Rozdział 30.

266 26 0
                                    

          Stała naprzeciw swojego rywala, udając że jego osoba wcale jej nie obchodzi. Jednak uśmiech pełen wyższości i pogardy skierowany w nią, bardzo palił jej skórę. Dosłownie czuła jakby miała zemdleć, kiedy chwilę za długo spojrzała w jego oczy.

Błyskawicznie odwróciła głowę.

- Następny pojedynek, nieustraszona, bezwzględna Mika Okumura z 1A! - przedstawiał ją Mic, a tłum na widowni dziko zawrzał. - A przeciwko niej uczeń klasy 1B - Hikado Nona! Uczeń z polecenia, który na pewno jest wart więcej niż wam się wydaje!

Mika uniosła spojrzenie na swojego przeciwnika, czując potrzebę chwycenia za nóż, co po chwili zrobiła. Z zaciekłością spojrzała się na chłopaka, ale ten nie okazał cienia strachu. Bo jakby mógł? Mika była dla niego żadnym zagrożeniem.

- No co jest, Kizia~? - zaśmiał się chłopak, rozkładając ręce. - Nie atakujesz? - posłał jej wyzywający uśmiech.

Stała tam jak kołek już którąś sekundę, zastanawiając się co zrobić. Głos Mica zagrzewający ją do walki słyszała jak przez mgłę. Musiała jakoś odciąć się od chwili obecnej, bo czuła, że w obecności chłopaka szaleje. Chciała ruszyć do przodu, ale strach ją sparaliżował. Plan, który ustaliła wcześniej jakby magicznie wyleciał jej z głosy, pozostawiając w niej miejsce na powracające wspomnienia. Koszmary senne, które teraz śniła też na jawie.

Zacisnęła pięści, drżąc lekko na ciele, kiedy przed oczami zaczęły się jej przewijać sceny z przeszłości.

- Oj, Mikuś, nie przejmuj się. - machnął ręką. - Najlepiej dla ciebie będzie po prostu się wycofać. W końcu wiesz, że mnie nie pokonasz. Nigdy nie miałaś szans w równej walce, zawsze musiałaś uciekać. - uśmiechnął się złośliwie, akcentując ostatnie słowo.

Pomyślała, że chciał ją jedynie sprowokować do ataku, do kompromitacji. Ale słowa chłopaka miały inny skutek. Chciała się wycofać o krok, co prawie zrobiła. Ryżowa kula zjedzona na przerwie chciała ujrzeć światło dzienne. Najlepiej teraz. Przełknęła jednak swój posiłek z powrotem, przy okazji robiąc to też ze łzami.

Słowa Hikado ją bolały, ale uparcie starała się tego nie pokazywać. Nie mogła okazywać strachu przed tym chłopakiem. On tylko go cieszył.

- Żadne z nich nie chce zaatakować! No co z wami dzieciaki?! Rozwiążcie te problemy na ringu, dajcie nam trochę rozrywki!

- Słyszysz, Kizia~? - Hikado uniósł brwi. - Chcą zobaczyć jak walczymy. Ale nie martw się. Nie zrobię ci krzywdy. Wiesz, że nie jestem taki, co nie? - jego skruszony głos sprawiał, że znowu ją zemdliło. Zaczynała się trząść, więc w odruchu złapała za swoje ramię, teraz już robiąc krok w tył. - Właśnie tak. - mówił spokojnym głosem. - Jeśli nie chcesz, żeby stała ci się krzywda, najlepiej po prostu zrezygnuj. Hej! Wiesz, że nie chcę doprowadzić do niepotrzebnego rozlewu krwi. - zapewniał ją, mówiąc z nonszalancją i pewnością w głosie. Jednak Mika wiedziała, że kłamie. Gdyby mógł bez uszczerbku na swojej reputacji rozerwać ją teraz na strzępy, to by to zrobił. Bo jej nienawidził, za to że od niego uciekła. Zupełnie jak jej ojciec.

Zrobiła krok do tyłu, potem drugi i trzeci, coraz bardziej zbliżając się do krawędzi ringu. Nie patrzyła na twarz blondyna, dobrze wiedząc, że szczerzy się do niej zwycięsko. Było jej wstyd w ogóle unieść wzrok, nie chcąc obcować ani z chłopakiem ani z nikim innym. Zawodziła, po raz kolejny uciekała.

Ale ona nie była na tyle silna, co więc miała zrobić? Nie mogła postawić się demonom przeszłości, nie jeśli byli nimi tacy ludzie jak Hikado. W walce z nim była jak mrówka, która spotkała na swojej drodze but. Tylko miękka ziemia, na którą nadepnął jego właściciel mogła ją uratować. I w tym przypadku było to zejście z ringu.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz