103. "Nigdy więcej mi tego nie rób!"

861 38 4
                                    

Ginny obudziła się z palącym poczuciem winy. Jak ona mogła spać, gdy gdzieś tam... nie wiadomo gdzie, Harry walczy o życie?

Przekręciła się na plecy i wpatrzyła w sufit nad sobą. Przez podłogę sypialni słyszała rozmowę najbliższych. Pewnie debatują, co będzie dalej. Ona wiedziała jedno. Ktoś musi zająć się Teddym. Maluch nie zostanie sam. Ma babcię, ojca chrzestnego... ale także innych, wujków i ciotki, którzy chętnie się nim zaopiekują. Jednak Teddy najbardziej kocha Harry'ego. Wczoraj miała nawet wrażenie, że bardziej niż własnego ojca, bo, gdy Remus chciał wziąć go na ręce, chłopiec prawie zaczął płakać... Na samo to wspomnienie, zapiekło ją w kącikach oczu. Zacisnęła powieki i potrząsnęła głową. Biedny malec...

Wstała i podeszła do okna, by popatrzeć na płatki śniegu przylepione do szyby. Kiedy je otworzyła mroźne powietrze zapiekło ją w twarz. Chwyciła za przód swetra, który miała na sobie i naciągnęła go na nos. Zapach Harry'ego wypełnił jej nozdrza.

Usiadła na parapecie z podkulonymi nogami, obejmując rękami kolana, i wpatrzyła się w biały krajobraz przed sobą. Wszystko dokoła przykryła świeża warstwa śniegu, niczym biała kołderka.

Historia znowu się powtórzyła, pomyślała ze smutkiem, patrząc na ukryte pod białym puchem groby Lily i Jamesa. Kolejni rodzice stracili życie, ochraniając swojego syna. Tylko, że tym razem nie będzie tak jak z Harrym. Teddy'ego wychowają ci, którzy go kochają.

Nie wiedziała, jak długo tak siedziała. Zamyślona nie usłyszała pukania, dopiero, gdy przez szparę zajrzała Hermiona, zerknęła w tamtą stronę.

- Ginny, śpisz? – zapytała.

Mimo że Ginny się nie odezwała, drzwi otworzyły się szerzej i Hermiona wpadła do środka. Chwyciła ją za ręce i ściągnęła z parapetu.

- Oszalałaś? Jesteś cała zziębnięta! – wykrzyknęła. – Jeszcze to by było nam potrzebne, gdybyś się teraz rozchorowała.

Zatrzasnęła okno, przywołała koc i otuliła ją. Ginny obserwowała bratową. Hermiona była zdenerwowana, ale nie tym, w jakim stanie ją znalazła, tylko prawdopodobnie coś na dole wyprowadziło ją z równowagi.

- Hermiono, co się stało? – spytała Ginny cicho.

- Masz gościa – odparła roztrzęsionym głosem. – Czeka na ciebie w salonie. Podobno to pilna sprawa.

- Gościa? – To było niespodziewane. – Kto to?

- Nie znamy jej, choć ona twierdzi, że się znacie.

Ginny zawahała się.

- Zaraz... Wpuściliście do środka obcego? – zapytała rozdygotanym głosem. Zaskoczyło ją to, bo Hermiona kilka godzin temu nie chciała otworzyć drzwi własnemu mężowi, a teraz wpuściła nieznajomą osobę. – A jeśli to śmierciożerca? Czemu jej nie sprawdziliście?

- Wtargnęła tu przez kominek. Na razie pilnuje jej Ron.

- A gdzie Teddy? – spytała przerażona, uświadamiając sobie, że nie słyszy ani płaczu ani gaworzenia chłopca.

- Mama wzięła go na spacer. Są w ogródku.

- Więc Ron został sam? – dopytywała się, a gdy Hermiona kiwnęła głową, Ginny chwyciła ją za rękę i pociągnęła na schody. – To niebezpieczne zostawiać go samego. Chodźmy.

Zeszły na dół. Na krześle, stojącym na środku salonu, zapewne przywołanym z kuchni, siedziała młoda kobieta. Była do niego przywiązana. Próbowała coś tłumaczyć Ronowi, który stał przed nią z zaciętą miną i celował w nią różdżką.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz