Dzień, w którym odbywał się pogrzeb Waileyów, był mroźny. Ostry wiatr smagał po odkrytych twarzach zebranych ludzi, a delikatne słońce próbowało przebić się przez wiszące nisko chmury, zwiastując nadchodzące opady śniegu.
Ginny wcisnęła rękę pod ramię Harry'ego i razem z nim przyłączyła się do konduktu żałobnego, który zmierzał powoli w stronę cmentarza. Otaczało ich mnóstwo czarodziejów z ministerstwa i Harry co chwila kiwał głową, witając się z nimi.
Ginny zacisnęła powieki. Wtuliła się mocniej w Harry'ego, który bezwiednie otoczył ją ramieniem. Uświadomiła sobie, że kilka lat temu o mały włos, a byłaby na jego pogrzebie i poczuła rosnącą gulę w gardle. Nie chciała teraz o tym myśleć, ale te wspomnienia same się nasuwały. I choć minęło już półtora roku, to przez ten czas każde z nich mogło już dawno leżeć w ciemnym grobie. Z trudem przełknęła ślinę i spojrzała ukradkiem na niego. Obserwował zebrany tłum z zaciętą miną, jakby obawiał się, że dostrzeże wśród zebranych maski śmierciożerców. Było jednak zbyt wielu pracowników ministerstwa, aby tamci odważyli się zaatakować.
Mugolski cmentarz, na którym mieli zostać pochowani rodzice Jill, znajdował się po drugiej stronie miasteczka, w którym kiedyś mieszkali. Ścieżka prowadząca wzdłuż rzędów grobów otoczona była zaspami zamiecionego śniegu, a ten, który pozostał, pod ich stopami, był twardy i śliski, udeptany przez przechodniów. Na większości nagrobków leżało mnóstwo białego puchu, tylko miejsce, gdzie miały na wieki spocząć ciała zmarłej rodziny, było ciemne od rozkopanej ziemi.
Pochód tłumu był cichy i ospały. Jill drżała, opierając się na nieznanym mężczyźnie. Nie płakała, choć na jej twarzy wyraźnie malował się ból i szok. Ginny starała się znaleźć jak najbliżej niej, bo wiedziała, że koleżanka przed samą uroczystością przyjęła podwójną dawkę eliksiru uspokajającego i będzie potrzebowała wsparcia, gdy eliksir przestanie działać.
Cała uroczystość nie trwała zbyt długo. Ktoś z ministerstwa wygłosił jakąś mowę, a potem trumna za trumną zostały opuszczone do ziemi.
Jill przez cały czas była niewzruszona i silna. A przynajmniej starała się, aby tak to wyglądało. Dopiero, gdy trumna z ciałem jej brata zagłębiła się w dole i kiedy grudki ziemi uderzyły o wieko, zachwiała się, zaciskając mocniej rękę na ramieniu mężczyzny stojącym obok.
- Wybacz mi, Chris... – jęknęła. – Przepraszam was... to moja wina...
Mężczyzna zniżył głowę do niej i szepnął coś do ucha, po czym odwrócił się. Ginny wstrzymała oddech.
- To Knight! – wyszeptała. – Skąd on się tu wziął?
- Co? – Harry potrząsnął głową i spojrzał na nią. – Co mówiłaś?
- Ten facet obok Jill to Knight. Nasz obecny nauczyciel obrony przed czarną magią. Co on tu robi?
Harry zmarszczył brwi, obserwując wysokiego mężczyznę.
- To dziwne. A Jill stoi przy nim, jakby to był ktoś z rodziny. – Rozejrzał się. – Coś mi tu śmierdzi. Gdzie jest jej ciotka? W końcu to pogrzeb jej siostry. Czy nie powinna tu być? I z tego, co wiem, szkoła nigdy nie wysyłała nauczycieli na pogrzeby rodzin uczniów...
- I Jill nigdy nie mówiła, że go zna... – dodała Ginny zamyślona.
- Nigdy?
Ginny pokręciła przecząco głową. Harry był zaskoczony. Nie odrywał wzroku z pary stojącej na przedzie. Jill upadła na kolana, wbiła palce w zmarzniętą ziemię i zaczęła nimi drapać aż do krwi. Knight chwycił ją mocno za ramię i coś do niej mówił. Ona kręciła głową, próbując mu się wyrwać, ale mężczyzna był silniejszy. Wyglądało to, jakby się kłócili. W końcu Jill kiwnęła głową, pokonana. Harry'emu wydawało się, że przez moment dostrzegł różdżkę w ręku Knighta. Od tej pory Jill stała się uległa we wszystkim, co tamten jej szeptał. A więc jednak. Podporządkował ją sobie. Ale czy tylko?
CZYTASZ
Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?
FanficJak po pokonaniu Voldemorta poradzą sobie nasi bohaterowie? Co się stanie gdy śmierciożercy będą szukali odwetu za śmierć ich pana? - tego dowiecie się czytając to opowiadanie. Autor: Jogi_hp http://harry-ginny-milosc.blogspot.com/ To opowiadanie ni...