32. "Wreszcie jakaś cudowna nowina!"

1.5K 55 4
                                    

Następnego dnia po południu wszyscy siedzieli w salonie. Za oknami zacinał śnieg, a w kominku wesoło huczał ogień. Nikt się nie odzywał, słychać było tylko pobrzękiwanie naczyń z kuchni, bo pani Weasley przygotowywała kolację. Fred i George siedzieli na podłodze i grali z Ronem w eksplodującego durnia, a Hermiona czytała jakąś książkę, siedząc w fotelu przy kominku. Ginny bawiła się ze swoim puszkiem pigmejskim Arnoldem, siedząc na podłodze oparta o nogi Harry'ego, który przeglądał „Proroka Wieczornego".

- Jest coś nowego? – spytała Ginny, przerywając ciszę i odwróciła się do niego, kładąc rękę na jego kolano. – Złapali kogoś?

- Nie. Widać z tego, że ministerstwo nic jeszcze nie ma. Było tylko kilka ataków dementorów i ostrzegają też, żeby uważać na każdego, bo może być po zażyciu eliksiru wielosokowego.

- A co z ministrem? – spytała pani Weasley, wchodząc do salonu.

- Też nic – odparł, składając gazetę i odkładając ją na stół.

- Obawiam się najgorszego, bo... – nie dokończyła, bo nagle usłyszeli głośne pukanie do drzwi kuchennych.

Wszyscy zastygli w przerażeniu. Ginny spytała cichutko:

- Czy to tata?

Pani Weasley spojrzała na zegar rodzinny i pokręciła głową.

- Niemożliwe. Tata jest jeszcze w pracy.

Wszyscy wstali i wyciągnęli różdżki, a pani Weasley podeszła do drzwi.

- Kto tam? – spytała drżącym głosem. – Proszę się przedstawić.

- To ja, Remus John Lupin. Wilkołak. Znany przez przyjaciół także jako Lunatyk. – Dało się słyszeć zza drzwi.

Pani Weasley chwyciła za klamkę, ale Harry podszedł bliżej, powstrzymując ją.

- Nie, trzeba go sprawdzić. A jeśli to śmierciożerca? – szepnął, a po chwili już głośno zapytał – jakie zwierzę stało w kącie twojego gabinetu, które zobaczył Harry Potter, jak za pierwszym razem uczyłeś w Hogwarcie? – spytał Harry.

- Druzgotek w akwarium.

- To on – szepnął Harry, opuszczając różdżkę.

Pani Weasley otworzyła. W progu stał wychudzony i zakrwawiony mężczyzna w poszarpanej szacie, który ledwo trzymał się na nogach. Zachwiał się i oparł o framugę. Harry podszedł do niego, biorąc go pod ramię i pomógł mu wejść.

- Wybacz. Musiałem sprawdzić – szepnął.

- Rozumiem, jest tu Tonks? – spytał Lupin, wchodząc do środka i rozglądając się po pomieszczeniu.

- Nie ma.

- To dobrze. Wolałbym, żeby nie widziała mnie w takim stanie.

Podeszli do kanapy w salonie. Remus usiadł i westchnął.

- Co się stało? Gdzie byłeś? – spytał Fred.

- U wilkołaków.

Wszyscy spojrzeli po sobie.

- Ale po co? Przecież to niebezpieczne! – krzyknęła pani Weasley, podchodząc do niego, wyczarowując bandaże i próbując opatrzyć mu rany.

- Musiałem. Minerwa prosiła mnie o to jeszcze w Hogwarcie. Kiedy wyszliście z jej gabinetu – spojrzał na Harry'ego i Hermionę – wtedy w październiku, ja zostałem. Przeczuwała, że to, co się wtedy wydarzyło było tylko początkiem. Poprosiła mnie o to, żebym poszedł znowu na szpiegowanie wilkołaków, tak jak kiedyś, a ja się zgodziłem. Wiedziałem, że poradzisz sobie sam w kolejnych zajęciach z obrony – dodał, patrząc cały czas na Harry'ego, który trzymał Ginny za rękę – dlatego tylko zostawiłem notatki u ciebie w gabinecie i odszedłem. Pomogłem jeszcze aurorom w walce ze śmierciożercami.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz