Rozdział 167.

31 10 0
                                    

            Dabi nie był zbyt emocjonalnym gościem. To znaczy, był aż nazbyt, ale z emocjami nigdy nie nauczył się sobie radzić. Mimo że Kishin próbował różnych podejść względem chłopaka, zawsze kończyło się tak samo. Na trawiących problemy płomieniach.

Mika z niezadowoleniem przypatrywała się temu jak Touya był traktowany. Ojciec mu pobłażał, mimo że wielokrotnie zasłużył sobie na porządną reprymendę.

Nie mogła rozgryźć co widział w tym chłopaku. Czemu był na tyle wyjątkowy, że Kishin nie umiał ukarać go nawet gorszym spojrzeniem. Nie potrafiła też pojąć tego uparcia w starszym chłopaku. Kiedy tylko mógł, okazywał swoje niezadowolenie.

Nawet po godzinnych wyjaśnianiach ojca, nadal nie umiała pogodzić się z ich rożnym traktowaniem. 

- Jesteś niewdzięczny. - powiedziała w przestrzeń, zgadzając się ze swoimi myślami. Dabi nie umiał docenić tego jakie miał szczęście w życiu. Mika czuła się źle sama ze sobą, że kiedyś oboje wmawiali sobie swoje problemy. Przekonali się, że ich życie było udręką.

Wstała z łóżka, wzdychając z niesmakiem. Weekend spędzony poza akademikiem był boskim odetchnięciem. Teraz znów musiała wracać na lekcje, użerać się z nauczycielami i resztą tego motłochu.

Było jeszcze wcześnie. Pora idealna na jej trening, którego zwykła nie omijać nocując w akademiku. Choć na pewno zdarzało się jej zmieniać ten grafik częściej, niż robił to Kacchan. 

- Mika. - obróciła się, zdziwiona tym, że ktokolwiek nie spał już o tej porze. - Zaczekaj, proszę. - Todoroki dobiegł do niej w czterech krokach, wyciągając z kieszeni kopertę. - Twoja matka prosiła mnie, żebym ci to przekazał. - oznajmij, wpychając jej w rękę papier. 

Mikę zamurowało w pierwszej chwili, więc nie zapytała nawet czemu to Shoto miał jej coś przekazywać, czemu, gdzie i kiedy widział się z jej matką, a co ważniejsze - kto w tych czasach pisał listy?

- Chciałem ci go przekazać wczoraj, ale kiedy wróciliśmy już podobno spałaś. Nie chciałem cię budzić. - kontynuował, widząc wahanie w jej spojrzeniu.

Mika zaśmiała się w duchu, dobrze wiedząc że wczoraj wieczorem nie było ani jej ani jej kopii w dormitorium. Wspólnie grały w planszówki, starając się zacieśnić więzy między nimi a yakuzą. 

- Eem, jasne, dzięki. - ocknęła się, kłaniając delikatnie przed kolegą. - Idziesz ze mną na trening? - zapytała, chcąc szybko zmienić temat, zapomnieć o ciężarze jaki poczuła w dłoni, chwytając ten świstek papieru.

- Nie. - chłopak zaprzeczył ruchem głowy. - Wstałem tylko po to, żeby dać ci list. - przyznał, drapiąc się po głowie. Do Miki dopiero wtedy dotarło, że był jeszcze w piżamie. - Po wczorajszym treningu przygotowawczym jesteśmy wyczerpani. Wydaje mi się, że Bakugo też woli dziś dłużej pospać.

- Taa, jasne, rozumiem. - przytaknęła mu szybko. 

Todoroki nie wyczuł dziwnej aury, która wezbrała wokół Miki, ale mimo to szybko ewakuował się do swojego pokoju. Dziewczyna została na środku korytarza jeszcze minutę dłużej, wgapiając się w przestrzeń i w dłoni ściskając list od matki. Naprawdę jej ciążył.

Na dworze była jeszcze szarówka, pierwsze promienie słońca miały pojawić się za kilkanaście długich minut. Mika nie poświęciła tej myśli zbyt dużo czasu, nie czekając z chęcią by ten dzień się zaczął.

Potrzebowała przestrzeni. Boisko szkolne i zawiłe drogi w lesie nie były jej dziś wystarczające. Celowo pominęła rozciąganie i rozgrzewkę, chcąc jak najprędzej uciec przed problemami, które czuła, że ścigały ją od dawna.

W lesie o poranku było nawet chłodniej niż się spodziewała. Sportowa bluza nie chroniła jej przed gęsią skórą, tym bardziej kiedy wiatr rozwiewał jej włosy. Bieg dał jej chwile zapomnienia, której było jej trzeba. Jednak kiedy zatrzymała się w końcu przed akademikiem i usiadła na schodach, na nowo poczuła ciężar listu, który spoczywał w jej kieszeni.

Kto pisał u diabła listy w tych czasach? Tylko popaprańcy albo ci, którzy mieli do przekazania okropne wieści. A Mika mimo wszystko wiedziała, że jej matka była przy zdrowych zmysłach.

Odetchnęła ciężko, ocierając pot z czoła. Słyszała bicie swojego serca, które nie chciało uspokoić się po biegu. Denerwowała się tym czego mogła się zaraz dowiedzieć.

Opuściła głowę między nogi, odkładając papier na schodek. W salonie słyszała poruszenie, dobrze wiedząc, że większość jej kolegów zdążyła już wstać i przygotować się do rozpoczęcia dnia. Kiedy frontowe drzwi otworzyły się z hukiem, wzdrygnęła się w sobie, nie gotowa by rozmawiać jeszcze z kimkolwiek.

- A ty co odpierdalasz? - głos Katsukiego sprawił, że jej zdrętwiałe ramiona opadły. Kacchan mógł by wyjątkiem.

- Przeczytaj za mnie. - odparła szybko, wręczając chłopakowi list. - Nie mogę tego otworzyć. - oznajmiła, patrząc z powagą na przyjaciela.

Blondyn uniósł jedną brew, poprawiając swój plecak, zwisający mu z ramienia. Dosiadł się do Miki, odbierając od niej list i rozrywając kopertę zanim szatynka zdążyłaby się na to mentalnie przygotować.

- Twoja matka przez pięć minut próbowała wcisnąć mieszańcowi ten list. - zaczął, wyciągając list z koperty. - Idiota nie wiedział o co chodzi, nawet kiedy Endeavor prosił go o to samo. - parsknął, zerkając na chaotycznie zapisane pismo. - Dopiero jak ja kazałem mu go wziąć, to zrobił to bez gadania. - Mika mruknęła, pełna zrozumienia.

- On jest specjalny. - dodała, przysuwając się do Katsukiego. Kątem oka zerknęła na papier, ale widząc jedynie tytuł, szybko ukryła spojrzenie w zagłębieniu szyi chłopaka.

- Oboje macie zjebane relacje rodzinne. - przyznał z półuśmiechem, obejmując Mike ramieniem. - Twoja matka parzy się z ojcem Todorokiego. - dodał, zwijając list w ręce.

Mika uniosła w szoku głowę, przenikliwie patrząc na chłopaka, pewna że tylko sobie z niej zażartował. Nie widząc cienia zawahania w jego spojrzeniu, wyrwała mu list i sama przeczytała go naprędce. Nie była gotowa przyjąć tej informacji.

Praca Shiny w agencji Endeavora była ciosem, ale wyjątkowo słabym, o którym była w stanie zapomnieć i ruszyć dalej, nie zawracając sobie głowy tą myślą bardziej niż było to potrzebne. Z kolei to... Co to niby miało znaczyć?

- Eww, musiałeś użyć takiego słowa? - zajęczała, zerkając na przyjaciela.

- A co? Miałem twoją matkę zacytować? - żachnął się. - Musiała się naćpać zanim to napisała. Stek bzdur. - fuknął, poprawiając swój plecak.

Mika zmarszczyła brwi, odrzucając od siebie papier, który przez wiatr zdążył spaść ze schodów i przetransportować się po piachu kawałek dalej. Zirytowana uruchomiła zdolność i zmieniła go w pył zanim odleciał dalej. Oszczędzała matce kompromitacji.

- Skurwesyn. Nawet się nie rozwiódł z Rei. - zaczęła narzekać, przykładając do ust paznokieć. - Moja matka jest idiotką. - przyznała jeszcze w zadumie. Katsuki nie powiedział słowa, wsłuchując się w jej narzekania. - Co za popaprana sytuacja. Jeszcze mi tego fantu tutaj brakowało. Niech się tylko mój ojciec teraz zejdzie z Rei i wesoły cyrk może ruszać. - prychnęła.

- Mówiłem. - przytaknął jej. - Popaprani jesteście. - powtórzył. - Ale to naprawdę coś poważnego? - zmienił nagle ton, wyzbywając się nuty rozbawienia. - Czy to problem w sensie? - Mika odwróciła do niego wzrok, pociągając nosem.

- Komplikuje mi to plany. - przyznała otwarcie. - Mam opory przed działaniami przeciw mojej rodzinie. Nie tego mnie nauczyli. - zagryzła zęby. - A teraz Shina podkłada mi kłody pod nogi. Głupia baba. - parsknęła, plując na posadzkę, odsuwając rękę od twarzy. Zacisnęła ją na betonowym schodku, czując jak kości skrzeczały jej w ciele, pozostawiając po sobie dziwny ból. 

𝐝ł𝐨𝐧𝐢𝐞 𝐢 𝐨𝐜𝐳𝐲 (BNHA/MHA x OC)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz