dopiero dowiedziała się, że Rusty był Shigarakim Tomurą, a że wyjawienie tej informacji bohaterom równałoby się z końcem ich wspólnych gier, zatuszowała sobie to w pamięci.

Od początku wiedziała, że się do siebie zbliżą. Mika była nieugięta z takimi ludźmi, zamkniętymi na świat, bo Shigaraki taki właśnie był. Potrafiła sprawić, że Junko, Haru i Shizuo się przed nią otworzyli, więc równie dobrze mogła osiągnąć to samo z Tomurą.

Nie chciała używać tego imienia i nazwiska. Źle się jej kojarzyło tak w głębi, a zwłaszcza teraz kiedy okazywało się, że należało ono do All For One'a. A że Tenko nie wydawał się na nią zły gdy zwracała się do niego oryginalnym imieniem, zdecydowała się przy tym zostać.

Jednak poprosił ją by zachowywała stosowny dystans do niego wśród innych członków Ligi, a kiedy Mika gładko mu przytknęła, zrozumiał czemu była taka wyjątkowa dla Overhaula.

Odetchnął jej do mikrofonu, na co dziewczyna przeklęła ostro i kazała mu się zamknąć. Na jego twarzy wykwitł subtelny uśmiech, który za chwile wydał mu się niekomfortowy.

Mika łatwo łamała granice, które ludzie stawiali sobie by się chronić. Robiła to boleśnie, ale potem od razu pokazywała jak niepotrzebne były od początku. Akceptowała cały pakiet, który się jej dawało.

Jak dobrym albo szalonym trzeba było być by nie sprzeciwiać się temu co nosił na swoich barkach człowiek taki jak Kai Chisaki? Był potworem i Tomurze wymsknęło się to gdzieś w trakcie rozgrywki. Ale Mika na te słowa tylko wzruszyła ramionami i powiedziała, że nikt nie jest idealny.

Ona definitywnie była szalona. Miłość i oddanie nic miały do tego jak zachowywała się w stosunku do yakuzy. Była racjonalna i Shigaraki mógł to wyczuć, ale za tym jej delikatnym uśmiechem kryło się jakieś dziwne uczucie, którego nie rozumiał.

Nie była nieodpowiedzialnie zakochana ani wierna mu na tyle by próbować zmienić świat do jego wizji. Ale jednak przedstawiła mu dzisiejszej nocy swój plan i Shigarakiemu odebrało na chwile dech. Wyśmiał ją, ale był pod wrażeniem starań.

Zdecydowanie nie była nieodpowiedzialnie zakochana. Za tym wszystkim co robiła dla Kai'a i Dabiego, nawet jego, kryło się coś gorszego.

- Ludzie mówią chyba na to bezwarunkowa miłość. - opowiedziała mu kiedy spytał. - Może dlatego tak się zachowuje, bo zawsze musiałam zasłużyć na to by być kochaną. Nie wiem. - była szczera. Późna pora działała jak wyzwalacz największych sekretów. A, co dziwne, Mika nie miała ich wiele.

- To nieracjonalne. To słabość. - zdecydował się powiedzieć, na co nastolatka mruknęła, długo zastanawiając się co mu odpowiedzieć.

- Kochanie bezwarunkowo daje mi odwagę by działać. - wytłumaczyła. - Dla innych robię to czego nigdy nie zrobiłabym dla siebie, bo nie uważam, że warto. - kontynuowała. - To nie słabość, Tenko. - uśmiechnęła się szeroko. - Nie, żeby brzmieć tandetnie, ale to nie słabość. To siła. - chłopak wyśmiał ją szybko, idiotycznym parsknięciem.

- Jak chuj. - powiedział tylko, ale z cichą nadzieją, że dziewczyna będzie kontynuować.

- Ojciec wychował mnie tak, bym wierzyła w cuda. - podjęła znowu, na co chłopak zmarszczył brwi. Dawno odłożyli pady i tylko rozmawiali. - Mówił, że cuda zdarzają się tym, którzy mają wiarę.

- Twój ojciec był religijny? - spytał z zaciekawieniem.

- Był oświecony, choć nie pokazywał tego byle komu. - zaśmiała się. - Uważał, że należy mieć w sobie odwagę i wiarę. Wtedy spełniają się marzenia.

- Czemu mi to mówisz?

- Bo tobie też przyda się nieco wiary i odwagi. - zaśmiała się. - Oczywiście to nie wszystko. Ojciec kładł też duży nacisk na faktyczną wiedzę, chłodne myślenie i treningi. Był surowy, ale dobry. - wyszczerzyła się na same wspomnienia o nim. Po alkoholu i w nocy jej uczucia stawały się jasne. Nie tylko tęskniła za wygodą ale i za nim samym.

- Brzmi... miło. - ważył to słowo na końcu języka długo zanim zdecydował się je powiedzieć. - Mistrz też nauczył mnie wielu rzeczy, ale mam wrażenie, że nigdy go nie słuchałem. Musiałem przeżyć coś na własnej skórze, żeby do mnie dotarło. - zdecydował się podzielić. 

- Ciało ukształtować jest łatwiej niż umysł. - odetchnęła, dając sobie chwile ciszy, której chłopak też nie przerwał. - Bo wiesz, Tenko, ja kocham ojca. Ale nie ufam mu za cholerę. - podjęła znowu z radosnym śmiechem na końcu zdania. - Dlatego radzę ci z rezerwą patrzeć na swojego mistrza.

- No wiem. - westchnął, zmęczony tym, że znowu do tego wracają. Wywrócił oczami, ale nie mogła tego zobaczyć. - Za chwile będzie świtać. Nie masz lekcji? - powiedział ze wzrokiem wlepionym w okno balkonowe. Siedział w salonie, kiedy trójka jego towarzyszy spała w łóżku Miki. Ze spokojem mieścili się tam w czwórkę, tak ogromne było.

Dziewczyna odsapnęła, ziewając na jego uwagę. Przyznała mu rację, ale nie zdecydowała się powiedzieć ostatniego słowa. Więc to Shigaraki wylogował się pierwszy, pod wpływem chwili życząc jej miłego dnia. 

Bezwarunkowa miłość dodawała odwagi i siły. Nie umiał stwierdzić czy to prawda. Nigdy nie kochał i nie czuł się kochany. Dla niego życie było tylko wdzięcznością do mistrza i nienawiścią do jego wrogów jak i świata. Powoli zaczynał rozumieć własny umysł i kreował własne poglądy.

Nie widział sensu w tym co mówiła Mika. Choć nie brzmiało to pusto, bo dziewczyna faktycznie wierzyła we własne słowa, to dla niego nie miało wartości. Cuda się nie zdarzały. Dlatego właśnie w nie nie wierzył.

A co gdyby..?

- Pierdolenie. - urwał szybko, odrzucając pada na stolik kawowy i wstał z kanapy. Powlókł do kuchni i wyciągnął puszkę energetyka z powrotem siadając przed telewizorem.

Mika była dobra. Ale nie była dla niego. Tak bardzo jak chciała małymi kroczkami zaciągnąć go na swoją stronę, nie zamierzał się jej dać. Mogła wziąć ze sobą Dabiego jeśli już na nim jej zależało. Chociaż poznając się już na mężczyźnie, wiedział że w środku był zgnity, nawet bardziej od niego. Nie byli do uratowania. Takie były suche fakty, którym nastolatka nie chciała stawić czoła. 

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz