Rozdział 53.

202 27 0
                                    

          Chciała się poddać. Czuła się teraz tak źle, że naprawdę tego chciała. Zmęczenie fizyczne oplatało jej ciało tak szczelnie, że była gotowa położyć się między korzeniami drzew i zasnąć na dworze. Doczołgała się jednak jakoś do budynku.

Kątem oka widziała swoich przyjaciół robiących kolację, ale nie czuła teraz głodu. Na pewno nie tak silnego, żeby do nich dołączyć. Chciała się jedynie położyć, przedtem biorąc leki, bo wątpiła, żeby dała radę zasnąć w takim stanie.

- Ej, gdzie byłaś? - zatrzymała się, natrafiając na blondyna. - Wyglądasz jak gówno. - zauważył chłopak.

- Kacchan. - jęknęła żałośnie, na co chłopak zareagował zmarszczonymi brwiami.

- Ej! Co ci jest? - zapytał wkurzony, zbliżając się do niej.

Mika, czując na sobie jego ciepłe dłonie od razu oprzytomniała. Dała sobie mentalnego plaskacza za to, że właśnie chciała wypłakać mu się na ramieniu i powiedzieć o jej problemie z nogą.

Nie była taka słaba, do cholery!

- Kacchan, tu nie ma internetu! - wychlipiala w jego ramię. - Jak mam obejrzeć live'a Gabi? - wtuliła się w niego, ale zdenerwowany chłopak szybko ją od siebie odepchnął.

Oczy dziewczyny były szklane, ale nie poleciały z nich żadne łzy. Bakugo przez chwilę pomyślał, że coś kręci. Jego intuicja mu tak podpowiadała, a jak wiadomo - ona nigdy się nie myliła. Nadal coś mu śmierdziało, ale był tak zdenerwowany przygotowywaniem kolacji z bandą półmózgów, która śmiała nazywać się jego klasą, że teraz nie miał sił na Mikę.

- A, spierdalaj. - mruknął z przekąsem, odpychając dziewczynę jeszcze bardziej, tym razem kładąc dłoń na jej czole.

Mika jęknęła zdegustowana jego spoconą ręką i kopnęła go w tyłek na odchodne. Prawie się przy tym wywaliła, bo w roztargnieniu pomyliła nogi i stanęła na tej, na której zdecydowanie teraz nie powinna.

          Garść tabletek nie pomagała. Ból nie mijał tylko stawał się coraz bardziej tępy. Czuła jak jej kości nienaturalnie strzykają z każdym krokiem. Miała nawet wrażenie, że było to wyraźnie słychać, dlatego bała się wstawać w pobliżu innych.

Nocy nie przespała. Większość czasu spędziła szlajając się wokół ośrodka, przyzwyczajając się do tego, że każdy krok rozchodzi się bólem po jej ciele. Cała połowa jej ciała była cieplejsza od reszty, co wprawiało w dyskomfort. Zmęczenie, mimo że nadchodziło, nie sposób było się go pozbyć. Chłodna woda, ćwiczenia czy medytacja - nic nie działało.

          Kiedy dzień na dobre się zaczął, Mika musiała zmierzyć się ze spostrzegawczymi oczami Shinso, który trenował razem z nią. Nauczyciel nie został z nimi długo, mając obowiązek pilnowania całej reszty. Z racji, że fioletowowłosy był tutaj tylko dodatkiem, a Mika dość odpowiedzialną nastolatką, jak to ujął, w co ciężko było jej samej uwierzyć, zostawił ich samych sobie.

- Potrzebujesz odpocząć? - zapytał chłopak z troską w głosie, przyglądając się skraplającej wodzie na skroniach Miki. Nie była wynikiem zmęczenia pod wpływem treningu. Brunetka była na skraju omdlenia, ledwo łapiąc oddech. Faktycznie czuła się jakby bardziej zmęczona niż zwykle i dobrze było przystać na taką wymówkę.

- Mhm, chwilę. - mruknęła, odchodząc kawałek w stronę zacienionego skrawka ziemi. Chłodna trawa działała łagodząco na palącą od środka skórę.

Shinso trzymał dystans i nie ośmielił się usiąść blisko dziewczyny. Znalazł swoje miejsce kilka metrów dalej pod cieniem drzewa. W ciszy upił wodę z bidonu i niezręcznie rozejrzał się po okolicy. Kiedy tylko przestawali walczyć, czuł się niezręcznie w towarzystwie dziewczyny. Była tam gdzie on marzył od dziecka, mimo braku indywidualność. Nie sądził, że jest jedyną osobą, która tak podziwiała tę niepozorną nastolatkę.

- Pamiętaj o swoich początkach. - odezwał się nastolatek, na chwilę krzyżując wzrok z Miką, żeby potem znów rzucić nim w przestrzeń.

- Mądrości Shoty? - zaśmiała się dziewczyna, wylewając wodę na dłoń i ochlapując sobie spocony kark. - Każdy głupi mógłby to powiedzieć. - prychnęła, odrzucając głowę. - Ale. - dodała szybko, zanim fioletowowłosy dałby radę się wtrącić - Fajnie, że go tak podziwiasz. - posłała mu szczery uśmiech. - Aizawa to spoko facet. - powiedziała sztywno, bo nie było zbyt wiele przychylnych komentarzy jakie mogła wymówić w kierunku starszego.

Shinso zaśmiał się cicho, podciągając nogi pod brodę. Przeszył Mikę swoim hipnotyzującym spojrzeniem, a dziewczyna głupkowato się uśmiechnęła, nie wiedząc jak zareagować.

- Nie lubisz bohaterów, co nie? - zapytał całkiem poważnie.

Od czasu festiwalu tylko kilka osób, z którymi była nieco dalej niż Kacchanem czy Eijiro, zapytało ją o ten incydent i zaskakująco emocjonującą przemowę. Mika zbyła wszystkie pytania, uważając że to co powiedziała powinno wystarczyć.

Wzruszyła ramionami, kopiując pozę chłopaka.

- Nie lubię pozorantów i oszustów. - zaczęła. - Ale bycie bohaterem to zawód jak każdy inny. Nie mi oceniać co kto powinien robić.

- Szlachetność w dzisiejszych czasach to rzadkość. Ale czy jest potrzebna?

- Filozoficznie - tak. Ekonomicznie - mniej. - kontynuowała rozmowę. - Jaką wartość mają setki uratowanych żyć, jeśli typ który tego dokonał wraca do domu i znęca się nad rodziną? To nieprawdopodobne kurestwo, że dostaje na to przyzwolenie z powodu pracy. A nie tyczy się to tylko bohaterów, ale każdego. Polityków, lekarzy, sędziów...

- Ekonomicznie... - powtórzył pod nosem, zastanawiając się nad słowami dziewczyny. - Ludzkie życie ma niejednostajną wartość.

- Mm. - przytaknęła mu. - Wszystko zależne jest od tego na ile ktoś ceniony jest przez społeczeństwo. Ogólnie rzecz biorąc - większość ma zawsze racje. A większością jest najczęściej władza, która dyktuje sposób myślenia ludziom.

- Brzmi utopijnie.

- Więc żyjemy w utopii. - posłała mu zwycięski uśmiech, na który nie odpowiedział z podobnym entuzjazmem. - Ej, masz rodzeństwo? - zmieniła temat, z zaciekawieniem patrząc w oczy Shinso. Przypominał jej kogoś.

Niestety kolega pokręcił głową na "nie", sprawiając że przypuszczenia Miki musiały się rozpłynąć w eter. Chociaż to może i lepiej, bo dziewczyna, do której nastolatek był podobny była dość specyficzna, jeśli Mika miałaby nałożyć cenzurę.

- A psa? - uśmiechnęła się asymetrycznie, pokazując równe zęby. Nie miała ochoty już ćwiczyć, a rozmowa z chłopakiem skutecznie odciągała jej umysł od bólu. I faktu, że godzinę temu połknęła ostatnią tabletkę przeciwbólową.

Rozmawiali do momentu, w którym Aizawa nie przyszedł ich kontrolować. Oczywiście nie obeszło się bez krzyków i dezaprobaty, bo szatyn doskonale widział po ich równych oddechach i suchych, nie mokrych od potu, ubraniach, że swój trening musieli skończyć dawno.

          Brała kąpiel w samotności. Nie była pewna czy Aizawa umożliwił jej to celowo czy zwyczajnie wykazał się niekompetencją i zapomniał o niej na dłuższy moment, przez co musiała odmówić sobie przyjemności spędzenia czasu z koleżankami z klasy. Nie było to ważne, bo poszedł jej na rękę.

Mimo błogości ból nadal nie mijał. Mice cisnęły się łzy do oczu, ale nie pozwoliła sobie na ich wypuszczenie. Powinna się zebrać i pomóc reszcie przy kolacji. Jakoś musiała dać radę.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz