Mika ćwiczyła z gorliwością swoje nowe zdolności. Przez większość czasu zamykała się więc w pokoju, uciekając przed oczami swojej klasy podobnie jak Kacchan. W kółko i w kółko rozkładała jakieś przedmioty, starając się przywracać je do stanu używalności, potem już perfekcji. Zmarnowała na to tak wiele chusteczek, bo im dłużej ćwiczyła, tym częściej i obficiej leciała jej krew z nosa, że nie wiedziała gdzie ma je wyrzucać.
Po pewnym czasie miała już dość ślęczenia nad komputerem, powtarzania sekwencji takich samych ćwiczeń i rozkładania nic nie znaczących przedmiotów by potem przywrócić je do kupy. Chciała poćwiczyć! Zmierzyć się z kimś, nawet jeśli to znaczyłoby jej przegraną. Musiała doskonalić się w walce, nabrać doświadczenia, oswoić się z indywidualnością.
Ale Keigo wiąż nie był dostępny, mimo że sądziła, że kręcił się gdzieś w mieście. Bo na Kiusiu z swojej agencji nie przesiadywał. I choć denerwowała ją niewiedza, przysięgła sobie, że nie zainteresuje się dziwnym zachowaniem mężczyzny dopóki nie zda egzaminu.
Denerwowało ją, że musiała polegać na yakuzie, ale poza Kai'em nie miała nikogo komu ufała w walce na tyle, żeby ją pokonał. Mimo że nauczyciele mogliby być do tego zdolni, przed nimi nie chciała ujawniać jeszcze możliwości jakie pozwalała jej mieć nowa indywidualność. Sądziła, całą sobą, że zabroniliby jej treningów. Każdy w tej szkole, ciągle uważał ją za zagrożenie i czuła to w trzewiach, pod żadnym pozorem nie chcąc przyznać, że mogłyby być to jej wyobrażenia.
Kai za to, mimo swoich pokręconych poglądów na temat indywidualności i bohaterów, wydawał się coraz bardziej zachęcony, żeby pomagać jej w ćwiczeniach. Mika się temu dziwiła, ale nie myślała, żeby konfrontować starszego z tym tematem.
Od walki w Kamino minęły już z dwa tygodnie i coraz częściej słyszało się o pozwalających sobie na trochę za dużo przestępcach. Rozochocili się kiedy mieli świadomość, że ktoś taki jak All Might już im nie zaszkodzi.
Dużo nowych członków przestępczego półświatka miało swoje zalety dla Ligi Złoczyńców. Od Girana wiedziała, że jej członkowie rozproszyli się po mieście i okolicach, szukając nowych członków. Brzmiało jej to alarmująco, zwłaszcza po tym jak w wiadomościach zaczęło być głośno o spopielonych zwłokach, atakach nożownika i wielu innych zbrodniach, których bez informacji nie mogła podpiąć pod Ligę.
Słyszała nawet o napadzie na bandę złoczyńców, którzy okradli sklep. Skończyli w więzieniu, przedtem składając jeszcze niepokojące zeznania o przeraźliwym bólu, który uleczył ich wszystkie rany.
Mika spojrzała na Kai'a, który siedział na miejscu kierowcy. Nie chciała pytać go o to zdarzenie. Wiedziała w końcu jakim człowiekiem był Overhaul, nie musiała mieć tego dobitnie uświadomionego jego słowami.
- Zatrzymaj się tutaj. - byli dwie przecznice od szkoły, dziesięć minut drogi pieszo.
Kai jej nie posłuchał, spojrzał tylko na nastolatkę i uśmiechnął się pod maską. Spytał z jakiego powodu dziewczyna nie chciała być podwieziona pod sam akademik, ale początkowo odpowiedziała mu cisza.
- Chyba wiesz. - mruknęła tylko. - Za bardzo się wychylasz.
Kai parsknął, zjeżdżając na wolne miejsce parkingowe przy jakiejś kamiennicy. Ale nie wypuścił brunetki z auta. Mimo że szarpnęła za klamkę i z ostrym przekleństwem kazała mu otworzyć drzwi, nie zastosował się do prośby.
Z Miką rzadko spędzali czas na rozmowach. Te kluczowe tematy omijali szerokim łukiem, jakby dobrze zdawali sobie sprawę, że kiedy ich prawdziwe intencje wyjdą na jaw, nie będą mogli już się do siebie odezwać. Byli wrogami, nie dało się temu zaprzeczyć. Ale przez zbieg okoliczności jakoś na siebie wpadli i całkowicie temu poddali, nie zważając na konsekwencje.
Kai nie miał się czym martwić. Miał swoje własne powody, dla których spotkania z Miką mogły być usprawiedliwione. Tyle mu wystarczało. Nastolatka za to nieodpowiedzialnie przywiązała się do kolejnego przestępcy i ciężko było jej teraz pozbyć się swoich uczuć.
- Kai, cholera, wypuść mnie zanim ci ten samochodzik rozniosę na kawałki. - mruczała, szarpiąc za klamkę. - Co ci odbiło nagle, co? - szczeknęła, w końcu poddając się i odsuwając dłonie od uchwytu. - Nie mogę pozwolić, żeby ktoś zobaczył mnie ze złoczyńcą. - spojrzała na niego poważnie.
- Złoczyńca? - powtórzył po niej ze spokojem. - Nie jestem złoczyńcą. Pragnę tylko uleczyć ten świat z choroby-
- Jaką są indywidualności. - dokończyła za niego, bezwstydnie przewracając oczami. - Tak, tak, już to słyszałam. - machnęła ręka. - Ale lepiej zacznij od siebie, bo jakbyś nie zauważył - ludzie uwielbiają posiadać czaderskie moce. - fuknęła, rzucając rękami. - Dorośnij, nie będziesz decydować za innych.
- Mów dalej. - przerwał jej Kai. Jego zwyczajowy pusty ton nabrał kropli groźby. Mika już teraz poczuła w sobie opór by mówić. Nie chciała kontynuować. - A przerobię twoje wnętrzności na papkę. - dokończył, zerkając na nią kątem oka. Zaciskał dłonie na kierownicy, powstrzymywał się z ciężarem, żeby nie zrobić tego co powiedział.
Mika rzadko się tak do niego odzywała. Była właściwie wyjątkowo potulna, zważywszy na jej charakter. Dziwiło go więc czemu teraz zdecydowała się popuścić nerwy.
- Przepraszam. - szepnęła tylko szybko, odwracając wzrok. - Stresuję się egzaminem. - usprawiedliwiała swoje zachowanie, mając nadzieję, że tym jakoś przemówi mężczyźnie do rozsądku i go udobrucha. - I tym, że.. - gniotła w stresie rękaw koszuli. Ciężko było jej się wysłowić, albo przepchnąć przez gardło to co powiedzieć chciała. - Tym, że... - odetchnęła ciężko. - Tym, że ryzykujesz. - wydusiła w końcu.
Kai nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego z ust Miki. Ale dobrze było wiedzieć jakie zdanie naprawdę o nim miała. Jej intencje względem Overhaula były szczere. Mimo potężnej indywidualności, nie była dla niego zagrożeniem. Tak jak sądził od początku - dobrze było mieć po swojej stronie wdzięcznego bohatera.
- Nie ryzykuję. - zaprzeczył. - Wszystko mam pod kontrolą. - zapewnił ją sucho.
Mika nie wierzyła mężczyźnie. Być może uważał, że był panem sytuacji, ale intuicja i życiowe doświadczenie mówiły co innego - był tylko człowiekiem. Nie mógł przewidzieć przyszłości.
Szła do akademika, zmęczona własnymi zmartwieniami. Czuła jakby każdy problem rzucał się jej ostatnio pod nogi. Nie miała kontaktu z Ligą, Dabim ani nie wiedziała co działo się z Hawksem. Brakowało jej też energii, żeby się tego dowiedzieć. Używanie indywidualności wymęczało jej ciało.
Przywitała się z Deku, który ćwiczył na trawniku przed dormitorium. Dawał z siebie plus ultra, kiedy ona ledwo wchodziła po schodach. Ciągle miała wrażenie jakby była w tyle, bo faktycznie była. Problem polegał na tym, że nie potrafiła sobie tego wybaczyć.
Uniosła jedną brew, spoglądając na lewitującą w powietrzu Occhako. Dziewczyny urządziły sobie najwyraźniej babski wieczór, rozsiadając się na kanapkach ich części wspólnej. Mika nie czuła się źle, że ją ominął. Nie miałaby o czym z nimi gadać, nie teraz.
Ruszyła do pokoju, uśmiechając się kącikiem ust, widząc ten rozmarzony wzrok koleżanki kiedy dostrzegła Midoriyę za oknem. U siebie nigdy nie spostrzegła takiego spojrzenia. Nieco jej zazdrościła, że mimo faktu iloma trudnościami przyszło się im mierzyć w szkole, ta nadal miała czas na dziecięce miłostki.
Rozumiała jej zauroczenie bardzo dobrze. Coraz bardziej zaczynała dostrzegać jak niesamowity był ten dzieciak. Każdy widział w nim autorytet. Był uosobieniem prawdziwego bohatera, o którym mówił Stain. Był nadzieją tego gnijącego społeczeństwa.
CZYTASZ
𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)
FanfictionLosy dziewczyny, która balansuje na granicy kryminału, ale uczęszcza do szkoły dla bohaterów, jednym z nich chcąc zostać w przyszłości. Overhaul x OC, ale na przyjacielskich stosunkach. Inne shipy: Hawks x Dabi Kirishima x Bakugo Denki x J...