50. Powrót

832 42 3
                                    

Harry patrzył na stojących w progu Rona i Hermionę. Miał wrażenie, że patrzą na niego ze strachem, jakby się obawiali, że znowu zacznie ich obwiniać za to, co się stało.

- Skąd wy... Jak... – zaczął.

- Przyszliśmy po was – odparł Ron.

Harry spojrzał na Hermionę. Jej przerażona mina nie wróżyła nic dobrego. Co prawda nie widział jeszcze twarzy Ginny i być może jej opuchnięta buzia wywołała u Hermiony taki grymas. „Czyżby z Ginny było aż tak źle?" Chwilę później Ginny odwróciła się do niego. Światło padające z obu różdżek wystarczająco oświetlało pomieszczenie, pozwalając mu zobaczyć jej twarz. Wyglądała gorzej niż się spodziewał. Twarz miała opuchniętą, pokrytą plamami, zaschnięta krew była rozmazana po czole, a świeża, pomieszana ze łzami, nadal płynęła po obu policzkach. Podchodząc do niego, ugięły się pod nią kolana. Siła, która wróciła na moment na widok brata i przyjaciółki, znowu ją opuściła. Harry podszedł do niej i podtrzymał ją, a ona wsparła się o jego ramię. Nie musiał pytać, co się stało. Wiedział, że tej nocy to ona najwięcej cierpiała. Hermiona machnęła różdżką i obok nich pojawiło się krzesło. Harry pomógł Ginny na nim usiąść. Jęknęła. Hermiona podeszła do niej, mruknęła „Tergeo!", i końcem różdżki ściągnęła zaschniętą krew. Teraz wyglądała trochę lepiej. Ginny podniosła nogę do góry i zaczęła masować ją w kostce. Harry zobaczył, że nad kostką ma głęboko rozciętą ranę, z której płynie krew.

- Co ona ci zrobiła? – spytał. Wściekłość zaczynała buzować mu w żyłach.

- Trzymała mnie związaną na linie głową w dół. A na koniec zrzuciła mnie na podłogę i chyba coś mi się stało w nogę.

Hermiona ukucnęła przy niej i dotknęła delikatnie jej kostki, która była opuchnięta.

- Au! – krzyknęła.

- To chyba złamanie – powiedziała Hermiona, spoglądając na Harry'ego.

Harry przeklął. Ogarniał go coraz większy gniew. Pozostało mu tylko jedno: zemsta. Oczywiście miał nadzieję, że przyjaciele mu w tym pomogą. Ale najpierw musi wyprowadzić stąd Ginny. I zdobyć różdżkę. Spojrzał na Rona i Hermionę.

- Podobno przyszliście pomóc nam stąd wyjść. Jaki macie plan?

- Zakon otoczył budynek. Niektórzy walczą w środku. Masz pelerynę? – zapytała Hermiona.

- Pele... co? – spytał zaskoczony.

- Niewidkę. Masz? – spytała Hermiona.

Harry przeszukał kieszenie. Wyciągnął ją spod kurtki.

- Całkowicie o niej zapomniałem. Aż dziwne, że jej nie znaleźli, gdy mnie przeszukiwali.

- Nałóżcie ją na siebie. Przy bramie ktoś ma na was czekać.

- Przy bramie? A czy ktoś pomyślał w jaki sposób mamy tam dotrzeć? Do wyjścia jest kawał drogi, Ginny jest ranna, na górze, z tego co słyszę, toczy się walka... No i my – wskazał na siebie i Ginny – nie mamy różdżek.

- Będziecie pod peleryną...

- To tylko kostka, Harry, dam sobie radę – żachnęła się Ginny, wstając i przerywając Hermionie. Skrzywiła się, gdy stanęła na poranionej nodze i chwyciła Harry'ego za ramię, żeby nie upaść.

- Nie – stwierdził stanowczo Harry, kręcąc głową. – Przecież widzę, że ledwo trzymasz się na nogach. Hermiono, możesz coś z tym zrobić?

- Nie umiem nastawiać złamanej nogi, no i nie mam dyptamu. A tylko on mógłby jej pomóc.

- Dam sobie radę – powtórzyła twardo Ginny. – Ty będziesz przy mnie, prawda? – spytała, patrząc na niego, a on kiwnął głową. – To w razie czego mi pomożesz.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz