Rozdział 50.

213 28 0
                                    

          Dzień wyjazdu nadszedł szybciej niż by chciała. Na parkingu przed szkołą czekali już wszyscy. Jedynie jej brakowało. Widząc ich takich wesołych miała ochotę stamtąd uciec, żeby tylko niczego nie popsuć.

Skrzyżowała jednak spojrzenie z Kacchanem i Eijiro, który wesoło jej pomachał. Nie minęła chwila, a chłopcy stali już koło niej.

- Nie za gorąco ci w tym golfie? - rzucił blondyn, ręką zbliżając się do jej kołnierza. Kiedy za niego szarpnął, odrywając przesiąknięty krwią bandaż, Mika syknęła.

- Nie. - palnęła.

Monoma, który zaczął być zwyczajowym sobą uwolnił ją od przesiąkniętych złością tęczówek blondyna i zmartwionej miny Kiriego.

Mika pomachała mu wesoło, na co chłopak ukradkiem się uśmiechnął. Nie pozwoliłby, żeby ktokolwiek to zauważył, nie chcąc wychodzić ze swojej roli. Niestety Katsuki był zbyt spostrzegawczy. Jego drapieżne spojrzenie przeszyło chłopaka, który bez walki dał obezwładnić się Kendo.

Potem przyszła pora na obcowanie z denerwującym Iidą. Tak jak oboje z Katsukim go nie lubili, blondyn darzył go niewielką dawką sympatii ze względu na to, że podziwiał go jako osobę. Dyscyplina i porządność biły od tego chłopaka. Mika nie trudziła się, żeby przekonywać samą siebie do polubienia nastolatka. Był irytujący, był uosobieniem sztuczności bohaterstwa. Nie mogła go znieść.

Mika z westchnieniem opadła na siedzenie przy oknie, posyłając nauczycielowi jedno spojrzenie, które było raczej mało nienawistne. Aizawa usiadł obok niej, nie mówiąc słowa.

- Przewidujemy postój co godzinę. Potem... - mężczyzna obrócił się za siebie, chcąc być lepiej słyszanym i widzianym przez swoją klasę.

- Oszczędź sobie. - Mika zaśmiała się, widząc jego zmarnowaną minę.

Aizawa obrócił się do niej, szczerze ciesząc się z tego, że tak beztrosko się uśmiecha.

- Zimno ci? - zapytał, patrząc na jej czarny golf, wyraźnie widoczny spod mundurka.

- Nie. Zakrywam coś. - uśmiechnęła się do niego tajemniczo. Mężczyzna zmarszczył brwi, nie spodziewając się po niej takiej szczerej odpowiedzi. Albo go podpuszczala.

- Co?

- Chcesz to sprawdź. - wzruszyła ramionami, spojrzeniem wracając do telefonu.

Aizawa sądził, że Mika zdawała sobie sprawę, że nie sprawdzi. Bo wspomnienie tego jak niekomfortowo czuł się w trakcie spotkania z jej matką, ciągle w nim siedziało. Dziewczyna zdawała sobie z tego sprawę bardzo dobrze.

          Przy pierwszym postoju zgubili Denkiego. Aizawa był tak zły, że rozważał zostawienie chłopaka w dziczy. Dziczy, czyli na stacji benzynowej. Chociaż wszyscy zgodnie potwierdzili wersję, że ostatnio widzieli nastolatka jak szedł w stronę lasu.

- Jiro, weź go poszukaj. - Mika szturchnęła koleżankę w ramie.

- Co? Czemu ja? - podskoczyła zaskoczona. Brunetka jedynie przewróciła oczami, chwytając za jej kable zwisające z uszu czy cokolwiek to było. Wiedziała jak działały, w tej sytuacji mogły się przydać.

- Oh... racja. - uśmiechnęła się do niej przepraszająco, nie pozbywając jednak z policzków delikatnego rumieńca.

Jiro odeszła od nich nieznaczny kawałek i wbiła jeden z kabli w glebę. Uczniowie w ciszy czekali na jakieś jej słowa. Jednak Jiro nie powiedziała za wiele. Szybko podniosła się z klęczek i wyprostowała jak struna. Kolejną chwilę zajęło jej odwrócenie się do reszty i nieudolne próby ukrycia rumieńca. Ciemnowłosa zrobiła kilka kroków w ich stronę, a kiedy Tsu spytała co z Denkim, zarumieniła się tylko bardziej.

- Już wraca! - wypaliła, chowając się szybko w autobusie.

Kacchan i Mika wymienili spojrzenia. Eijiro stojący między nimi zrobił to samo.

- Poszedł się odlać? - zapytał blondyn.

- Przecież tu jest łazienka, co za imbecyl... - westchnęła, rozprostowując skrzyżowane na piersi ręce.

- Ale myślicie, że wie którędy wrócić? - zapytał Kiri, patrząc zmartwionym wzrokiem po przyjaciołach.

- Już wraca. - zapewnił ich Shoji stojący obok. Jego wieloramiona wytężyły słuch i wzrok.

          Ich kolejne postoje minęły spokojnie. Jednak, z racji że Mika była najbliżej, dostała specjalne zadanie od Aizawy. Mimo że to 7771 był tutaj tym odpowiedzialnym to jakimś niefortunnym trafem szatyn postanowił zaufać Mice i to ją przydzielić do pilnowania tej rozwydrzonej zgrai. Kłóciła się przez to z Iidą.

Przy ostatnim poznali bohaterską drużynę Pussycats. Mika i Denki uśmiechnęli się wtedy do siebie w najbardziej nieodpowiedni sposób na jaki było ich stać. Ale kiedy Mineta powiedział coś niecenzuralnego o kobietach, dostał solidnego kuksańca od brunetki. Tak mocnego, że aż się zatoczył i zdawało się, że pół życia przeleciało mu przed oczami. Nawet mamrotał coś dziwnego, ale na tyle niewyraźnie, że nikt nie domyślił się co to było.

- Mika. - Aizawa przywołał dziewczynę ruchem ręki. Nastolatka chwyciła Denkiego za ramię, sygnalizując chłopakowi, że na chwilę od niego odchodzi. W kilku krokach znalazła się przed nauczycielem.

- Yhm? - mruknęła, kiwając na niego głową. Aizawa milczał chwilę, skanując ją wzrokiem. Potem uniósł go i zawiesił na czymś za nią. Dopiero krzyki jej kolegów, które zagłuszone zostały ruszającą się pod ich stopami ziemia, sprawiły że ekspresja Aizawy się zmieniła.

- Proszę. - powiedział delikatnie, opotalując Mikę swoim szalem. - Przyda ci się.

Dziewczyna zamknęła uchylone usta i odwróciła do niego wzrok, dotychczas utkwiony w lawinie i spadających uczniach jej klasy. Na szczęście jej się upiekło i nie runęła po błocie razem z nimi.

- Barbarzyństwo. - mruknęła do siebie, poprawiając szal. Zanim skoczyła w przepaść, wyjęła jeszcze z kieszeni tabletki przeciwbólowe, łykając sporą ilość na raz.

Aizawa nie skomentował, bo jego wzrok powiedział jej więcej. Podał jej bidon z wodą, który nie wiadomo skąd wziął i popchnął po tym jak przełknęła wodę. Mika spadając nie wydała z siebie żadnego niepotrzebnego dźwięku, tylko jeden, krótki, urywany krzyk na początku. Czym prędzej owinęła ręce wokół taśm Aizawy i bez większego uszczerbku na zdrowiu wylądowała na ziemi.

Na groźne spojrzenie Kachana, zdziwiony wzrok połowy jej klasy i rozłożone ręce Denkiego tylko cwaniacko się uśmiechnęła.

- Łał, to było niesamowite, Mika! - ucieszył się Deku. Nie umknęło jej uwadze spojrzenie Uraraki, chociaż pewnie niezamierzone, ale i tak przepełnione zazdrością.

Uniosła w górę oba kciuki, uśmiechając się do zielonowłosego i czym prędzej idąc w stronę Katsukiego.

Las Bestii, jak powiedziały Pussycats, nie wynosił swojej nazwy z niczego. Przekonał się o tym Mineta, który zadowolony chciał odlać się w krzakach tego zagajnika. Ziemisty potwór, którego tam zastał szybko sprawił, że jego potrzeba odeszła w zapomnienie.

- Cholerny Deku. - mruknęła Mika, wiodąc wrokiem za zielonowłosym, który właśnie uratował Minetę przed zgnieceniem. - Mogliśmy się go pozbyć na zawsze... - westchnęła z irytacją, spoglądając na Kacchana. - Ej, powinniśmy-

- Zamknij się! - przerwał jej. - Nic nie powinniśmy! Działam solo! Radźcie sobie sami! - wykrzyczał głośno, nawet nie patrząc na Mikę i Kiriego.

Dobra, kurwa... - pomyślała z obrazą.

Nie wtrąciła się w tę walkę, ani w żadną kolejną, bo nie było jej w pobliżu. Skoro Kacchan nie chciał jej pomocy, nie zamierzała mu pomagać. Ani jemu, ani reszcie. Dobrze wiedziała, że najlepiej radziła sobie sama. Inni zawsze byli tylko przeszkodą. 

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz