121. "Życie to nie jest bajka..."

1K 41 4
                                    

Pół godziny później zeszli na dół już ubrani. Harry w formalnych szatach aurora, a Ginny w prostej sukience na ramiączkach i owinięta chustą, w której był James. Jego maleńka główka odchylała się to w jedną to w drugą stronę i w końcu przytulił się do ramienia mamy.

Teddy siedział przy stole w kuchni i grzebał w swojej owsiance, bombardując swoimi pytaniami całkowicie skonsternowanego Rona.

- Dlaczego spałeś u wujka i cioci?

- Bo... – Ron podniósł głowę i spojrzał błagalnie na wchodzących Potterów.

- Było bardzo późno i wujek Ron nie chciał wracać po nocy do domu – wpadła mu w słowo Ginny. – Teddy, jedz.

- Miały być naleśniki – jęknął zbuntowany, opierając buźkę o piąstkę. – Nie lubię owsianki...

- Ktoś tu chyba nie zasłużył na latanie na miotle – zauważył Harry, który nalał sobie kawy i stanął tyłem do okna, patrząc na chłopca.

- Harry, nie bądź taki ostry – zganiła go Ginny. – Obiecałam mu rano naleśniki i zaraz je dostanie.

- Wujek, mieliśmy razem polatać – zauważył malec, dostrzegając szaty, w które ubrany był Harry.

- Przykro mi, Teddy – zwrócił się do niego. – Niestety zaraz muszę iść do ministerstwa. Polatamy później.

- Szkoda...

Teddy opuścił główkę i pociągając noskiem, wybiegł do salonu. Chwilę potem usłyszeli grzechot rozsypywanych klocków.

Ginny spojrzała na Harry'ego z naganą.

- Jak mogłeś – szepnęła z wyrzutem. – To tylko dziecko.

- To nie ja obiecywałem mu... – odezwał się Harry, usprawiedliwiająco i natychmiast przerwał, gdy z salonu dobiegł ich męski głos:

- Czy jest tu Harry Potter, chłopcze?

Wszyscy troje odwrócili się, wyciągając różdżki, a do kuchni wpadł przerażony Teddy. Ron wziął go na ręce i przytulił, a Harry wybiegł do salonu. W kominku tkwiła głowa starszego czarodzieja.

- Paul?

- Czemu nie ma cię jeszcze w Biurze? – warknął mężczyzna. – Mamy tu kryzysową sytuację i potrzebujemy każdego.

- Właśnie miałem się deportować – stwierdził Harry. – Będę za pięć minut.

- To lepiej się pośpiesz – syknął i zniknął.

Harry odwrócił się. Ginny stała tuż za nim.

- Coś poważnego? – spytała cicho.

- Na to wygląda. Poradzisz sobie?

- Będę musiała – westchnęła.

Harry objął ją mocno i pocałował.

- Nie zgnieć Jamesa – ostrzegła go, gdy maluszek między nimi zakwilił cichutko.

- Jakbym mógł – powiedział i pocałował synka w czółko. – Żeby tylko maluchy nie weszły ci na głowę – mruknął.

- Ten między nami raczej tego nie zrobi – powiedziała z uśmiechem. – Prędzej ten drugi – wskazała lekko głową w stronę kuchni.

- Masz rację – przyznał.

Pocałowali się ponownie i wtedy usłyszeli niezbyt zadowolony głos Rona:

- Tak jak myślałem...

- Bleee... Oni znowu się przepraszają – jęknął Teddy.

- Znowu? – Ron był zdumiony. – Co chcesz przez to powiedzieć?

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz