Rozdział 56.

197 29 2
                                    

          Dwójka rannych nastolatków była tylko obciążeniem, a Kacchan, który był jednym z celów złoczyńców dodatkowym ryzykiem. Mika postanowiła zaufać Deku i reszcie i powierzyć pieczę nad blondynem im. Sama została w tyle, starając się nie rozpłakać ani nie zemdleć, chociaż było to wyzwaniem w jej obecnym stanie. Ból w nodze był wyczerpujący, ale wiedziała że musi przeć na przód.

Przedzierając się przez gąszcz w końcu usłyszała znajome głosy. Nie spodobał się jednak fakt, że była to rozmowa mającą nadto wzburzony charakter. Coś w jej wnętrzu krzyczało na alarm. Wiedziała, że gdyby wszystko było w porządku, nie rozmawialiby w taki sposób.

Wyswobadzając się z wysokiej trawy, w końcu dotarła do drogi na której stali uczniowie U.A. W oczy od razu rzucił się brak Kacchana i Tokoyamiego. Zagotowało się w niej, ale nadal starała się mieć nadzieję.

- Chłopca, o którym mowa.... - wszyscy unieśli głowy w górę skąd dochodził ten melodyjny głos. - ...zabrałem za pomocą swojej magii. Szkoda takiego talentu po stronie bohaterów. Zabierzemy go na scenę, na której zabłyśnie dużo mocniej. - mówił mężczyzna spokojnym tonem, podrzucając w ręku niebieską kulkę, która błyszczała w oczach każdego z osobna.

Mika zachłysnęła się powietrzem, rozumiejąc, że nikt nie planował skrzywdzić jej przyjaciela. Póki co. Chcieli zrobić z niego złoczyńcę. Ta informacja sprawiła, że poczuła się dużo gorzej. Nienawidziła kiedy inni dyktowali komuś los. Nie mogła fizycznie znieść tej złości, która w niej wzbierała kiedy była świadkiem takich rzeczy.

Jej przyjaciele rzucili się do szaleńczego biegu za magikiem, atakując go bezmyślnie. Nic dziwnego, że nie zdołali pochwycić go zanim umknął. 

Mika czuła się bezużyteczna. Ostatnio coraz częściej towarzyszyło jej to uczucie.

Obudziła się, kiedy wszyscy inni rzucili się biegiem za złoczyńcą. Ledwo było ją stać, żeby ruszyć się z miejsca, ale nie mogła w końcu poddać się od tak. Miała dla kogo walczyć, zdecydowała już o swojej przyszłości i nie powinna niweczyć tych planów. Dla dziadka, dla Dabiego.

          Dabi stał luźno, patrząc na dym unoszący się ponad drzewami. Jego dzieło. Skóra paliła go od środka, ale tym razem był to inny rodzaj bólu. Stres zakorzeniony w tkankach, którego nie potrafił się pozbyć mimo faktu ile złego w życiu już przeżył. Gdzieś tutaj kręciła się Mika, a znając jej spostrzegawczość od razu domyśli się, że niebieski ogień jest tutaj razem z właścicielem, czyli nim. Przed nią nic nie mogło się ukryć.

Ignorował ze wszystkich sił wesołe jazgotanie Togi i Twice'a. Chciał już, żeby misja dobiegła końca. Liczył, że uwiną się ze wszystkim znacznie szybciej i zdecydowanie pójdzie im to gładko. Jednak barykada z trującego gazu dawno opadła. Niepotrzebnie lekceważyli swoich przeciwników.

- Przestańcie jazgotać. - mruknął w końcu, nie mogąc znieść ich głosów świszczących mu w uszach - A- - zaciął się, unosząc głowę w górę, zaalarmowany ciarkami na karku i niepewnością.

Uchylił się przed spadającym z nieba magikiem.

Mika skrzyżowała spojrzenia z czarnowłosym. Jej uszom umknęły krzyki jej przyjaciół i wszystkich innych. Oczy ledwo co zarejestrowały niebieski płomień wysuwający swoje języki w ich kierunku.

Ból jaki doznawała od płomieni Dabiego jeszcze nigdy nie był tak błahy. Było to wręcz ukojenie i ochłoda dla jej zmęczonego umysłu, który na jakiś czas mógł zostawić w odmętach wspomnień problem z nogą.

Upadła na tyłek, sunąć plecami po piachu. Wydawało się jej, że ze wszystkich innych jej najdłużej zajęło podniesienie się do pionu, bo kiedy w końcu tego dokonała, wszyscy wokół niej walczyli. Otaczał ją lód Todorokiego, słyszała przecinające powietrze sztylety blondwłosej dziewczyny, ale ciężko było jej zrozumieć w tej paplaninie czyjekolwiek głosy. Czyżby do tego wszystkiego uderzyła się w głowę?

Zerknęła na odwróconego do niej tyłem Dabiego. Z jego ciała unosił się dym, a ciągnący się za chłopakiem zapach spalenizny był taki znajomy. Ciężko było jej nie poczuć motylków w brzuchu na wspomnienia z nim związane.

- Midoriya, Todoroki, Okumura, uciekamy! - dziewczyna uniosła głowę w kierunku przyjaciół. Okazało się, że Shoji zwinął złoczyńcy dwie niebieskie kulki, w których najwidoczniej byli ich towarzysze.

Chwila uniesienia nie trwała jednak długo. Czuła jakby łamała sobie zęby rzucając się biegiem za przyjaciółmi, a do tego wszystkiego ich ucieczka i tak została przerwana, najpierw przez Nomu, potem przez wrota teleportacyjne, z którymi mieli do czynienia wcześniej. Serce miało im wszystkim zaraz wyskoczyć piersi, zwłaszcza potem jak skrzyżowali spojrzenia z niebieskookim, szykującym się do walki i odzyskania tego po co tu przyszedł.

Ale jego towarzysz w masce zatrzymał chłopaka, ze spokojem unosząc rękę do swojej twarzy. W powietrzu było czuć zapach przegranej, kiedy mężczyzna wyciągnął z ust kolejne dwie niebieskie kulki, zostawiając tym sposobem uczniów U.A. z pustymi rękami.

Wszyscy ruszyli sprintem w kierunku zamykających się wrót. Każdy z osobna czuł zawód i wściekłość, nie dopuszczając do siebie myśli, że przegrają to starcie i od tak oddadzą swoich przyjaciół złoczyńcom. W tej chwili Mice przestał przeszkadzać uporczywy ból, ale moment, w którym widziała przed sobą tylko plecy chłopaków, uświadomiła jej że jest daleko w tyle i nigdy nie da razy prześcigać ich umiejętności. Była w końcu nieobdarzona.

Mężczyźni z każdą sekundą byli coraz bardziej pochłaniani przez czarne wrota. Wymykali się im z rąk, a nastolatkowie nic nie mogli z tym zrobić. Choćby nie wiem co, nie byli w stanie biec szybciej.

Gdyby nie moc Aoyamy, który w porę wystrzelił łuną światła ze swojego lasera, nikt nie zdołałby dobiec na czas.

Mika została w tyle razem z Deku i oboje patrzyli jak Shoji i Shoto starają się uratować sytuację. Ich bezużyteczność w tej walce była przesądzona. Oboje mieli jednak żywą nadzieję, że powierzając swoim przyjaciołom tę kwestię, ci nie zawiodą.

Mika podniosła się mimo wszystko niemal natychmiast kiedy tylko niebieska kulka z Bakugo w środku wylądowała w poparzonej dłoni Dabiego. Nie była gotowa zawieźć.

Skrzyżowała spojrzenie z blondynem, który w ostatnim momencie, przed zamknięciem w portalu, został uwolniony ze swojego więzienia. Dawka adrenaliny jaką wyprodukowało jej ciało na zawołanie była niezbędną, aby poczynić te kilka kolejnych kroków i na czas dotrzeć do chłopaka. Niemal zderzyła się ramieniem z Midoriyą, który dotarł do portalu zaraz za nią. Oboje wyciągnęli ręce w kierunku przyjaciela, ale to Mika dała radę chwycić Bakugo za ramię i odetchnąć z całej siły w przeciwnym kierunku.

Następne co ukazało się jej oczom był miło urządzony bar i drewniana podłoga, cała brudna od naniesionego piachu.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz