143. Prawda boli najbardziej

808 35 9
                                    

Harry'emu pociemniało przed oczami na to co zobaczył. W następnej chwili klęczał na stopniu przy Ginny i trzymał ją za nadgarstek, próbując wyczuć puls. Był ledwo wyczuwalny, ale jednak był.

- Ginny... Proszę...

Chwycił ją za ramiona i lekko potrząsnął, mimo wszystko ona nie reagowała.

- Zgredku! – zawołał zachrypniętym głosem.

Skrzat pojawił się z cichym pyknięciem u stóp schodów.

- Pani Ginewra... – zaskrzeczał przerażony. – Panicz James!

Podbiegł do Jamesa, który wciąż płakał i wyciągał rączki, i ułożył go z powrotem w nosidełku. Ustawił go przy Harrym, który odwrócił się, nie puszczając ręki Ginny i położył dłoń na brzuszku syna, by chłopiec się uspokoił.

- Potrzebuję twojej pomocy, Zgredku – powiedział Harry stanowczym tonem. Był tym wszystkim przerażony, ale musiał zachować zimną krew, dopóki Ginny nie będzie bezpieczna w szpitalu. Potem będzie mógł się obwiniać i okazać strach. – Muszę jak najszybciej przetransportować Ginny do Munga. Jamesa też – oznajmił.

- Tak jest, Harry Potter, sir. Niech Harry Potter tylko powie, co Zgredek ma robić.

- Muszę wynieść ich na zewnątrz, bym mógł się stąd deportować, ale za ogrodzeniem są obcy czarodzieje, którzy tylko czekają na sensację. Wolałbym, żeby nikt nas nie zobaczył.

- Zgredek rozumie – skrzat skłonił głowę i zniknął.

Harry wstał. Wyczarował nosze, na które przelewitował Ginny, unieruchamiając ją na nich. Wstrząsnął go widok krwi w dwóch miejscach: tam, gdzie jeszcze przed chwilą leżała jej głowa i niżej, gdzie były jej plecy i uda. Bał się nawet pomyśleć, co to może oznaczać.

Chwycił rączkę nosidełka i zszedł na dół, różdżką prowadząc przed sobą nosze.

W korytarzu, pod drzwiami wejściowymi czekał na niego Zgredek. Skrzat narzucił na niego płaszcz, okrył ciepłym kocem leżącą Ginny i otworzył drzwi. Mroźne powietrze wpadło do środka, ale Harry zdawał się tego nie zauważać, tylko zacisnął mocniej rękę na różdżce i przymknął oczy, gdy ogarnęła go ciemność teleportacji.

Izba przyjęć Szpitala Świętego Munga była prawie pusta o tej porze. Tylko kilka osób z różnymi magicznymi dolegliwościami siedziało w jednym z rzędów krzeseł, a uzdrowiciele krążyli wśród nich, notując informacje.

Pielęgniarka siedząca przy informacji podniosła głowę na dźwięk aportacji, kiedy Harry pojawił się przy jej biurku. Poderwała się z miejsca.

- Moja żona miała wypadek... – wykrztusił. – Spadła ze schodów... Błagam... Ona jest w ciąży...

- Niech pan się uspokoi, panie Potter, nasi uzdrowiciele zaraz się nią zajmą. A kto tu tak płacze? – zaszczebiotała, wyciągając Jamesa z nosidełka i biorąc go na ręce.

- Obawiam się, że jemu też się coś stało... – Głos mu zadrżał. – Żona trzymała go wtedy na rękach...

Podbiegł do nich uzdrowiciel i zaczął rzucać na Ginny zaklęcia diagnostyczne.

- Myślę, że najlepiej będzie jak przejdziemy w bardziej ustronne miejsce – powiedział, nie odrywając wzroku od Ginny. – Sprawa jest bardzo poważna, więc zabieram żonę na oddział. Mary – zwrócił się do pielęgniarki – zaprowadź pana Pottera do mojego gabinetu.

- Oczywiście – przytaknęła. – Proszę za mną, panie Potter.

Zrobiła kilka kroków w stronę bocznego korytarza, jednak Harry nie ruszał się, patrząc to na uzdrowiciela i Ginny to na płaczącego Jamesa w ramionach tamtej kobiety.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz