Rozdział 160.

44 13 0
                                    

          Nie zdawał sobie sprawy jak głodny był dopóki pierwszy kawałek tofu nie wylądował w jego ustach. Chwilowo każdy problem przestał mieć znaczenie, a stres umknął między kęsami. Umilkł, pozwalając jego ludziom wykłócać się o informację. Mika najwyraźniej trzymała język za zębami dopóki Kai nie raczył się obudzić, każdego zamykając w sidłach niepewności odnośnie tego co właściwie się stało.

- Pakują mnie do lodówy, mrugam i budzę się w tym domu. Co to ma niby znaczyć?! - irytował się Rappa, trącając w nerwach ramię Tengai'a.

- Rappa, powinieneś być wdzięcz-

- Gówno prawda! Krętactwo! Szwindel! Młoda coś knuje, widać to po jej oczach, spójrzcie tylko. - utrzymywał przy swoim, ostentacyjnie rzucając dłonią w kierunku nastolatki.

Mika uśmiechała się pod nosem. Cwaniactwo nie opuszczało jej oczu, Rappa mógł mieć rację. Cieszyło ją to wzburzenie i dezorientacja.

- Fajnie jakbyś w końcu rozwiała tę niepewność, czarownico. - wtrącił Sakaki, unosząc w zapale pałeczki, które szybko wymknęły się mu z rąk. Setsuno siedzący obok niego popatrzył z tępym wyrazem twarzy jak jego towarzysz starał się je podnieść, spadając przy tym z krzesła.

Przeciągłe westchnienie rozniosło się po pomieszczeniu, zwracając uwagę każdego. Kurano nie miał oporów by ostentacyjnie odłożyć swoje pałeczki i tęgim spojrzeniem owiać twarz Miki. Był on chyba jako jedyny nadal trzymając się swoich zmysłów. Mimic wariował tak bardzo, że musiał zostać uśpiony przez Arię. Teraz odpoczywał w rogu pokoju na stosie pluszaków. Dziewczynki go tam zostawiły.

Teraz nie było ich w domu. Razem z matką Kole wyszły na plac zabaw. Kobieta była godna zaufania by powierzyć jej dzieciaki. Nie było powodów do obaw, chociaż Mika sądziła, że Denra wolałaby wybrać się z nimi. Niestety odsypiała swoje zasłużone dwie doby na piętrze.

- Jesteście nerwowi. - zauważyła Mika, wypychając swoje poliki ryżem.

- Byliśmy bliscy aresztowania. - słusznie zauważył Nemoto. - A właściwie to zostaliśmy aresztowani. To dobry powodów do nerwów.

- To wszystko jest w twojej głowie, Shin. - zaśmiała się Mika, stukając swoje czoło pałeczkami. Zdenerwowany Rappa uderzył pięścią w stół, aż wszystkie naczynia podskoczyły.

- Wiedźma. - oburzył się, plując na jej talerz. 

Uśmiech z twarzy Miki momentalnie znikł. Opuściła trzymane pałeczki i uniosła na niego swoje spojrzenie. Iskra radości zniknęła, pozostawiając puste tęczówki. Kai siedział obok niej, doskonale wyczuwając jak wszystkie jej mięśnie spięły się pod wpływem złości.

Powinien był coś zrobić. Skoro to byli jego ludzie, skoro to on był ich szefem. Ale wewnętrzny przymus trzymał go w miejscu. Nie dezorientacja ani żaden upór, tylko powinność do pozostawienia tego wszystkiego Mice.

- Radzę ci przeprosić. - odezwała się, przecinając tęgą atmosferę swoimi słowami. Wszyscy zdawali się mieć świadomość zmiany w zachowaniu Miki. Wszyscy oprócz Rappy.

Mężczyzna prychnął, nie pokazując skruchy. W Kai'u wezbrała złość za wszystkie czasy kiedy taki brak szacunku pokazywał jemu. Jedynym dobrym rozwiązaniem w takich sytuacjach było zabicie Rappy, ale yakuza wątpił, że Mika była skłonna by posunąć się do takich kroków.

- To rozkoszne, że myślisz, że możesz patrzeć na mnie z góry. - Mika wyszczerzyła w radości zęby, a Kai'a przeszły ciarki na dźwięk jej głosu. Był obcy. - Jakbyś sądził, że masz jakąkolwiek wartość. - zmarszczyła nosek, pochylając się do mężczyzny przez stół. Uśmiech na jej twarzy zwiastował coś okropnego. - Ale nie masz. - wyśpiewała wesoło. - Jesteś tylko kupą mięśni bez pożytku. Chcesz dodatkowo być mi utrapieniem, huh? - zapytała, unosząc brwi. - Wątpię. - pokiwała dla przekonania głowa.

Wyprostowała się i z szerokim uśmiechem przyjrzała się reszcie. Zignorowała ich spojrzenia, te które w skupieniu padły na siedzącego obok niej Kai'a także. Obeszło ją tylko kiedy Rappa szukając poparcia zwrócił swój wzrok na swojego szefa. 

- Czemu na niego patrzysz, he? - wkurzona przechyliła głowę, zakrywając sylwetkę Kai'a. - Zdaje ci się, że ma coś do powiedzenia? Nie, nie ma. Jego zdanie ma dokładnie tyle samo wartości co twoje, czyli wcale. - wysyczała w nerwach.

Rappa warknął pod nosem, zirytowany położeniem w jakim się znalazł. Małota przed jego nosem prosiła się o to, żeby ją uderzył, roztrzaskał czaszkę o ten głupi stół. 

- Pomyliły ci się chyba fakty, co? - kontynuowała, patrząc na niego ze zmarszczonymi brwiami. Cisza jego kompanów dodawała tej wypowiedzi tylko złowieszczej aury. - Myślisz o sobie aż tak wysoko? Myślisz, że jesteś na tyle wyjątkowy, że warto było cię ratować? - zaśmiała się dźwięcznie, patrząc na głupkowaty wyraz twarzy mężczyzny. Pojęcie jej słów sprawiało mu fizyczną trudności. - Jesteś tu tylko dlatego, że miałam taką zachciankę, ni mniej ni więcej. I jeśli tylko mi podpadniesz. Kolejny raz. To się ciebie pozbędę. - oświadczyła poważnie.

- Ha! Co takie chucherko może zrobić? - Rappa ją wyśmiał, ponownie uderzając w stół dla rozładowania emocji. - Nie masz ze mną szans! 

Mika wzięła głębszy oddech, opierając się o krzesło. Nie mogła pozwolić, żeby ludzie których dobrodusznie zdecydowała się uratować okazywali jej brak szacunku. Rappa był do tego idealnym przykładem. 

Zawsze trzeba było brać się za największego. 

- Tu nie chodzi o moje fizyczne siły. - zaprzeczyła ruchem głowy, wzrokiem uciekając w stronę okna, na którego parapecie właśnie przysiadł ptak. Kątem oka widziała jak Tengai przykładał dwa place do swoich skroni. - Tylko o to ile tak naprawdę masz rozumu pod tymi wszystkimi mięśniami. - dodała poważnie, krzyżując z nim spojrzenia. Gdzieś w głębi była mile zaskoczona faktem, że Rappa zdecydował się ją wyśmiać. - Jak mniemam nie zbyt wiele. - szepnęła bardziej do siebie.

Mika była rozsądną osobą. Jej emocje rzadko kiedy brały nad nią górę. Teraz na pewno nie było inaczej. Zachowanie Rappy zwyczajnie przekraczało granice. A kiedy ktoś przekraczał granice należało go delikatnie naprostować.

Na jej twarzy zamajaczył uśmieszek zwycięstwa kiedy uniosła rękę by pstryknąć palcami. Kai wybrał idealny moment, żeby powiedzieć jej o naturze jej indywidualności. Użytek jaki mogła zrobić ze swoich nowych, niesprawdzony jeszcze zdolności, sprawiał że chciała krzyczeć z radości. 

- Nie dostaniesz drugiej szansy na to, żeby się przede mną kalać. - ostrzegła go, ale w jego spojrzeniu i postawie nie wiedziała chęci do ugody. I dobrze, przeszło jej przez myśl, kiedy pstryknęła palcami. 

Rappa skończył na podłodze, ściągać za sobą talerz z jedzeniem. Nie tylko swój, ale też Tabe, który w złości zawył na cały salon, prawie zagłuszając zgrzyt zębów Rappy. Wymsknęło mu się dwa lub trzy niecenzuralne epitety pod adresem Miki, których dziewczyna nie zamierzała zignorować. Gdyby nie fakt, że Kai położył jej pod stołem rękę na kolanie, chyba by wstała i docisnęła twarz mężczyzny do podłogi i zbitej porcelany. 

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz