Rozdział 24.

261 25 0
                                    

          Siedzieli na dachu, popijając słodkie napoje i oglądając wschodzące słońce. Większość czasu milczeli. Mika wiedziała jednak, że to po jej stronie stoi zaczęcie konwersacji.

Spojrzała na Tamakiego, który z nogami podciągniętymi pod brodę siedział obok niej. Po drugiej stronie miała Hado, a Mirio zajmował miejsce po prawej od swojego przyjaciela. Tamaki siedział w środku, nie na uboczu, tylko wśród nich.

- Candy znalazła chłopaka i mieszka z nim na Kiusiu. Otworzyła studio wizażu. Od czasu do czasu robi za nianie dzieciaka jej koleżanki. Mówi, że lubi dzieci. - uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak Tamaki spogląda na nią kątem oka. W szoku, bo chyba tego się nie spodziewał. - A tamci karmią ryby swoimi ciałami na dnie oceanu. - prychnęła. - Doigrali się.

- Czemu..? - wydusił chłopak, nie wiedząc o co chciałby zapytać.

- Bo źli ludzie zawsze przegrywają. - mruknęła bez entuzjazmu, wiedząc że podświadomie ma na myśli też siebie. Bo nie należała do tych dobrych. Tylko czy była zła? Gdzie było jej miejsce na świecie?

- A ty? Czemu wtedy..?

- Bo... - zastanowiła się, a na jej ustach wkradł się uśmiech. Szczery, ale nikt nie spodziewał się go teraz ujrzeć. - Czy to ma znaczenie? - mruknęła jednak, pozbywając się swojego uroku. - To było złe, nic więcej się nie liczy. - uśmiechnęła się jednak na przekór sobie, plecami przylegając do zimnej ziemi.

Jej podniesione do góry ręce prawie stykały się z nieboskłonem. Takie miała przynajmniej wrażenie.

- Bo bardziej bałam się o sobie niż praktycznie obcą mi laskę. - westchnęła jednak, ręce wkładając za głowę. - Bo co mnie obchodzą jej uczucia? W dupie mam cudze problemy. Ratujcie mnie, a nie ich. - wyżaliła się, nie sprawiając jednak takiego wrażenia przed znajomymi.

- Ej, ej, bo ja nie wiem nawet o co chodzi. - oburzyła się trochę Hado, spoglądając na Mirio, który zdawał się nie być tak zagubiony w sytuacji jak ona.

Bo faktycznie nie był. Tamaki żalił mu się z tego co wydarzyła się tamtego dnia. Cudem przekonał chłopaka aby nie rezygnował ze stażu. Naprawdę cudem.

Spojrzał na profil przyjaciela, który wpatrzony był w Mikę. Bez urazy, bez złości czy zawodu. Ale czy nie powinien czuć tych emocji?

Westchnął, zwracając tym uwagę wszystkich. Bo on nie wzdychał. Westchnienia były oznaką zmęczenia, bezsilności, a chłopak ani nie był zmęczony ani bezsilny. Był Lemilionem. Bohaterem ratującym miliony.

Spojrzał na Mikę, uśmiechając się do niej. Miała ciężkie życie, było to widać w jej oczach, postawie, zachowaniu. Ale nie była zła, nie w jego oczach. Jak ktoś kto tak starał się o lepsze jutro, nie tylko dla siebie, ale i innych, mógłby być zły?

- Mówiłem żebyś się nie martwił, Tamaki! - uniósł wesoło głos, klepiąc kolegę po ramieniu.

- Taa. - odburknęła Mika, pozbywając się małego szoku w wyrazie twarzy i odwróciła się w stronę słońca. Podbródek oparła na kolanach.

- Ej! O co chodzi? - wkurzyła się Hado, klepiąc ręką o ziemię.

          Dzień się dłużył, bo jedyne na co czekała to trening z Aizawą. Bo spodobało się jej obrywanie piłką po głowie. Głównie ze względu, że widziała wtedy mrużące się w ostrzeżeniu oczy mężczyzny. Bo on wiedział, że stać ją na więcej.

- Deku. - zaczepiła nastolatka, który wychodził z klasy. Uraraka odwróciła się za kolegą, ściągając brwi. - Zapraszam cię na obiad w weekend. - powiedziała pewnie, udając że nie widzi jak jego policzki zachodzą czerwienią, a brwi jego koleżanki niemal obracają się o 180 stopni.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz