Rozdział 66.

185 31 3
                                    

          Aizawa wybiegł z mieszkania od razu po otrzymaniu telefonu, nie kończąc nawet połączenia. Jadąc do szpitala czuł jak głośno bije mu serce i z jaką zaciętością zaciska dłonie na kierownicy. Nie był pewien co się stało, ale sam fakt, że chodziło o Mikę, sprawiał, że coś w nim się kotłowało. Nie lubił mieć na sobie odpowiedzialności za innych. Nie wiedział co sprawiło, że zdecydował się być nauczycielem. Nie wytrzymywał z tymi dzieciakami.

Mimo tego jak bardzo się spieszył i ile razy przejechał na czerwonym, został w aucie na dwie minuty już po zaparkowaniu. Było mu słabo na myśl o tym co mogła zrobić. Wiedział tylko że musi przyjechać, bo stało się coś okropnego, a nastolatka wręcz błagała, żeby to on zjawił się w szpitalu.

Odetchnął głośno, kładąc czło na kierownicy.

          Kojiro stukał niespokojnie palcami o własną nogę. Siedział na krześle przed salą z niecierpliwością czekając na pana Aizawę. Mika wygoniła jego i każdą pielęgniarkę, nie pozwalając do siebie nawet podejść. Ken znał ją na tyle by wiedzieć, że zobaczenie dziewczyny w takim stanie graniczy z cudem. Mika się nie załamywała, nie pokazywała skrajnych emocji. Tego nauczyło ją życie i tego się trzymała.

- Przepraszam, ja w sprawie-

- Pan Aizawa? - mężczyzna wybudził się z letargu, niezwłocznie wstając.

- Tak, to ja. - przytaknął mu, chowając podbródek w szalu.

- To ja dzwoniłem. Jestem Kojiro Ken, lekarz Miki. - podał mu dłoń, którą bohater niepewnie przyjął. Chociaż ten człowiek nie wyglądał na przestępcę. Nie musiał się chyba niczego obawiać.

- W sprawie Miki. - dokończył za niego. Chciał oszczędzić sobie niepotrzebnych formalności.

- Zgadza się. - lekarz mu przytaknął, puszczając jego dłoń. Obejrzał się za siebie, ale przez chwilę nic nie mówił. - Jest... Mika przeżyła ciężki szok. Znam ją wystarczająco długo, od dzieciństwa właściwie, żeby wiedzieć, że w jej przypadku takie zachowanie jest... Źle z nią, tyle mogę powiedzieć.

Aizawa zmrużył oczy, zirytowany, że mimo jego pojawienia się tutaj, sytuacja się nie wyjaśnia.

- Proszę przejść do rzeczy. - mruknął gburowato.

Ken znowu zamilkł na dłuższą chwilę, znów uciekając wzrokiem do zamkniętych za nim drzwi.

- Wydaje się, że Mika... - przełknął ślinę, przerywając na chwilę. Aizawa był cierpliwą osobą w miarę możliwości, ale na przekór temu teraz czuł swoje poirytowanie wolnym rozwojem sytuacji. O co chodziło, do cholery? - ...jednak posiada jakąś indywidualność.

- Słucham? - Aizawie wydawało się, że się przesłyszał. - Jak? Jak to się stało, że dowiedziała się dopiero teraz? Przecież to-

- Proszę się uspokoić. - Ken uniósł na niego rękę. - O okolicznościach powie panu Mika, ja miałem tylko pana tutaj ściągnąć. Proszę ją uspokoić na tyle, żebym mógł opatrzyć jej rany, w porządku? - mężczyzna wycofał się dwa kroki do tyłu, chwytając za klamkę.

- Rany? - przejął się Aizawa, ruszając za nim.

Ken nie odpowiedział. Słabo uśmiechnął się czarnowłosego i zdecydował się w końcu przesunąć drzwi do sali. Przepuścił bohatera, cicho zasuwając za nimi ścianę. Aizawa rozejrzał się po pomieszczeniu, zawieszając wzrok na skulonej w kącie pokoju Mice. Zrobił krok do przodu, wahając się kiedy dziewczyna zadrżała. Otuliła się bardziej ramionami, wcierając jeszcze nie do końca zaschniętą krew w swoje spodnie. Na tle kremowych dresów wyraźnie było widać szkarłatne smugi.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz