Rozdział 80.

116 20 0
                                    

          Mika omijała wiele lekcji. Jeśli miały one na celu faktyczne ćwiczenia indywidualności - nie było jej na ich. Aizawa przymykał na to oko, pozwalając jej szwendać się w tym czasie w lesie i doskonalić nowe umiejętności. Był wyrozumiały i tego teraz potrzebowała.

Hawks trochę ją ignorował. Dabi podobnie. Mimo że oboje obiecali jej częstsze spotkania, kiedy dziewczyna proponowała któremukolwiek chwile wytchnienia od męczącej pracy, odmawiali. Irytowało ją to, bo intuicja podpowiadała jej, że coś jest na rzeczy. Ale sama miała swoje własne troski, którym musiała poświęcać uwagę. Keigo był dorosły, Dabi tak samo.

Kai z kolei nie stronił od towarzystwa dziewczyny. Rekompensował jej każde pobieranie krwi i zgodził się ćwiczyć z nią w miarę możliwości. Problem tkwił w tym, że z racji niszczycielskiej siły obojga indywidualności musieli znaleźć odpowiednie miejsce, które bezproblemowo mogli zdewastować. Dlatego nie odbyli jeszcze upragnionego pojedynku o jakim marzyła Mika.

- Powinnaś pomedytować czy coś. Jesteś narwana i niespokojna. Takie nastawienie nie pomoże ci z indywidualnością. - edukował ją starszy, przeglądając coś na komputerze.

Mika siedziała na krześle obrotowym w gabinecie yakuzy. Urządził sobie w swojej tajnej bazie mały szpital, do którego w końcu ją zaprosił. Miał dość przesiadywania w jej mieszkaniu, a tym bardziej pobierania tam krwi dziewczynie. Jego zdaniem wpływało to na faktyczne wyniki. Więc zawiązał nastolatce chustę na oczach i krętymi korytarzami przyprowadził tutaj.

- Łatwo ci mówić. - fuknęła, zatrzymując się w miejscu. - Ty jesteś już stary, więc to normalne, że nie masz energii.

- Pozwoliłem ci dokończyć to zdanie z nadzieją, że zreflektujesz się w połowie, ale... - westchnął. - Czego innego mogłem się spodziewać? - rzucił pytaniem w przestrzeń, odchylając się z rezygnacją na krześle. Zmęczony ściągnął okulary i przetarł skronie.

- Dowiedziałeś się czegoś? - zapytała dziewczyna, zeskakując z krzesła i podbiegając do mężczyzny. Zerknęła mu przez ramię, wpatrując się w wyniki wyświetlane na monitorze komputera. Nie rozumiała z tego wiele. - Kto to Eri? - zmarszczyła brwi, dochodząc do wniosku, że nie są to jej wyniki badań.

- Nikt. - uciął brunet, zamykając laptopa. Mika nie musiała wiedzieć o wszystkim. - Dopóki nie opanujesz najprostszych rzeczy do jakich jesteś zdolna, nie zamierzam walczyć przeciwko tobie. Zabijesz mnie i tyle z tego będzie.

- Uuu! - ucieszyła się Mika. - Pan straszny, szef yakuzy, wielki Overahaul się mnie boi? - zapytała z przekąsem, odsuwając się od mężczyzny.

- O swoje życie? Tak. - przytaknął jej, niezrażony kpinami dziewczyny. - Chcę jeszcze trochę pożyć, mam plany na przyszłość. - wytłumaczył, przy okazji insynuując, że Mika nie miała żadnych. - Ale mogę z tobą poćwiczyć walkę wręcz. Mam dość siedzenia przy biurku. - wyznał, masując się po obciążonym karku.

- Super! - Mika klasnęła w dłonie. - Masz tu na pewno jakieś piękne pomieszczenie do sparingów.

Kai wstał z krzesła, skrupulatne ściągając z twarzy maseczkę jednorazową i nakładając tę, w której zwykł chodzić na co dzień. Mika cieszyła się jak dziecko, mimo że powinna spodziewać się, że Kai zabije ją niejednokrotnie. Nie wydawała się jednak tym przejmować, może była nawet trochę podekscytowana.

          Weszli do pomieszczenia, teraz świecącego pustkami. W całej bazie w ogóle nie było zbyt wiele osób, tak jakby Mika cały ten czas była tutaj sama z Kai'em. Nie zrażało jej to, a raczej pomagało czuć się swobodniej.

Yakuza zdjął koszulę i niedbale rzucił ją na zakurzoną podłogę. Mika w tym czasie z zaciekawieniem oglądała bronie powieszone na ścianach, wszystkie zdatne do użytku, ale nieco podniszczone ze śladami krwi. Być może to było powodem, dla którego w pomieszczeniu unosił się dziwny, duszący zapach zgnilizny.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz