Rozdział 147.

47 18 0
                                    

          Hikado siedział przy oknie, napawając się popołudniowym słońcem. Drzwi balkonowe były otwarte i wpuszczały do pomieszczenia delikatne powiewy wiatru. Sielanka za jaką tęskniła Mika, a na którą nie mogła sobie teraz pozwolić. Na pewno nie jeśli Hikado zamierzał jej odmówić.

- To szybki strzał, stary. - lekki głos dziewczyny przyprawiał go o ból głowy. Musiał śnić mu się po nocach, tak samo jak jego własny dziewczynom z klasy.

Trzęsły mu się ręce, a w klatce piersiowej go cisnęło. Każdy oddech był trudny.

- Hi-ka-do~ Przecież ci się odwdzięczę. A Misaki nie stanie się krzywda. - zarzekła się. Uśmiech na jej twarzy był wymuszony, ale na przekór sobie nie chciała się go pozbyć, w obawie, że chłopak wyczułyby zmianę w tonie jej głosu.

Hikado skulił ramiona, nadal się nie odzywając. Niecierpliwość wrzała w żyłach Miki, ale dziewczyna miała w sobie jeszcze tyle przyzwoitości, by nie pospieszać nastolatka. Trwała w tym dzielnie, dopóki ten nie wybuchnął śmiechem.

Zagryzła szczękę, spoglądając na godzinę na telefonie. Wbrew pozorom, nie chciała spędzać niepotrzebnych minut w tym domu.

- Coś cię bawi? - spytała, bo maniakalny wybuch chłopaka wydawał się nie mieć końca. Jej brwi się zmarszczyły, a głos nabrał na sile. - Masz udar czy jaki chuj? - dodała, już bardziej zdenerwowana, bo odpowiedź, której oczekiwała nie nadeszła od razu.

Hikado podśmiechiwał się pod nosem, powodując narastającą złość u nastolatki. Mika fuknęła urażona, dając upust tym emocjom, ale jej starania na nic się zdały. Za chwile podnosiła się z fotela, chcąc rozprostować nogi i rozejść nerwy.

Mogła się spodziewać, że spotkanie z nim będzie udręką. Hikado nigdy nie był zbyt pomocny. Potrafił nawet swoim kosztem uprzykrzać życie ludziom wokół niego. Był synonimem chaosu i złego smaku.

Mika przewróciła oczami, przyglądając się uśmiechowi na twarzy chłopaka. Coś w środku mówiło jej, że nie wyjdzie z tego pokoju w dobrym humorze.

          Aizawa pocierał zdrętwiały kark. Rozsiadł się na kanapie w głównym pomieszczeniu dormitorium. Musiał zasnąć czekając na Mikę, oszczędzić sobie nerwów, bo dochodziła pierwsza w nocy, a dziewczyna nie dawała znaku życia.

Nauczyciel nie miał żadnego odniesienia gdzie mogła być. Mimo krótkiego SMSa informującego, że dzień miała spędzić w pracy, w klubie była tylko rano, jak przekazał mu jeden z barmanów.

Więc Aizawa zamartwiał się jak cholera. Bo nic innego mu nie pozostało skoro telefon Miki był rozładowany, a on sam nie miał kontaktu do żadnego z jej znajomych poza szkołą. Poza Chisakim, ale gdyby ktokolwiek dowiedział się o tym, że Eraser Head kontaktował się z Overhaulem zaraz po konferencji, mógłby mieć problemy.

Nie że już ich nie miał. Zachowanie Miki odbijało się na nim jako wychowawcy coraz bardziej. Nie mógł pozwalać jej lekceważyć jego słów z taką nonszalancją. 

Podniósł się do siadu, słysząc szczęk drzwi. W pierwszej chwili pomyślał, że to nie Mika, bo kroki były pozbawione zwyczajowej gracji i zwinności. Dopiero po chwili dotarło do niego, że dziewczyna pewnie musiała być pijana, a krew która gotowała się w nim od popołudniowej rozmowy z Nezu, teraz wybuchła.

Nie zapalił światła, ona także. Skupił się tylko na tym, żeby zatrzymać ją w miejscu, zrugać za jej zachowanie i nie pozwolić uciec od odpowiedzialności. Nie tym razem, pomyślał, wyciągając rękę w stronę jej ramienia. 

Mika odchyliła się w bok, chwytając go za dłoń i jednym ruchem powalając na ziemię. Biorąc pod uwagę to, że była pijana, Aizawa nigdy nie spodziewał się, że z taką łatwością go obezwładni. 

- Kurwa, mogłam cię zabić! - zajęczała zdenerwowana, spoglądając na jego twarz. Zdążyła usadzić się na jego biodrach, teraz opadając twarzą na jego klatkę, wiedząc już, że nie był dla niej zagrożeniem. - Idiota. - mruknęła jeszcze oskarżycielsko. 

Aizawa wstrzymał powietrze, zastanawiając się co się stało nagle z całą jego złością. Bo wystarczyło mu tylko jedno spojrzenie na twarz Miki, żeby magicznie wyparowała. A tak, kategorycznie, być nie powinno.

- Dzwoniłem do ciebie milion razy. - powiedział, podnosząc się na łopatkach. Mika niechętnie się od niego odkleiła, po omacku szukając w kieszeniach swojego telefonu aż w końcu go nie wyciągnęła.

Był rozładowany, co Aizawa wywnioskował po tym, że nie rozjaśnił jej niezadowolonego grymasu.

- Przepraszam. - powiedziała lekko, głową ponownie uderzając o jego klatkę piersiową. Aizawa odruchowo chciał zbagatelizować powagę tej sytuacji, ale w porę się wycofał. Jego ręka jednak spoczęła na plecach dziewczyny w pocieszającym geście. 

- Dostajesz areszt domowy. - powiedział szorstko, nie chcąc, żeby ta informacja wydała się Mice do negocjacji.

Dziewczyna zawyła niezadowolona w jego kołnierz, nie mówiąc słowa. Jej zaprzeczenie i tak nie zmieniłoby zdania Aizawy, ale był ukontentowany jej nikłą odpowiedzią. 

- Do końca semestru nie możesz ominąć zajęć, czy to jasne? - dodał.

- Zaraz rzygnę. - odpowiedziała mu w trwodze. W pierwszej chwili nie był pewien czy naprawdę nie miała ochoty zwymiotować, ale skrzyżował z nią spojrzenia i szybko przekonał się, że nic poważnego jej nie dolegało. - Dzisiejszy dzień był udręką. - przyznała w smutku, marszcząc brwi. 

Aizawa pokręcił głową, podnosząc się z ziemi i ciągnąc za sobą Mikę. Kołnierz jej bluzki niemal się rozerwał, bo dziewczyna nie włożyła żadnej siły w to by stanąć o własnych siłach. Na pewno puściło kilka szwów, za które Aizawa nie zamierzał odpowiadać.

- Mój też. I to z twojego powodu. - zażalił się, patrząc w jej oczy. Wydawała się zupełnie trzeźwa na umyśle. Miała jedynie problem by utrzymać równowagę o czym przekonał się, kiedy odsunął się od niej o krok. Od razu zatoczyła się w jego kierunku, mamrocząc coś pod nosem.

Śmierdziała dymem i alkoholem. Jemu samemu chciało się wymiotować od tego zapachu. Głowa bolała go od małej ilości snu i stresu. Mika była ostatnio jedynym powodem jego złego samopoczucia. Miał wrażenie że wystarczyło jej jeszcze kilka dni swobody, żeby doprowadzić go do zawału.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz