104. Pożegnanie przyjaciół

868 43 2
                                    

Ginny kręciła się w tę i z powrotem po korytarzu szpitala. Za pobliskim oknem jaśniało niebo, zmieniając kolor z ciemnego granatu na brudną szarość; zbliżał się świt. Na Merlina! warknęła w duchu; jak ona nienawidziła tego miejsca! A wszystko przez człowieka, który leży teraz za drzwiami najbliższej sali.

„Nie potrafię uwierzyć, że to przeżyłem", przypomniała sobie słowa Harry'ego. Jak on mógł jej to powiedzieć? I to tak spokojnie! Prychnęła w duchu i kopnęła w najbliższą ścianę. Kretyn, idiota, nie myślący o innych! Próbowała wymyślić inne epitety na Harry'ego, które zamierzała mu powiedzieć, gdy wejdzie do niego. Powinien się cieszyć, że w tej chwili nie może mu nic zrobić, ale gdy tylko wróci do domu...

- Ginny, kochanie... – Korytarzem szła jej matka, która, gdy tylko do niej podeszła, uścisnęła ją pocieszająco. – Właśnie dowiedziałam się od Rona i Hermiony. Co z Harrym?

- Jest w tej sali. – Wskazała ręką za siebie. – Na razie jest u niego uzdrowiciel.

Za matką szli Ron i Hermiona. Z ust Hermiony cały czas płynął potok upomnień, z których Ron niewiele brał do siebie, tylko co chwila odwarkiwał zjadliwe odpowiedzi.

- ...uspokój się, Ron. Zapomniałeś, jaki jest Harry? Zawsze tak było, że najpierw robił a potem myślał...

- I dokąd go to doprowadziło?

W tej samej chwili za plecami Ginny otworzyły się drzwi. Odwróciła się do uzdrowiciela.

- Pani Potter – zwrócił się do niej mężczyzna – może pani wejść. Mąż czeka na panią.

- Jak on się czuje?

- Odpoczywa – odparł, zerkając do notatek na wiszącej przed nim podkładce. Pióro przestało na chwilę skrobać po pergaminie. – Myślę, że jeszcze dziś będzie mógł wrócić do domu.

- Tak prędko? – spytała zaskoczona. Przecież ostatnim razem leżał tu dwa tygodnie.

- Ma silny organizm – powiedział uzdrowiciel. – Szybko się regeneruje. Wiem, o czym pani myśli, ale to nie jest to samo, co dwa lata temu. Poprzednim razem wraz z Cruciatusem otrzymał mieszankę zaklęcia oszałamiającego i uśmiercającego, co wywołało u niego śpiączkę. Znając historię pana Pottera, śmierciożercy chcieli go zabić. Teraz poprzez tortury miał być doprowadzony tylko do utraty zmysłów.

- Tylko? – powtórzył z niedowierzaniem Ron.

- To znaczy, że śmierciożercy rzeczywiście coś planowali... – mruknęła Ginny. – Dziękuję.

Uzdrowiciel kiwnął głową i odszedł, a Ginny podeszła do drzwi, które były lekko uchylone. Miała zamiar otworzyć je szerzej i wejść, gdy uświadomiła sobie, że obok stoi mama i najbliżsi przyjaciele Harry'ego. Odwróciła się do nich.

- Wejdźcie razem ze mną. Harry na pewno się ucieszy – powiedziała. Może wasza obecność sprawi, że powstrzymam się przed nakrzyczeniem i uduszeniem Harry'ego, dodała w myślach.

Harry leżał wsparty o poduszki na łóżku i wpatrywał się w uchylone drzwi. Słyszał rozmowę Ginny z uzdrowicielem. Dźwięk jej głosu przywołał wspomnienia sprzed kilku godzin. Jej widok na Wężowym Wzgórzu bardzo go zaskoczył. Nie powinna była tam przychodzić, wiedział ile musiało ją kosztować wejście do miejsca, gdzie kilka miesięcy wcześniej, śmierciożercy zabawiali się jej kosztem. Ale pomimo tego wszystkiego, nawet tego, że tak na niego nakrzyczała, czuł ulgę i powrót sił, gdy była blisko.

Gdy Ginny przeszła przez próg, otrząsnął się z tych wspomnień i uśmiechnął się. Widział jak powstrzymuje się przed... Nie był do końca pewny, przed czym. Przed kolejnymi upomnieniami, kłótnią, czy rzuceniem się na niego?

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz