Rozdział 74.

164 22 1
                                    

          Po wnętrzu limuzyny rozniósł się krzyk Miki. Dziewczyna, mimo że zagryzła zęby na rękawiczce Kai'a, poczuła jak szkliwo zgrzyta o siebie. Paznokcie jednej ręki wbiła w skórzany zagłówek fotela, a drugiej zacisnęła w piąstkę, raniąc sobie wnętrze dłoni.

W życiu nie czuła tak przeraźliwego bólu i nigdy, nigdy nie chciała już mieć do czynienia z indywidualnością Kai'a. Była tego pewna.

- Cóż, to chyba na tyle. Wydaje mi się, że o niczym nie zapomniałem, panno Okumura. - zaczął Chisaki, zdejmując dłoń z uda nastolatki. Z kieszeni kurtki wyjął zapasową parę rękawiczek i naciągnął ją sobie na przegub.

Mika otarła krople potu spływające jej po czole. Ciężko dyszała, ale jej nazwisko w ustach Kai'a ocuciło jej przyćmiony umysł.

- Nie po nazwisku, Chisaki. - warknęła. - Starczy Mika.

- Zapamiętam. - kiwnął na nią ugodowo. - Również starczy imię. - dodał. - A teraz, jeśli pozwolisz, pozbędę się ciebie z mojego auta.

Mężczyzna podniósł się się delikatnie na siedzeniu i zbliżył do Miki. Nastolatka rozszerzyła źrenice podążając za tymi bruneta. Wstrzymała oddech zdziwiona nagłym zbliżeniem. Byli tak blisko siebie, że niemal stykali się klatkami piersiowymi.

- Do zobaczenia. - Kai uśmiechnął się do niej przez maskę, chwytając za klamkę samochodu. - Mika. - dziewczyna w ostatniej chwili zrozumiała co się dzieje.

- Cz-czekaj! Zatrzymaj się chocia- - zdążyła krzyknąć, zanim brunet wypchnął ją z auta.

Z kilkoma jęknięciami bólu przeturlała się po ulicy. Od razu podniosła się do siadu, rozglądając się czy ktokolwiek zwrócił uwagę na jej osobę. Skrzyżowała niezręczny wzrok z młodą parą i ich dzieckiem, po czym niemal od razu się podniosła, nie chcąc wzbudzać sensacji swoją osobą. Nie potrzebowała żadnych niekomfortowych pytań skierowanych w jej stronę.

Ruszyła do przodu, od razu wywracając się na chodnik. Przeklęła pod nosem i uniosła głowę, słysząc kilka zmartwionych słów od jakiegoś przechodnia. Jej ciało ogarnęła panika. Ból w nodze minął, przez co wydawała się dziwnie lekka i jakby była odłączona od reszty jej ciała. Mika nie miała pojęcia co się dzieję.

- Nic pani nie jest? Wezwać policję? - zapytał jakiś głos nad nią. Brunetka przełknęła ślinę i tylko zaprzeczyła ruchem głowy. Chwilowo nie mogła z siebie nic wykrztusić. Cała sytuacja docierała do niej z opoźnieniem. Albo uderzyła się w głowę turlając po jezdni. - Może pani wstać? Nie, może lepiej, żeby pani siedziała. Zaraz wezwę karetę. - mamrotał pod nosem chłopak.

- Nie trzeba, dzięki... - mruknęła niemrawo Mika. Uniosła na chłopaka dłoń, dając mu znak że ma się uciszyć. Szatyn zrozumiał ją źle i pociągnął za nadgarstek w górę. Zdziwiona Mika zachłysnęła się powietrzem i w panice położyła dłonie na jego barkach.

Skrzyżowała z nim wzrok, nerwowo zaciskając palce na jego kurtce. Kojarzyła jego twarz. Skądś na pewno, była tego pewna. Wiedziała o tym jej gęsia skórka i szybkie tętno. Ten typ był niebezpieczny.

- Proszę, nie bój się, Mika. - przechodzień uśmiechnął się do niej szarmancko.

- Kim jesteś? - zapytała oschle, nadal nie ściągając dłoni z jego barków. Nie wiedziała czy sama ustanie. Uciec na pewno nie byłaby teraz w stanie. Walczyć tym bardziej.

- Ranisz moje uczucia, tym że nie pamiętasz. - chłopak zrobił skruszoną minę, po czym chwycił podbródek Miki i delikatnie go uniósł.

Dziewczyna pokręciła głową, na tyle na ile pozwalała jej dłoń chłopaka. Czuła że się znali, wiedziała że nie były to jej wymysły. Jednak jej mózg odmawiał posłuszeństwa.

- Naprawdę... Naprawdę nie kojarzę. - wyznała cicho.  Na jej słowa szatyn parsknął śmiechem. Puścił jej podbródek i odsunął się o krok, dając dziewczynie przestrzeń, której teraz nie chciała.

Ręce nastolatki opadły wzdłuż jej sylwetki, a cały ciężar ciała oparła na nodze, nad którą miała teraz władzę. Jej znajomy, którego nie była w stanie sobie przypomnieć, przeskanował jej ciało, znowu parskając. Mika przechyliła głowę, nie rozumiejąc tej reakcji. Szatyn pokręcił z uśmiechem głową, zbierając się, żeby coś powiedzieć.

- Widzę, że z nogą gorzej, huh?

- Aa... - zastanowiła się na głos. - Możesz mi powiedzieć skąd się znamy? Mam mętlik w głowie.

- W swoim czasie, mała. W swoim czasie... - zdecydował się odezwać po krótkiej chwili ciszy. - Póki co, chyba wypadałoby się pożegnać. - pokonał dzielący ich krok i ujął dłoń brunetki całuj wierzch jej dłoni. Dziewczyna pozwoliła mu na to. Mimo faktu zabójczo bijącego serca.

Chłopak pożegnał ją jeszcze ukłonem. Potem się odwrócił i zaczął powoli odchodzić w tylko sobie znanym kierunku.

- Hej! - zawołał jeszcze za nim Mika. - Jesteś wrogiem czy przyjaciele? - zapytała kiedy zatrzymał się i zerknął na nią przez ramię.

- To się jeszcze okaże. - odpowiedział tajemniczo. - Bądź cierpliwa.

Mika westchnęła, wpatrując się w plecy szatyna. Dopóki nie zniknął za zakrętem wywiercała dziurę w jego skórzanej kurtce. Nawet po tym patrzyła się w nieokreślony punkt, jakby miał dać jej jakieś odpowiedzi. Do momentu nie zadzwonienia jej komórki, której dzwonek wybił ją z transu.

- Aizawa, przyjedziesz po mnie? - zapytała do słuchawki, za nim nauczyciel zadał jej masę nieostrych pytań.

- Wszystko dobrze?

- Tak, tylko... - zacięła się, nie będąc pewna jak wytłumaczyć problem z nogą. - Możesz po mnie przyjechać? Nie chcę wracać komunikacją.

- Nie jestem twoim szoferem. - bronił się nauczyciel. - Wyślij adres.

            Myśl, że w tej chwili jej przyjaciele spędzali wspólnie czas w dormitorium była miażdżąca. Może gdyby nie fakt, że sama kisiła się w ciemnym mieszkaniu Aizawy, jej humor byłby lepszy. Ciężko było to przyznać, ale brakowało jej wszechobecnego hałasu. Przyzwyczaiła się do tych krzyków i słyszenia w nich co jakiś czas swojego imienia. Zawsze kiedy wracała do domu czegoś jej brakowało. Na początku zarzekała się i upierała w sobie, że to czego pragnie to odpoczynku po ciężkim dniu. Myślała, że jej klasa wysysa z niej energię, której i tak miała mało. Może jednak prawda była zgoła inna, a każdy w jakiś sposób dodawał jej tej chęci do życia. Byli klasą bohaterską, nic dziwnego więc, że zamiast ściągać się w dół, podnosili na duchu.

Mika od powrotu do szkoły była kłębkiem nerwów. Mimo faktu, że Giran zapewnił ją przez SMSa, że Dabi zajął się niepokorną bestią zamieszkującą w jej domu, bała się tego, że coś mogło pójść nie tak. Ale oboje siedzieli cicho, nie żaląc się na żadne problemy.

Teraz, po tym roku rozłąki, nie była pewna czy może ufać Dabiemu. I to ciągle nawiedzało ją w najmniej oczekiwanych monetach. Męczyła się tym co gnieździło się jej w głowie. I właśnie dlatego nie powinna siedzieć bezczynnie na kanapie Aizawy. Powinna się czymś zająć, jakoś rozerwać.

- Kawa czy herbata? - zapytał szatyn, nastawiając wodę. Mika nie chciała dłużej spędzać wieczorów w tym mieszkaniu. Wiedziała, że za troską Aizawy kryje się coś jeszcze. Nieufność. Wobec Miki.

- Kawa. - mruknęła, spoglądając na nauczyciela znad ekranu swojego laptopa. Potrzebowała rozrywki.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz