Rozdział 25.

292 28 2
                                    

          W dzień festiwalu sportu wyspała się jak nigdy. Smaczny posiłek, z którym przyleciał Keigo, który już od jakiegoś czasu stał się jej prywatnym dostawcą żarcia, był jednym z najlepszych ostatnio. Z jakiejś nowej knajpki blisko miejsca jego pracy, co było powodem, dla którego trzeba było podgrzewać go w mikrofali, bo po długim locie zdążył ostygnąć.

Przed szkołą spotkała się z Kacchanem, po którego w roztargnieniu przyszła za wcześnie. Pierwszy raz, bo jego dom wcale nie był jej po drodze. Zwyczajnie rozpierała ją energia, którą jakoś musiała spożytkować.

- Kurwa, musisz być taka głośna? - warknął w jej stronę, chwytając się za głowę. - Jakbyś serio zmieniała się w Kirishimę. - splunął na chodnik.

- A ty czemu tak na to narzekasz? - oburzyła się dziewczyna, biorąc go pod ramię, które z trudem powstrzymał się od wyszarpnięcia. - Przecież ciągle tylko spędzacie ze sobą czas. A jak ktoś wam to wytknie to się zachowujecie obaj jakbyście co najmniej mieli do ukrycia, że się obściskujecie w łazienkach. - Kacchan warknął na nią jak wściekły pies, nie powstrzymując się już od użycia rękoczynów. Popchnął dziewczynę w stronę ślicznego zagajnika róż. Kolczastych tróz.

Mika wpadła w nie, przymykając oczy i zaciskając usta, kiedy poczuła jak kolce wbijają się jej w tyłek i dłonie, którymi się podparła. Tego było jej trzeba w dniu festiwalu. Ran dłoni.

Westchnęła, podnosząc się i podbiegła do oddalającego się Kachcana. Nie kłopotała się z otrzepywaniem mundurka, bo tylko pobrudziłaby go krwią. 

Nic nie powiedziała, wyjmując z kieszeni chusteczki i tamując sobie rozcięcia. Kacchan też. Ograniczył się do zirytowanego warknięcia i odwrócenia wzroku od dziewczyny aż nie dotarli na stację.

          Jechali metrem już którąś minutę, utrzymując nieprzyjemną ciszę. Mika zdecydowała się oszczędzać energię, wiedząc że będzie musiała jeszcze przed rozpoczęciem festiwalu odwiedzić Recovery girl.

- Hej! - oboje unieśli głowę na czerwonowłosego chłopaka, który właśnie szedł, a raczej biegł w ich stronę. - Mika, co tu robisz? - zapytał z uśmiechem na ustach.

Dziewczyna niekontrolowanie uśmiechnęła się na jego widok i dźwięk głosu. Naprawdę go lubiła. Jego całego. Te głupio ułożone kłaki, postawione na kiepski żel, wesoły uśmiech i pogodę ducha.

Spojrzała na Kacchana, który odburknął chłopakowi jakieś usprawiedliwienie obecności dziewczyny obok niego. Wydawał się na nią zły, zupełnie jakby to nie on był sprawcą jej ran na dłoniach.

Odsunął nastolatkę od siebie, a raczej odepchnął, sprawiając że niemal położyła się na jakimś chłopaku obok. Mruknęła tylko coś pod nosem, decydując się nie wszczynać awantury w miejscu publicznym.

Kirishima usiadł na jej miejsce, zaczynając wesoło trajkotać nad uchem Kacchana, a Mika przyglądająca się temu z boku nie mogła uwierzyć, że chłopak wcale się o to nie wkurza.

          Siedzieli w poczekalni, stresując się napiętą atmosferą. Za kilka minut miała zaczynać się pierwsza konkurencja. Mika nie była jeszcze pewna jak w niej zabłyśnie. Bez indywidualności nie mogła za dużo zrobić. Musiała polegać na swojej własnej sile i prędkości, aby wygrać wyścig.

Na szczęście Aizawa załatwił jej specjalne pozwolenie aby miała przy sobie kilka gadżetów. Nie sądziła nawet, że profil bohaterski może się o to ubiegać, bo w historii nie było takiego przypadku. Z góry założyła, że ten przywilej ma tylko wsparcie, nawet nie kłopocząc się, żeby potwierdzić swoje przypuszczenia.

Uniosła wzrok na Deku i Shoto, który właśnie podszedł do zielonowłosego. Każdy w pokoju wytężył słuch, chcąc usłyszeć co ma do powiedzenia mieszaniec.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz