Rozdział 112.

100 20 2
                                    

          Całą drogę spędziła udając, że przysypia ze słuchawkami w uszach. Denki działał jej na nerwy, bo nie potrafi opanować swojej porannej energii. Gdyby jeszcze nie był przy tym półmózgiem to może zgodziłaby się na rozmowę z chłopakiem.

Ulga przyszła dopiero w momencie, kiedy zawitali do budynku Komisji. Wtedy Flash skupił całą uwagę blondyna i oboje pozostawili ją w tyle. Czuła się wniebowzięta krążąc po mieście, kilka metrów za swoimi faktycznymi obowiązkami. Ale nie wydawało się jej, żeby Akarui mówił cokolwiek ważnego.

Dzień minął im względnie spokojnie, zwłaszcza że po patrolu Flash zdecydował się zamknąć z nimi w biurze, zamówić pizzę i pogawędzić jakby byli starymi znajomymi. W tym aspekcie ponownie przypominał jej Hawksa. Robił tylko niezbędne minimum, a przynajmniej to pokazywał publice.

Mika uważała, że mimo wszystko był pracoholikiem. Oddał swoje serce i dusze Komisji, podobnie jak Keigo. Mówiły jej o tym jego podkrążone oczy i zapach kawy, który unosił się za brunetem na kilometr.

Kiedy zostały im dwie ostatnie godziny tego dnia, Kagayaki zwolnił ich do domu. W nieprawy sposób obiecał, że w dzienniczku zaznaczy im te dodatkowy czas, więc później nie będą musieli ich nadrabiać. Denkiemu to pasowało, mimo że dzisiejszy dzień spędził wyśmienicie. Dowiedział się kilku ciekawych rzeczy, zjadł dobre jadło i spędził czas na zawziętej rozmowie o swojej indywidualności z kimś, kto wydawał się mieć o niej większe pojęcie niż on. To był udany dzień.

- O matko, nie wziąłem parasola. - zajęczał blondyn, kiedy wyszli z budynku. Deszcz padał już od jakiejś chwili, ale oboje mieli nadzieję, że do czasu ich powrotu do domu, wypogodzi się.

- Masz, weź mój. - zaoferowała się Mika.

- Ale wtedy ty zmokniesz... - niepewnie go od niej przyjął.

- Zadzwonię sobie po kogoś. - odpowiedziała od razu, wyjmując komórkę z kieszeni. - Gdyby Aizawa pytał, to jestem jeszcze na stażu, okej? - spojrzała się na niego tak urokliwie, że z ochotą wziął sobie na klatę to kłamstwo. - Dzięki, Pikachu. Ratujesz mi życie. - położyła mu rękę na ramieniu i po przyjacielu poklepała.

- Jasne, nie ma sprawy. - odpowiedział radośnie. - Ale wiesz, nie miałabyś takiego problemu z wychodzeniem, gdybyś zwyczajnie prosiła o przepustki. Jak reszta z nas. Było się nie wymykać.

- Denki. - Mika odetchnęła, opuszczając swoją rękę, w której trzymała telefon. - Czy ty prosisz się o wpierdol swoimi głupimi przemówieniami? - zapytała, ale chłopak wyjątkowo nie wyczuł groźby w jej głosie. - Przecież wiem jak jest. Nie wiem jak ty, ale ja zwyczajnie nie lubię być ograniczana.

- No dobra, wiem. - uniósł ręce w obronnym geście. - Tylko mówię przecież.

- To przestań. - wkurzyła się Mika, przykładając telefon do ucha, bo Kai nie odpisywał na jej wiadomości.

- Wszystko u ciebie dobrze..? - zapytał z niepewnością, przypominając sobie jej zachowanie po imprezie. Wydawała mu się nieobecna.

- Tak, Denki, dobrze. Nie widzisz, że rozmawiam przez telefon? - mruknęła zirytowana. - Idź, idź już i mi nie przeszkadzaj. - pogoniła go ręką, słysząc że yakuza odebrał telefon.

- Słucham? - spytał, nie będąc pewnym czy słowa Miki były skierowane do niego.

Denki pomachał przyjaciółce i z otwartym parasolem zniknął w tłumie ludzi. Martwił się o Mikę, a wydawało się, że mu mówiła najmniej. To było zrozumiałe, bo w końcu więcej czasu spędzała z Kirim i Bakugo, ale blondyn w dalszym ciągu był jej przyjacielem. Chciał wiedzieć coś o jej życiu i pomóc jeśli byłby do tego zdolny. Liczył, że w czasie tego stażu zbliży się nieco do niej.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz