Rozdział 135.

104 22 3
                                    

          Mika zawsze musiała nieco przeliczyć się w swoich kalkulacjach. Strudzenie uważała, że połączenie dwóch zaprzeczający sobie światów jest w granicach jej umiejętności. I może było, bo jak widać radziła sobie. Ale jakim kosztem?

Po rozmowie w aucie nieco otworzyły się jej oczy. Na to, że nie była pępkiem świata i miała wpływ na innych. Jej koledzy patrzyli jej na ręce, szczując swoimi sprytnymi spojrzeniami od początku roku. Zbyt swobodnie się przy nich poczuła, czego robić nie powinna.

Tak, zdawała sobie sprawę, że rozmowa miała zmusić ją do innych wniosków. Aizawa i chłopaki chcieli dać jej do zrozumienia, że się liczyła, że była dobra i że każdy to w niej widział. Próbowali przekonać ją, że jej osiągnięcia wpływały na resztę pozytywnie.

Ale tutaj był pies pogrzebany. Bo Mika tego nie dostrzegła. To był dobry znak, że jej otoczenie zmieniło spojrzenie na świat dzięki niej. To się dla niej liczyło i chciała to osiągnąć od początku jeśli patrząc na to z perspektyw jej celu.

Jednak nie zauważyła. Totalnie zignorowała swoje otoczenie. Zajęła się własnymi sprawami, głównie utrzymywaniem przyjacielskich relacji z Ligą Złoczyńców i yakuzą. Tak naprawdę w tym co robiła, pokazywała że nie liczyła się dla niej zmiana świata. Liczyła się tylko zabawa i jej dobre samopoczucie.

Była beznadziejna i tak się też czuła. Dlatego na kolacji u Kacchana nie odważyła się odpyskować jego matce. Kiedy obrażała swojego syna, czuła jakby każde zdanie było wymierzone w nią. Dobrze robiła jej taka reprymenda.

- A ty Mika, zdałaś prawda? - pani Katsuki ponowiła temat licencji bohaterskich, zwracając się teraz do niej.

Wcześniej mentalnie poklepała Todorokiego po głowie, radząc mu nie martwić się porażką. Sensu to nie miało, kiedy przed nim obrała sobie za cel własnego syna i zmieszanie go z błotem za to samo.

- Tak. - odparła, zaciskając pałeczki. Zabrzmiała niechętnie, przez co kobieta nieco wycofała głowę. Kacchan kopnął ją pod stołem, na co się ocuciła. - Zdałam, proszę pani. - uśmiechnęła się wesoło. - Niech się pani nie przejmuje, że chłopcy są w tyle. - machnęła wolną ręka. - Takie rzeczy tylko kształtują charakter i w praktyce uczą tylko więcej. - zdecydowała się dodać, na co Bakugo się rozpromieniła.

- Oh, no ja wiem. To właśnie staram się powiedzieć Katsukiemu. - dodała z dezaprobatą, patrząc na chłopaka. Blondyn zacisnął tylko usta, nie unosząc wzroku na Mike. Spodziewał się, że nastolatka za chwile się odezwie, rujnując jego upartość w milczeniu.

- Jak dla mnie tylko go pani obraża. - zdecydowała się powiedzieć i nie wprowadziło ją w zakłopotanie poruszenie męża kobiety. Pałeczki wypadły mu z rąk, przez co musiał przeprosić i się po nie schylić, odchodząc od stołu na kilka sekund, szukając w szufladzie nowych.

W tym czasie Mika wróciła spojrzeniem do matki swojego kolegi, uśmiechając się subtelnie na jej pełny szoku wzrok.

- Przepraszam? - spytała, odkładając pałeczki do swojej miski. - Jak to go obrażam? Oczywiście, że nie! Prawda, Katsuki? - zwróciła się do syna, szukając w nim poparcia.

Ona chciała tylko dobrze. Nieświadomie, jeśli w ogóle, mogła chlapnąć coś niemiłego, ale jej syn przecież by jej o tym powiedział. Miał charakterek po niej, nie bał się wszczynać z nią kłótni. Za to właśnie go kochała. Tę otwartość.

- Według mnie była pani trochę niemiła. - odezwał się tym razem Shoto. Czasem dobrze, że brakowało mu filtra, pomyślała Mika.

- Powinna pani wspierać syna takimi słowami jak Shoto. - Mika się wyprostowała, wskazując dłonią na swojego kolegę. - Albo nie odzywać się wcale. Bo to nie na miejscu, żeby w obecności gości pokazywać tak otwarte niezadowolenie z własnego dziecka. - wytłumaczyła jej, patrząc po wszystkich.

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz