Rozdział 73.

169 27 3
                                    

          Mika odetchnęła, siadając przy stole. Aizawa postawił jej przed nosem miskę pełną ryżu z warzywami i cicho życzył jej smacznego. Dziewczyna zabrała się za jedzenia. Wychowawca nie powiedział słowa, ale na język cisnęło mu się kilka przekleństw. Zachowanie Miki było karygodne.

- To... - zaczęła dziewczyna, wbijając od niechcenia pałeczki w ryż. - Myślisz, że powinnam zadzwonić do matki? Muszę jej powiedzieć... No wiesz. - mruczała cicho, nie podnosząc wzroku na czarnowłosego.

Aizawa milczał chwilę. Nie spieszyło mu się z odpowiedzią. Uważał, że Mika nie powinna zajmować się takimi sprawami sama. Ale jak miał ją przekonać, że potrzebuje pomocy? Nie wiedział. Nie mógł jej zmusić jeśli tego nie chciała.

- Mika, nie sądzisz, że powinnaś na razie odpocząć?

- Aż zapomnę o jego śmierci? - warknęła, szybko pakując sobie do ust trochę ryżu, żeby nie powiedzieć czegoś gorszego. - Ehh, chcę mieć to po prostu z głowy. To irytujący obowiązek, który trzeba wypełnić, ot co. Nie ważne jak bardzo wydawało ci się, że jestem w rozsypce - nie jestem. Chujowe rzeczy po mnie spływają. - wytłumaczyła, w końcu podnosząc wzrok z miski. Aizawa dawno odłożył pałeczki na blat i przypatrywał się nastolatce. - Co nie zmienia faktu, że ktoś musi za to odpowiedzieć. I wyjątkowo, nie będę to ja. - uśmiechnęła się krzywo. - Spokojnie! - dodała szybko, rozkładając ręce w geście obrony. Mina wychowawcy mówiła aż za dużo. - Nikogo nie zabiję. W końcu mi nie wypada. Nad czym ubolewam. Cholernie. Kurwa! - wkurzyła się na samą myśl o tym, że nie będzie jej dane zabić All For One'a. Ten fakt zżerał ją od środka.

          Aizawa siedział przy biurku, co chwilę spoglądając na zegar. Wypuścił Mikę z mieszkania zaraz po tym jak zadzwoniła do matki. Przez telefon była sztucznie miła. Właściwie nie tylko ona, jej rodzicielka podobnie.

Nie wracała już trzecią godzinę. Nie dała znaku życia, mimo że tym razem mężczyzna zmusił ją do wzięcia komórki. Martwił się. Tym co może się stać na tym spotkaniu.

Odetchnął ciężko. To nie tak, że troszczył się o dobro Miki. Na pewno nie w taki sposób jak robił to z każdym swoim uczniem. Wiedział, że tę dziewczynę trzeba trzymać na łańcuchu. W przeciwnym razie pakowała się w kłopoty. Ubóstwiała niebezpieczeństwo. Nie dało się tego wyplenić. Niestety. Nie ważne jak bardzo ona sama by tego chciała. Takie rzeczy siedziały we krwi.

          Wyszła z kawiarni. Rozmowa z matką minęła szybko, być może dlatego, że nastolatka udawała, że się spieszy. Mimo wszystko, im dłużej była w jej towarzystwie tym bardziej chciała dać jej w pysk. Nie ważne, że chciała się zmienić i naprawić błędy przeszłości. One ciągle siedziały w Mice i teraz nie było już możliwości, żeby się ich pozbyła.

Obróciła się za siebie, widząc przez szybę rodzicielkę, która ocierała łzy chusteczką. Dlaczego tak się zmieniła? I dlaczego Mika nie była w stanie. Uleczenie ran wydawało się nierealne. Odpychające wręcz, kiedy pomyślała, że miała być taką słabą idiotką jak jej matka teraz. Nie była jeszcze gotowa.

Ruszyła wzdłuż ulicy, biorąc kilka głębokich oddechów. Wzięła na siebie organizację całego tego pogrzebu, zupełnie jakby było jej szkoda łez matki. Tak naprawdę uważała, że ta dziwka nie zasłużyła, żeby kłaść łapy na trumnie dziadka. Było jej niedobrze z myślą, że będzie musiała zaprosić tę kobietę na ceremonię. Nie chciała jej tam. Nikogo nie chciała. Może panią Todoroki. Ona była jedyną osobą mile widzianą w tym dniu u jej boku. Ale czy nie byłoby to dziwne? Poza tym czy jej mąż zgodziłby się, żeby wyszła ze szpitala?

Kurwa. Jak ona nie chciała płaszczyć się przed tym typem.

Stanęła na czerwonym, myśląc co powinna zrobić. Nic, żadne rozwiązanie nie było dla niej zadowalające. Śmierć nie tylko była bolesna, ale była jebanym utrapieniem. Mika nie chciała się w tym babrać.

Włożyła ręce w kieszenie, wyrzucając na razie z głowy te myśli. Tylko niepotrzebnie się wkurzała. Skupiła się na jezdni, niecierpliwie czekając aż światło zmieni kolor.

Odrzuciła głowę do tyłu, krzyżując wzrok z brunetem w czarnym Jaguarze. Limuzyna szybko przemknęła obok niej, zjeżdżając na parking przy jezdni, kawałek dalej. Światło zmieniło się na zielone, a ludzie obok niej ruszyli do przodu, co chwilę szturchając ją w jedno czy drugie ramię. Mika stała na chodniku, ze wzrokiem zwróconym w kierunku auta. Nikt z niego nie wyszedł. Stało tam jakby czekało właśnie na nią.

Przełknęła ślinę i ruszała. Powoli, nie chcąc dać po sobie poznać jak zesrana w środku jest. Chociaż sama nazwałaby to uczycie ekscytacją.

Założyła kosmyk włosów za ucho, przyglądając się sobie w odbiciu szyby. Widziała przez nie błyszczącą w cieniu maskę dżumy. Serce zabiło jej szybciej, ale chwyciła za klamkę i po chwili siedziała już na skórzanym siedzeniu, obok Kai'a Chisakiego.

Mężczyzna wzrok miał zwrócony w kierunku ulicy. Patrzył na mijane go auta jak zahipnotyzowany. Nie odezwał się, aż auto w końcu ruszyło. Wtedy oderwał wzrok od jezdni i przeniósł go na Mikę.

- Pasy. - mruknął przez maskę. Mika momentalnie oderwała od niego wzrok i wykonała polecenie starszego. - Spotykasz się z kobietami w podeszłym wieku i doprowadzasz je do płaczu? Masz ciekawe zajęcia, dzieciaku. - Mika zacisnęła usta, rozumiejąc że jakiś czas była obserwowana przez yakuzę.

- Jestem pełna niespodzianek. - wzruszyła tylko ramionami, wygodniej rozsiadając się na siedzeniu.

- Właśnie widzę. - przyznał Kai. - Przejdźmy do rzeczy. - zmienił ton na bardziej firmowy. - Naprawię twoją nogę. - Mika uchyliła lekko usta, zadziwiona że tak łatwo poszło. - Ale. Chcę oczywiście czegoś w zamian. - dodał, odwracając się do niej przodem. - Nie powinno to kolidować z twoimi planami zostania bohaterką, nie martw się. Jedyne czego chcę do trochę twojej krwi.

- Ile to trochę? - zapytała zaniepokojona.

- Na pewno więcej niż myślisz. - uśmiechnął się, a wokół jego oczu pojawiły się delikatne zmarszczki.

Mika przełknęła ślinę, kiwając głową. Była chyba zbyt onieśmielona aurą tego mężczyzny. 

Kai zmrużył oczy, jakby bardzo szeroko się uśmiechał. Zdjął rękawiczkę, nie spuszczając oczu z nastolatki. Mika wbiła się całym ciałem w fotel.

- Oh, nie bój się. Poboli tylko chwilę. - Kai zaśmiał się pod nosem.

- Chwilę? A jak bardzo? - zapytała zdezorientowana, patrząc jak brunet rzuca jej swoją rękawiczkę na kolana.

- Lepiej to zagryź.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz