Rozdział 131.

94 21 0
                                    

          Zasiedli w salonie jakąś chwilę temu. Tomie była skrępowana, ale w momencie kiedy młoda kobieta wyciągnęła swoją komórkę i zaczęła pokazywać jej zdjęcia jej syna, rozpłakała się momentalnie. Były to łzy szczęścia, które nie łatwo mogła odgonić.

Zdjęć syna nie miała, tylko to co zobaczyła w telewizji i internecie. Była dumna, ale nie mogła chwalić się sąsiadom, że Hawks jest jej dzieckiem. Nikt nie wiedział. Lata temu Komisja o to zadbała i kobieta zgodziła się na taki bieg zdarzeń. Wtedy liczyło się dla niej tylko znaleźć schronienie, uniknąć odpowiedzialności i pozbyć się syna. Był jej utrapieniem. Tak wtedy uważała.

Z biegiem lat wdzięczność za tego dzieciaka tylko bardziej w niej rosła i nie mogła wybaczyć sobie jak okropną matką dla niego była. Chciałaby cofnąć czas. Postarać się o jego bezpieczeństwo i wygodę bardziej.

Młoda dziewczyna, która uśmiechała się jej teraz nad uchem i opowiadała o jej synu, była jego przyjaciółką. Kiego pomagał jej zostać bohaterką i Tomie nie mogła usłyszeć tego dnia żadnych szczęśliwszych wieści.

Nie rozumiała obecności Dabiego, członka Ligi Złoczyńców, w jej domu, ale nie chciała o to nawet pytać. Co więcej, nie musiała, bo Mika szybko wyjaśniła jej, że mężczyzna był jej bratem, co w zasadzie dodało jej tylko pytań. Ale żadne z nich nie powiedziało nic więcej, poza tylko szczerymi zapewnieniami, że im mniej kobieta wiedziała, tym lepiej dla jej bezpieczeństwa. I ten przekaz był jej wystarczający.

- Ukai to moje panieńskie nazwisko. - wyjaśniła im szybko, rozumiejąc zakłopotanie dziewczyny. - Musiałam do niego wrócić kiedy Komisja zdecydowała się zakopać przeszłości mojego syna. - kontynuowała, pociągając nosem. - Nie powinnam o tym mówić. - dodała szybko, kręcąc głową na boki i w roztargnieniu odkładając filiżankę z kawą, która wylała się jej na dłoń.

Dabi poprawił się na siedzeniu niespokojnie, zaraz wstając, kiedy Mika rzuciła mu wymowne spojrzenie. Chwyciła za nadgarstki kobiety, uspokajając jej nerwy do momentu aż mężczyzna nie wrócił z mokrym ręcznikiem.

- Rozumiem, że uważa pani to za coś złego... wracanie do tej przeszłości. - tłumaczyła Mika, owijając jej poparzone dłonie. - Ale w rzeczywistości nic dobrego nie przyjdzie wam z ukrywania ich zbrodni. - dodała z goryczą. - Nie ważne ile dobrego Komisja dla was zrobiła, to potwory. - skrzywiła się, odsuwając się od kobiety.

- Nie rozumiem, ja...

- Dopuścili się wielu zbrodni.  - Mika pokiwała na nią głową. - Nie mieli prawa w taki sposób przywłaszczyć sobie pani syna. Nie mieli prawa zrobić sobie z niego ich kukiełki. - doprecyzowała. - Fakt, że zmusili Keigo, kiedy był jeszcze dzieckiem, do podpisania tych dokumentów- To... - pokręciła głową, gubiąc wątek w złości i frustracji.

Spojrzała na Tomie, potem Dabiego. Mu też niewiele mówiła o tym czego się dowiedziała. Sama męczyła się z tymi informacjami jakiś czas.

- Keigo podpisał kontrakt z diabłem. Jego życie należy do Komisji. Ale poza tym też życie jego przyszłych dzieci i wnuków. - wytłumaczyła z goryczą.

- Mój synek... - wychlipiała Tomie, zakrywając ręką usta.

- Keigo Takami nie jest wolnym człowiekiem. - uniosła głowę, patrząc na ekran telewizora w którym leciały wyciszone wiadomości. - I nie podoba mi się to. - dodała. - Dobry z niego chłopak, proszę pani. - zwróciła się do kobiety. - Nie chcę, żeby Komisja popchnęła go dalej niż to potrzebne. Nie chcę, żeby wyręczali się nim we własnych zbrodniach i nie chcę, żeby mieli tyle władzy, żeby mogli odebrać mu jego przyszłe dzieci... - mówiła gorączkowo.

Tamie pokiwała jej szybko głową. Mika uznała ją za naiwną. Mimo, że mówiła prawdę, miała przygotowane ze sobą potrzebne dowody. Kobieta jednak zdawała się ich nie potrzebować, gotowa wyśpiewać im wszystko. 

          Wyszli stamtąd osłupieni, ale z początku żadne z nich nie ośmieliło się odezwać. Oboje zjawili się w drzwiach matki Keigo z zamiarem dowiedzenia się czegoś o jego przeszłości co by go pogrążyło i wyjaśniło kilka rzeczy. I dopięli swego, ale na dnie żołądka mieli gorycz.

- Nie spodziewałam się. - rzuciła Mika, kiedy skręcili w ciemny zaułek. Dabi szedł za nią, klikając w ekran telefonu i Mika domyśliła się, że właśnie wysłał wiadomość na grupę, bo jej telefon zawibrował.

- Też. - przyznał z ciężkim oddechem.

- W sensie wiesz. - obróciła się do niego. - Było widać, że coś ma za uszami. Ten jego uśmieszek zdawał się często wymuszony. - Dabi jej przytknął, zdejmując kaptur z głowy.

- Jego ojciec był podrzędnym złodziejem. Zamordował kogoś przypadkiem. - wtrącił Dabi. - Nie był...

- Tak zmyślny jak nasi ojcowie? - zażartowała Mika, sama nie wiedząc do czego dąży ta rozmowa.

- Ta. - mruknął bez celu. - Chodzi mi o to, skoro już porównujemy go do nas... - żachnął się. - że to chyba inny rodzaj bólu kiedy jesteś dręczony przez swoich rodziców, nie mając nawet pojęcia z jakiego powodu. Ty zawsze wiedziałaś, ja też. - rzucił ręką w jej stronę, a dziewczyna niemrawo mu przytaknęła.

Urwali rozmowę, bo za ich plecami pojawiły się Wrota Osnowy i witający ich Kurogiri. Był uprzejmy jak zwykle i nijak nie wydawał się oburzony ich nie tęgimi humorami.

Przeszli przez portal, który zamknął się zaraz za nimi. Wylądowali w jakimś zatęchłym opuszczonym domu, w którym Mika nie miała okazji jeszcze być.

- Fuuj. - skrzywiła się, rozglądając po miejscu. - Co wy tutaj robicie? - zapytała, patrząc po wszystkich obecnych. Brakowało tylko Togi i Twica, którzy okupowali teraz bazę yakuzy.

- Brakuje nam środków, odkąd All For One został zamknięty w Tartarusie. - odpowiedział jej Compress, siedzący razem z Shigarakim przy barze. Młodszy chłopak nie obrócił się do Miki i Dabiego. Zawzięcie patrzył się w przestrzeń.

Brunet nie miał na sobie maski. Nikt z nich nie był ubrany w kostiumy. Wyglądali jakby urządzali sobie tutaj niedoprecyzowaną nockę.

- Taa. - wtrącił Iguchi, drapiąc się po policzku. Oderwał sobie starą skórę i rzucił nią o podłogę. - Tu nie ma nawet bieżącej wody, więc co jakiś czas kąpiemy się u ciebie. - uśmiechnął się do niej figlarnie.

Mika westchnęła obracając się za Dabim, który już leżał rozwalony na kanapie. Była bezsilna z tymi ludźmi.

- I po co wam to było, co? - fuknęła na nich, poczyniając kroki do Shigarakiego i Compressa. - Było się po prostu przebranżowić zawczasu. - szturchnęła ramieniem Tomurę i cwaniacko się do niego uśmiechnęła.

- Daj mi spokój, cholera. - westchnął w przestrzeń, kładąc się za chwilę na blacie.

Mika uniosła wzrok na Compressa, ciekawa czy ma jej coś do powiedzenia na temat stanu młodszego kolegi.

- Mamy zastój. - wzruszył tylko ramionami. - Nudzimy się całymi dniami. - Mika kiwnęła mu ze zrozumieniem głową, wracając zainteresowaniem do niebieskowłosego.

- A może byś z nami zagrał, co, Shiggy? - zapytała, schylając się do niego. Starszy zerknął na nią kątem oka. - Chłopcy ciągle mi narzekają, że ich ulubiony współgracz gdzieś wyparował. - zmarszczyła brwi, przybierając skruszoną mimikę i zmieniając ton. - Spadliśmy w rankingu jako drużyna. Bez ciebie to nie to samo. - pożaliła się, kładąc mu ręce na ramionach i zmuszając, żeby się podniósł.

- Tu nie ma prądu. - westchnął, odsuwając się od niej. Jego ręka podniosła się po szklankę z jakimś alkoholem, ale Mika mu na to nie pozwoliła. Zdzieliła go po łapach i gburnie spojrzała w oczy.

- Nie ma. Starczy alkoholu. - powiedziała ciężko. - Możecie przecież zostać w moim mieszkaniu. Tam jest wszystko co potrzeba. Łącznie ze sprzętem. - spojrzała błagalnie na chłopaka, przygryzając dolną wargę.

Shigaraki uniósł na nią wzrok, mrużąc oczy. Zaraz przeniósł go na Spinnera, który błagalnie na niego patrzył. Magne drzemała na kanapie obok Dabiego i nawet krzyki radość Miki nie były wstanie jej zbudzić, kiedy się zgodził. 

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz