174. Quidditch - Czy to czas na powrót?

733 22 7
                                    

W świąteczny poranek pierwszy obudził się Al, i kwiląc zaczął dopominać się zmiany pieluchy i wczesnego śniadania. Ginny jęknęła w pierś Harry'ego, o którą się opierała podczas snu.

– Śpij – wymamrotał Harry. – Jeszcze nie płacze...

– Ale zaraz zacznie – mruknęła rozespana. – I dobrze o tym wiesz. Obudzi Jamesa...

Kwilenie zamieniło się w ciche gaworzenie. Harry sięgnął za siebie i chwycił różdżkę leżącą na nocnej szafce. Chwilę potem z kołyski przyleciał do nich oszołomiony maluszek, który roześmiał się radośnie, gdy zobaczył rodziców, a Harry ułożył go pomiędzy nimi.

– Harry Potterze, czy ty właśnie użyłeś zaklęcia przywołującego na naszego syna? – Ginny uniosła się do siadu, patrząc w szoku na Harry'ego.

– A chciało ci się wstawać? – Ginny potrząsnęła głową. – To kładź się. – Poklepał poduszkę obok siebie. – Mamy jeszcze trochę czasu zanim wszyscy się obudzą.

– Ale Al...

– Przecież nic mu nie jest. I chce się do nas jedynie przytulić.

Oboje zerknęli na synka, który kręcił się pomiędzy nimi.

Ginny położyła się z powrotem z wyrzutem w oczach.

– Nie bądź zła – mruknął Harry.

– Nie jestem. Po prostu... Czasami mnie zaskakujesz.

– To źle?

– W tym przypadku, akurat nie. – Uniosła lekko głowę i pocałowała go. – Wesołych świąt, Harry.

– Wesołych świąt, Gin. – Oddał pocałunek.

Albus zaczął marudzić, że nikt nie zwraca na niego uwagi. Postukał piąstką kilka razy w pierś mamy i zamlaskał. Ginny przygarnęła go do siebie, dając dostęp do mleka.

– Ten to ma dobrze – zauważył Harry z uśmiechem. – Nienormowany dostęp do jedzenia.

– Tylko nie zmieniaj się w Rona – burknęła.

– Ja? Skąd!

– Mama! Tata!

Potterowie spojrzeli na siebie, słysząc głos starszego synka.

– Bierzemy go tutaj? – zapytał bezgłośnie Harry.

Ginny skinęła głową.

– Tylko tym razem sam go przynieś – mruknęła.

– Mama! Tata! Mama!

Harry przewrócił oczami, wstając.

– Zastanawiam się, po kim on jest taki niecierpliwy – mruknął z uśmiechem, zakładając okulary, by zobaczyć jak James stoi w łóżeczku, tupiąc nóżkami. – Już wstałeś, Jimmy?

– Tata! – Wyciągnął do niego rączki.

– Chodź, szkrabie – mruknął Harry, biorąc malca na ręce.

James wykręcił się, spoglądając na zgromadzone paczki przy łóżeczku.

– Cio to? – Wskazał na nie rączką.

– Prezenty dla ciebie i Albusa. Weźmiemy je ze sobą i pokażemy mamie, dobrze?

Jim odwrócił główkę i spojrzał na Ginny.

– Mama! Dzia!

– Albus je śniadanko – powiedziała, gdy Harry posadził Jima na środku łóżka i sam wsunął się obok.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz