163. "Gdzie jest mój syn?"

870 34 11
                                    

W małym pokoiku w Świętym Mungu panował półmrok, jedynie co jakiś czas błyskawica rozdzierała niebo, oświetlając pomieszczenie. Tak upragniony przez wszystkich deszcz intensywnie obijał się o okiennice. Ginny wyglądająca przez okno po każdym grzmocie lekko podskakiwała, nie mogąc poskładać swoich myśli. Z żalu, bólu i smutku jej serce pękało na pół. Z całych sił powstrzymywała płacz, ale z każdą chwilą było jej coraz ciężej. Jej dwaj mali mężczyźni. Jej synkowie, ukochani chłopcy – James i Albus. Jeden porwany i trzymany pod strażą, nie wiadomo gdzie, dopóki jego tata nie zapłaci złym ludziom, i drugi w ciężkim stanie cierpi i śpi sam na oddziale noworodków w jakiejś szklanej bańce. Obaj z dala od mamy i taty, których w tym wieku najbardziej im potrzeba.

Czuła się bezsilna. Zła na siebie, że nic nie może zrobić, że nie była w stanie uratować Jamesa, ani że nie umie poradzić sobie z rzeczywistością, jaka spotkała ich rodzinę. Rozmyślałaby pewnie i płakała jeszcze długo, gdyby drzwi od jej pokoju nie zamknęły się z cichym kliknięciem. W momencie, kiedy spojrzała przez okno, kolejny błysk rozjaśnił na chwilę pokój i zobaczyła ciemną postać odbijającą się w szybie, a gdy chwilę potem rozległ się grzmot, serce zabiło jej szybciej, a delikatne ramiona męża czule oplotły jej sylwetkę.

– Już jestem.

Gdy się odwróciła, ręce Harry'ego przeniosły się na jej mokre policzki i z niezwykłą czułością otarł kciukami jej łzy. Tak bardzo pragnął zabrać od niej ten ból. Bez słów złapał ją za ramiona i mocno do siebie przycisnął. Schowała głowę w jego koszuli i głośno się rozpłakała. Wziął ją na ręce i zaniósł do szpitalnego łóżka. Usiadł na nim wraz z nią i lekko gładził jej plecy w uspokajającym geście. Pozwolił się jej wypłakać, by napięcie, z dwóch dni w końcu odpłynęło. Wiedział, że nie poczuje ulgi, dopóki nie będzie mogła utulić obu chłopców, ale teraz musiało jej to wystarczyć. Wiedział też, że strach o dzieci rozrywał jej serce... Tak samo jak jemu.

– To już druga noc... – wyszeptała.

– Wiem. Znajdziemy go i już niedługo wyściskamy Jima za każdą chwilę rozłąki.

– Co ustaliliście? – zapytała cicho.

Dzisiaj, dzień po otrzymaniu listu z okupem, Harry spotkał się z Markiem Newtonem, Jakiem i Kingsleyem w mugolskiej knajpie w centrum Londynu. Wszystkie inne miejsca były zbyt oczywiste. Nikt z nich nie mógł być pewny czy w ministerstwie i we wszystkich czarodziejskich miejscach Harry nie jest obserwowany i podsłuchiwany przez porywaczy.

– Jake obiecał, że będzie miał oko na każdego gościa Dziurawego Kotła – mruknął – i w razie czego da aurorom sygnał. Na dodatek w pubie Mark posadzi tajniaka. – Ginny spojrzała na niego nierozumiejącym wzrokiem, więc wyjaśnił – auror po zaklęciach maskujących i tym podobnych. Nikt nie będzie wiedział, kim jest naprawdę – dodał, gdy jej spojrzenie zmieniło się w strach. – Niestety ja będę odgrywał najważniejszą rolę...

– A King?

– Pomoże nam jak będzie potrzeba.

Ginny wiedziała, że Harry nie mówi jej wszystkiego, choć pokazał jej zdjęcie od porywaczy. Unikał jej spojrzenia za każdym razem, gdy pytała go o jego zadanie w czasie przekazania okupu, twierdząc, że wszystko jest pod kontrolą. Doprowadzało ją to do frustracji, ale domyślała się, że Harry nie chce jeszcze bardziej jej denerwować. I tak wciąż zamartwiała się ciężkim stanem Ala. Nawet go karmić nie mogła. Codziennie miała odciągany pokarm, który był podawany później malcowi specjalnym dozownikiem. Tak chciała wziąć go na ręce i poczuć jego małe usteczka ssące jej piersi. To był najpiękniejszy czas, gdy w ten sposób karmiła Jamesa. Teraz to powinien być czas Ala.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz