Rozdział 82.

128 21 1
                                    

          Mika wyszła ze szkoły, nie zaciekawiona już nawet na tym etapie oglądaniem swoich kolegów. Wiedziała co powinna o ich indywidualnościach. Poza tym nie wypadało chyba na egzaminie z premedytacją wyeliminować swojej klasy. Nie byli w takim wypadku jej potrzebni.

Tym czym powinna się zająć to prześwietlaniem innych zdających. Ponad tysiąc pięćset dzieciaków z różnymi umiejętnościami. Mikę bolała głowa na samą myśl o tych informacjach. Ale nie czuła się na siłach, żeby bez nawet pobieżnych, przygotowań podejść do egzaminu. Jeśli miała możliwość dowiedzenia się czegoś o wrogu, nie mogła z niej tak po prostu zrezygnować.

Westchnęła mimo to, siłując się ze swoją niechęcią, dając jej wygrać po krótkiej bitwie. Odłożyła laptopa na plecak i oparła się o drzewo, przy którym siedziała. Wiatr tego dnia był tak kojąco subtelny, że zrobiła się senna. Niestety nie miała czasu na drzemki. Musiała wrócić do szkoły na dwie ostatnie lekcje, posiedzieć w ławce i posłuchać trajkotania Present Mica.

Wiatr przywiał do niej kilka liści z drzew nieopodal. Zawzięcie wyciągała je z włosów, niezadowolona takim obrotem spraw. Nie po to spędziła dziś wolny poranek na prostowaniu ich by teraz siły natury bezwstydnie jej to zniszczyły.

W nerwach wyciągnęła ostatniego liścia, odkładając go na kupkę zaraz obok. Szybko poprawiła włosy i schowała laptopa do plecaka, zatrzymując się jeszcze na chwilę, zanim wstała i ruszyła do szkoły.

Zawistnym wzrokiem spojrzała na kupkę liści i małych gałązek. Rozejrzała się po okolicy, nie dostrzegając żywej duszy, po czym używając rozkładu, zmieniła swoich małych wrogów w pył.

Nigdy nie sądziła, że posiadanie indywidualności będzie tak satysfakcjonujące. Ludzie z mocą zawsze widzieli się w jej oczach jako oszuści. Nie potrafiła z nimi rezonować. Na każdym kroku tylko szczycili się tym jak zręczni i niesamowici byli dzięki swoim quirkom. Sprawiali wrażenie jakby brakowało im osobowości. Nie było nic głębszego niż dana im przez przypadek indywidualność, dzięki której kształtowali cały swój światopogląd i egzystowali, jakby nic na ziemi nie było ważniejsze.

Mika ich nie rozumiała. Zawsze stała z boku z poczuciem osamotnienia, myślą że coś ją omija, tylko dlatego że los postanowił całą sławę i uwielbienie oddać reszcie. Pozwalała myśleć sobie przez długi czas, że tylko z tego powodu, nie jest warta zbyt wiele. Rówieśnicy, rodzina i społeczeństwo nieustannie udowadniali jej, że czegoś w niej brakuje. Zawsze była niewystarczająca, niezależnie gdzie się znalazła.

Dla pewności, że nikt nie zainteresuje się usypiskiem z prochów, rozgrzebała je ręką, rozprowadzając po trawie. Nie zwróciła uwagi na uczucie łaskotania, sądząc że to niepozorne roślinki, które miała pod dłonią.

Wstała i ruszyła w stronę budynku, nie myśląc o uczuciu mrowienia w dłoni.

          Lekcje z Present Mic'em nigdy nie należały do nudnych. A to była tylko jedna z ich wad. W klasie zawsze było głośno i gwarno, nauczyciel przekrzykiwał się ze studentami i wręcz wydawał się zadowolony kiedy oni robili to samo. Całą swoją uwagę z reguły przerzucał z ucznia na ucznia, nie zainteresowany faktycznymi odpowiedziami. Lekcje z nim były chaotyczne i nie edukowały wystarczająco aby zdać egzaminy. Jeśli komuś zależało - musiał bardzo się do tego przyłożyć, poświęcając swój prywatny czas na naukę.

Mika weszła do sali chwilę po dzwonku. Poza wieloma wadami jakie miał proheros nie można mu było odebrać jednej - punktualności. Jednak w tym przypadku, dziewczyna wolałaby aby i tego mu brakowało.

Nie, że kiedykolwiek zdarzyło się jej być nieprzygotowaną na lekcje. Była wręcz wzorowa jeśli o ten przedmiot chodziło. Nie lubiła jedynie robić rzeczy wbrew sobie. Jak teraz, kiedy nauczyciel zdecydował się odpytać ją przy całej klasie. Uwaga zwrócona w jej kierunku była aż nazbyt dla niej karą za opóźnienie. 

          Po próbie upokorzenia jej szybką przepytką z ostatnich lekcji, pozwolił jej zająć miejsce. Mika zrobiła to niezwłocznie, nie mając już ochoty odpowiadać na pytania bohatera. Czuła, że traci tylko czas, mimo że Mic przytrzymał ją zaledwie kilka minut od jej obecnych priorytetów.

- Znowu nie było cię na treningach. - Kacchan odwrócił się do dziewczyny, dobrze wiedząc że na lekcji Mic'a może spokojnie porozmawiać z koleżanką. Mężczyzna był tak głośny, że przez jego gadaninę nie przedzierały się nawet narzekania najgorszych uczniów.

Mika miała nadzieję, że to tylko usposobienie bohatera. Że jego krzyki nie są wynikiem problemów ze słuchem. W końcu jego indywidualność na pewno obciążała te narządy, a fakt ten przypomniał o czymś dziewczynie.

Przeniosła wzrok z wydzierającego się herosa na Katsukiego, skanując jego twarz uważnie. Mrugnęła i chwilę za długo, pozostawiając chłopaka bez odpowiedzi, zagapiła się na jego ucho.

Wciąż z nim nie pogadała, mimo że od festiwalu sportu minęło tyle czasu. Ale nastolatek zawsze wyczuwał jej powagę w głosie, zmianę tematu i troskę w oczach. Kiedy tak się działo zwykł uciekać, jakby odrobinę zainteresowania miało skrzywdzić jego osobę.

- Nie było. - odpowiedziała z wolna, poprawiając się w siedzeniu. Do tej pory ręce miała założone na piersi i z nonszalancją opierała się o krzesło. Pochyliła się więc do przyjaciela i oparła łokcie na ławce. - A co?

- Jak to co? - oburzył się. - Ciągle cię nie ma i nikt z nauczycieli jakby uwagi na to nie zwracał. To wkurwiające, bo coś kręcicie. - szeptał, ale jego głos i tak wskazywał na jego mocne zdenerwowanie. Mika pogrywała sobie z nim jak Deku.

- To nic wielkiego. - wywróciła oczami. - Nie mam indywidualności, więc ćwiczę sobie inaczej. I tak, masz racje, nauczyciele przymykają oczy na moje nieobecności. Ale nie dlatego, że coś kręcimy, tylko dlatego, że mi dziadek umarł. - wytłumaczyła, a kłamstwo przyszło jej bezproblemowo przez gardło. - Znasz mnie, korzystam z przywilejów póki mogę. - uniosła ramiona, mając ochotę nimi wzruszyć, ale z jakiegoś powodu zatrzymała je na dłużej w górze niż powinna. Kai nie lubił kiedy to robiła i jakoś mocno utkwiło jej to w głowie.

- No dobra. - mruknął Kacchana po chwili ciszy. Nie, że wierzył Mice do końca, ale nie wyczuł kłamstwa w jej słowach. Całej prawdy też nie do końca. Pozostawał więc czujny.

Mika odetchnęła, rozluźniając się na biurku. Złamała sobie paznokcia i jego nierówna struktura drażniła jej nerwy. Pocierała więc swoim opuszkiem o płytkę i próbowała spiłować go do stanu używalności, mimo świadomości, że nie było to możliwe.

Całe swoje skupienie przerzuciła na dłoń, nie interesując się kompletnie lekcją, więc nie uszło jej uwagę gdy spomiędzy jej palców wyleciał drobny liść i swobodnie opadł na jej biurko. Dziewczyna zmarszczyła brwi i zgrymasiła twarz zdziwiona skąd się wziął. Obejrzała swoją dłoń, jakby chciała dowiedzieć się do czego i jak mogło się przyczepić lecz nic nie znalazła.

Jedynym co rzuciło się jej w oczy był ciemny ślad na wierzchu jej dłoni. Potarła go mało delikatnie, ale brud się nie zmywał. Wydawał się wręcz tylko powiększać.

Mika dała sobie spokój, dochodząc do wniosku, że ma coś pod skórą. W dziwny sposób ją to zaintrygowało, a nie przestraszyło.

Ślad ciemniał z każdą sekundą, powoli nabierając kształtu i koloru. Mika uważnie się temu przyglądała, pochłonięta ciekawością. Nie czuła bólu. Jedynie delikatne mrowienie i może łaskotanie. Niepokój wydawał się nie istnieć, gdyż wewnętrznie czuła się swobodnie z nową zdolnością.

Zmieszany z odcieniem jej jasnej skóry zielony liść w końcu całkowicie zmaterializował się poza jej ciałem. Spojrzała na swoje odbicie w ekranie telefonu, który leżał na biurku. Oczy zaczęły błyszczeć jej czerwienią, więc położyła się na ławce, zasłaniając twarz. Udawała, że zasnęła, myśląc o sytuacji sprzed chwili.

Wiedziała już, że co uległo zniszczeniu z powodu jej indywidualności mogło z powrotem stać się całością. Ale jak doszło do tego, że zmienione w pył liście wyszły spod jej skóry? Musiała pilnie spotkać się z Kai'em. 

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz