Rozdział 77.

178 24 10
                                    

          Mika przymusowo została w domu. Dzisiejsze lekcje skupiały się jedynie na ćwiczeniu i szlifowaniu swoich specjalnych ruchów, a nie tradycyjnej nauce w ławkach. Aizawa, na czele z radą szkoły, zdecydował że póki co Mika odpuści sobie takie zajęcia - przepełnione przemocą i emocjami.

Rozsadzało ją od środka na myśl o swojej nieudolności. Te zakazy i nakazy wzbudzały w niej złość, a nie potrzebne jak nigdy ćwiczenia. Nauczyciele byli głupcami, że tego nie widzieli. Jeśli nie mogła uczestniczyć w lekcjach musiała chociażby się przejść i przewietrzyć.

Wyszła więc korzystając z okazji, że nikt jej nie pilnował. Włóczenie się po mieście było bardziej kuszące niż zwykle.

          Siedziała w parku, popijając przedrożoną kawę ze Starbucksa i oglądała jak kaczki nurkują w poszukiwaniu jedzenia. Słońce grzało jej czoło od dobrych kilku minut. Była zadowolona, że odważyła się wyjść z ponurego mieszkania Aizawy. Potrzebowała zjednania z naturą i chwili wytchnienia.

Czekały ją stresujące dni. Przygotowania do pogrzebu były wystarczająco złym omenem nadchodzącej katastrofy. Miała naturalny talent do przyciągania kłopotów i widziała wokół siebie zwiastuny każdej porażki.

Dopiła swój napój i wyrzuciła kubek do kosza obok ławki. Miała ochotę roztrwonić więcej pieniędzy na niepotrzebne jej głupoty, żeby chociaż chwilowo poczuć się lepiej. Zdrowy rozsądek podpowiadał jej jednak jak bardzo koszmarny to jest pomysł.

- Siedzisz tu sama? Nieroztropne zachowanie. - obróciła się za siebie, słysząc znajomy głos. Chłopak, który jakiś czas temu pomógł jej podnieść się z chodnika. Nadal nie potrafiła przypomnieć sobie skąd zna tego człowieka. Nie był jej jednak obcy.

- A co może się stać? - zapytała z nonszalancją, przekładając nogę za nogę i opierając się wygodniej o ławkę.

Chłopak się zaśmiał i podszedł do dziewczyny wolnym krokiem. Przystanął przed nią, nie pokazując po sobie zbyt wielu emocji. Było jednak łatwo wyczuć od niego wyższość jaką czuł względem Miki.

- Wiele, wiele złych rzeczy. - przestrzegł ją, mrużąc oczy. Słowa wypowiedział wolno, dawkując każde z nich, co nadało jego osobie jeszcze czystszej aury wyższości.

- Przyjaciel czy nieprzyjaciel? - zapytała nastolatka. Nie była w stanie zaufać swojej intuicji jeśli chodziło o tego człowieka. Nic jej nie podpowiadała. Ani nie czuła strachu, niepokoju czy zaufania. Ten człowiek był dla niej cieniem, nie osobą.

- Mówiłem, że to się jeszcze okaże. - westchnął z teatralnym zmęczeniem. - Ciężko się z tobą rozmawia. Od razu do rzeczy i konkretów. A gdzie trochę smaku zagadki? - pokręcił głową z poirytowaniem.

Mika przewróciła oczami i przymknęła na moment powieki. Nie potrafiła znieść humoru chłopaka. Nie kiedy nie wiedziała jakie tak naprawdę ma on wobec niej zamiary.

Odwróciła głowę i skrzywiła twarz. Chciało się jej płakać. Nie z konkretnego powodu, przynajmniej nie w tym momencie. Nie umiała znieść tego uczucia, które gniotło jej wnętrzności. Było wokół niej tyle ludzi, a jednak czuła się samotna jak nigdy. Zmiękła. Ojciec dałby jej za to reprymendę.

- Ojoj, ktoś się zaraz rozpłacze. - fuknął prześmiewczo chłopak. Mika zagryzła zęby, nie wiedząc czy po to by nie odpowiedzieć mu czymś nieprzyjemnym czy może by powstrzymać łzy. - Oj no weź, mi możesz się wyżalić. - zabrzmiał sztucznie. On o tym wiedział i nastolatka także.

Westchnęła ciężko, bokiem spoglądając na chłopaka. Uśmiechał się jakby cieszyła go niechęć i niezadowolenie brunetki. Co to był za typ i skąd się wziął w jej życiu?

- Spasuję. - mruknęła z jadem. - Dopóki nie dowiem się czemu się koło mnie kręcisz.

- Hm? - chłopak uniósł brwi, jakby faktycznie zdziwiony niechęcią w stosunku do jego osoby. - Nie rozumiem skąd w tobie tyle złości, Mika. - pokręcił głową. - Może i nie będę twoim przyjacielem, ale w końcu teraz oferują pomoc, nie? Czego więcej mogłabyś chcieć? - rozłożył ręce, które nadal trzymał w kieszeniach swojego płaszcza. Mika mu nie odpowiedziała, nawet ledwo spojrzała w jego kierunku, więc w końcu westchnął ze zrezygnowaniem i opuścił dłonie. - Nie ważne. - mruknął, wyraźnie niezadowolony, że Mika nie dała mu się sprowokować. - Słyszałem, że niedługo pogrzeb twojego drogiego dziadka. - zaczął inny temat, tym razem widząc po nastolatce jakąś reakcja. Napięła mięśnie, i zagryzła zęby. Zaczynała czuć się zagrożona obecnością chłopaka. Wiedział dużo i wiedział to czego nie powinien. - Wpadnę, popłacze nad jego grobem i poklepie cię po ramieniu dla dodania otuchy. - kontynuował. Jego ton złagodniał, co pozwoliło Mice odetchnąć.  

Nie patrzyła na niego długo. Naciskał na jej czułe punkty robiąc to z czystą i przemyślaną premedytacją. Nie chciała teraz dodatkowych negatywnych emocji.

Nastolatek westchnął błogo i żywo przysiadł się do dziewczyny. Zetknął się z jej kolanem swoim własnym i objął ją z wesołym chichotem ramieniem.

- Oj Mika, za bardzo się martwisz, zapewniam cię. - mówił, zagłuszając nieciekawe pomruki dziewczyny. Wręcz na niego warknęła kiedy tak się do niej przyssał. - Truna. - powiedział, skupiając na sobie uwagę dziewczyny. Spojrzała na niego, zaprzestając na chwilę walki o swoją przestrzeń osobistą. - Moje imię. - uśmiechnął się do niej szczerze. Po dłuższej chwili braku reakcji ze strony brunetki, odczepił się od niej i wstał z ławki. - Na razie, Mika. - pożegnał się z nią machnięciem dłoni i odszedł wzdłuż chodnika. 

Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Była zbita z tropu bardziej niż dotychczas. Jeśli chłopak podał jej prawdziwe imię, a nie jakiś głupi pseudonim to tym bardziej nie miała pojęcia kim był. Irytowało ją to, że nie wiedziała. A przecież lubiła wiedzieć i to jak bardzo!

Fuknęła pod nosem i odwróciła wzrok od błyszczącego w słońcu płaszcza Truny, kimkolwiek ten chłopak był.  Miała nadzieję, że niedługo się o tym przekona, zanim irytacja zeżre ją od środka. 

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz