Rozdział 144.

72 18 0
                                    

           Nie było jej kiedy spotkanie się skończyło ani kiedy Aizawa rozmawiał z jej przyjaciółmi. Wolała nie zastanawiać się nad tym z jakim zawodem w oczach na niego patrzyli, myśląc wtedy o niej.

Było jej głupio, zdecydowanie było. Wolałaby, mimo wszystko, by nikt się o tym nie dowiedział. Ani o Kai'u ani o Lidzie. Tym bardziej o Lidze.

Myśl, że wszystko miałoby się schrzanić pewnego dnia napawała ją smutkiem, kształtującym się w złość, wściekłość wręcz, jeśli miałabym opisać to uczucie dokładniej. Nie była w stanie pozwolić sobie na dopuszczenie do tej rzeczywistości. 

Siedziała na miejscu pasażera, w ciszy podważając sobie paznokcie. Starała się nie przesadzić, bo Aizawa był zaraz obok niej, co chwile uważnie spoglądając na jej dłonie.

Kiedy wyszedł z budynku i wsiadł do auta, nie odezwał się do niej słowem, a ona nie odważyła się zapytać. Gdy wyjeżdżali z parkingu, mogła tylko obracać dyskretnie głowę za stojącymi na chodniku Deku i Mirio. Reszta uczniów była obok, ale Mika ciężko spojrzała tylko w ich stronę.

- Przestań, Mika, zrobisz sobie krzywdę. - upomniał ją w końcu mężczyzna, na co spanikowana za bardzo wsunęła jeden paznokieć pod drugi.

Syknęła, unosząc rękę do ust i wkładając palec do buzi, chcąc pozbyć się krwi wypływającej z rany. Aizawa westchnął jej nad uchem, a ona przeprosiła go za swoje zachowanie. Ledwo ją zrozumiał, bo nie wyjęła nawet palca z buzi.

- Jesteś zły czy bardziej rozczarowany? - zapytała w końcu, kiedy w miarę uporała się ze swoją raną.

- Nie wiem. - odpowiedział z wahaniem. - Nie zmieniłem zdania odnośnie twojego przyjaciela. - dodał po przełknięciu śliny. - Ma na ciebie dobry wpływ. Teraz jednak- - zawahał się, zerkając na nią kątem oka. - Oczywiście się już z nim nie zobaczysz. - zakomunikował.

- No wiem. - odpowiedziała mu, mrużąc oczy. - Starczy mi już kiepskiego pijaru. - dodała z westchnieniem.

Wiedziała czym mogły zagrozić jej występki. Zła sława w drodze kariery, którą wybrała była w stanie zniszczyć wszystko. Bo bez dobrego poklasku zdecydowanie nie dostałaby wystarczającego wynagrodzenia, a na to, jak nic innego, nie mogła się zgodzić.

- Ja naprawdę go lubię. - zaczęła ponownie, po kilku chwilach ciszy. Jej ciężkie westchnienie rozniosło się po aucie, dosięgając Aizawy w zwolnionym tempie. - Ale nie będę pakować się w kłopoty z jego powodu. - dodała ze śmiechem, patrząc na mężczyznę. - Naprawdę. - zapewniła. - Rozumiem jakie ryzyko niesie ze sobą utrzymywanie przyjaźni z przestępcami. - kontynuowała, bo cisza bohatera zdawała się wyniosłe ją do tego namawiać. - Muszę liczyć się z tym, że nasze własne decyzje postawią nas w końcu po dwóch stronach barykady. - uśmiechnęła się smutno, szybko pozbywając się tej ekspresji. Westchnęła ciężko i odwróciła głowę w stronę drogi. - Nie poddaje się łatwo i nienawidzę tego robić, ale znam swoje limity, wbrew pozorom. - przyznała. - Wiem kiedy należy sobie odpuścić.

Aizawa spojrzał w jej stronę, kiedy przytaknęła głową. Wzrok wbiła w deskę rozdzielczą i wydawało się jakby wręcz mówiła do siebie, sama przekonując się teraz do tych słów. Walczyła z uczuciem irytacji w gardle i ze spiętymi mięśniami. Źle było jej myśleć w ogóle o pożegnaniu z Chisakim. I Aizawa o tym wiedział. Aż za dobrze.

- Słuchaj, Mika... - zaczął, wracając spojrzeniem do ulicy. Jasne światła aut oślepiały go bardziej niż by chciał. Oczy szczypały ze zmęczenia, a on walczył z tym, żeby ich nie zamknąć. - Jestem bohaterem z podziemia. Bywało, że też miałem styczność z przestępcami. - podzielił się z nią. Zdawało się, że czymś prywatnym, ale nie wiedział, że Mika już od jakiegoś czasu miała na niego oko. Nie ominęłaby takiej informacji na temat starszego.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz