118. Nieproszony gość

864 44 9
                                    

Harry przeszedł przez furtkę, zastanawiając się, co tak naprawdę napisali w „Proroku" i czy Ginny już go czytała. Jeśli tak, to trudno, najwyżej zrzuci winę na bliźniaków, bo to przecież oni zaciągnęli go do Dziurawego Kotła. Wchodząc na ganek zamknął oczy i pomasował skronie. Głowa nadal pękała mu z bólu, a w żołądku czuł śmietnik – eliksir podany przez Hannę nie wywołał pożądanego efektu.

Nagle ze środka usłyszał krzyk i warknięcie Ginny.

- Harry!

To było do niego? Przecież jeszcze go nie widziała. Chwilę potem usłyszał z salonu swój własny głos:

- Wiem... Masz całkowitą rację, Ginny... Jestem kretynem.

Podbiegł do okna. W salonie na kanapie siedział on, a raczej ktoś, kto wyglądał jak on. Zimny dreszcz przebiegł mu po karku. Co się stało w trakcie tej nocy? Kim był ten człowiek w jego własnym domu? I dlaczego?

Z góry rozległ się płacz dziecka. James... Miał nadzieję, że Molly nadal się nim zajmuje. Ginny westchnęła.

- Masz szczęście, że James się obudził, bo nie wiem, co bym ci jeszcze zrobiła – syknęła i poszła na górę.

Harry spojrzał za nią, intensywnie zastanawiając się, co robić. Wejść do środka i zaatakować? Pokręcił głową. Jeśli Ginny usłyszałaby hałas i zeszła w tym czasie na dół, zobaczyłaby ich obu i pomyślałaby, że to jakiś głupi żart, albo co gorsza czarna magia. Może by próbowała rzucić zaklęcie, ale raczej nie wiedziałaby w kogo strzelać. Poza tym nie powinna się denerwować. Wiedział, że powinien ją ostrzec, ale teraz mu nie uwierzy, bo dla niej prawdziwy Harry to tamten mężczyzna. Pozostało mu więc tylko czekać na odpowiedni moment i bacznie obserwować swojego sobowtóra.

Mężczyzna rozsiadł się wygodniej. Na kanapie obok niego leżał dzisiejszy „Prorok". Sięgnął po niego i zaśmiał się cicho. Gdyby tylko mógł odczytać jego myśli...

Po kilku chwilach tamten wstał, rozglądając się po pomieszczeniu. Zatrzymał się przy kominku i zdjął z gzymsu jedno ze zdjęć.

- Nie dotykaj tego! – warknął Harry.

Mężczyzna odstawił ramkę na miejsce, sięgnął po następną i następną. Gdy odstawił ostatnią z nich, poszedł do kuchni. Przechodząc przez próg, natychmiast podbiegł do niego Zgredek.

- Harry Potter, sir! – zapiszczał skrzat. – Czy Zgredek mógłby w czymś pomóc Harry'emu Potterowi?

- Czemu nie – odparł tamten. – Spakuj mi najpotrzebniejsze rzeczy i ustaw kufer przed drzwiami – rozkazał, a Zgredek kiwnął głową i zniknął.

Harry zmarszczył brwi. Co on zamierza? Przesunął się do okna kuchennego. Zobaczył jak jego sobowtór siada na jednym z krzeseł przy stole i przywołuje butelkę z mlekiem. Wypił duszkiem całą zawartość i wytarł usta rękawem. Czeka na coś?

- Stworek – szepnął.

Skrzat natychmiast się przy nim pojawił.

- Pan Harry jest w dwóch miejscach – zakrakał, patrząc w okno i na niego. – Stworek nie wie kogo powinien słuchać, tego czy tamtego.

- Mnie! – warknął Harry. – To ja cię wezwałem a nie on! – Wskazał ręką na kuchnię. – A teraz słuchaj. Tamten człowiek to nieprzyjaciel. Musisz ostrzec panią Ginewrę. A potem zaopiekujesz się nią i dzieckiem, aż do mojego powrotu. Ale najpierw przynieś mi pelerynę-niewidkę, która jest u mnie w gabinecie. Rozumiesz? Tylko, żeby nikt cię nie zobaczył – warknął.

Skrzat skłonił się nisko i zniknął, by pojawić się chwilę potem wraz ze śliskim materiałem w ręku.

- Dzięki Stworku, a teraz szybko idź do pokoiku dziecięcego i... – urwał, bo do kuchni wbiegła Ginny. – Nie! – krzyknął do niej, niestety ona go nie usłyszała. Wyrwał Stworkowi pelerynę, narzucił ją na siebie i warknął do niego: – a ty, na co czekasz? Znikaj stąd i wykorzystaj wszystkie skrzacie zaklęcia, by James był bezpieczny i jego babcia też.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz