27. Obowiązki opiekuna Gryffindoru

1.5K 62 3
                                    

Po treningu wracali we trójkę. Ron szedł trochę z tyłu, a Harry i Ginny, trzymając się za ręce z przodu. Z dala, gdzieś od strony Wierzby Bijącej słychać było odgłosy zabawy młodszych uczniów. Harry jako, że był opiekunem Gryffindoru myślał, czy nie podejść do nich i zaprowadzić ich do zamku, bo zabawa przy Wierzbie może okazać się niebezpieczna. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że tamci mają jeszcze czas, bo mimo, że już było ciemno to do godziny dziewiętnastej, po której żaden uczeń nie miał prawa poruszać się po zamku, a tym bardziej na zewnątrz, było jeszcze ponad dwie godziny.

Weszli do zamku. Z Wielkiej Sali dochodził ich gwar rozmów, ale oni minęli drzwi i poszli na górę. Ginny ścisnęła mocniej rękę Harry'ego i szepnęła:

- Powiesz nam, o co chodziło McGonagall?

- Tak, tylko chodźmy do mnie, do gabinetu. Ron, ty idź po Hermionę, jej też chcę o tym powiedzieć.

- Dobra. Mówiła mi przed treningiem, że idzie do biblioteki się pouczyć, dla odmiany – stwierdził kwaśno Ron, przewracając oczami.

- Na pewno – odparł Harry, śmiejąc się. – Zaczekamy tu z Ginny na was.

Ron pobiegł na górę, zostawiając Harry'ego i Ginny przed drzwiami gabinetu, a oni weszli do środka. Ginny przymknęła drzwi i podeszła do biurka, przy którym stał Harry. Tak dawno nie byli sami. Przytulił ją do siebie, a potem posadził przed sobą na biurku i zaczął ją całować.

- Harry, nie mamy czasu – zaprotestowała.

- Nie psuj tej chwili – mruknął – wykorzystajmy ten moment, że jesteśmy sami.

- Zaraz tu wpadną Ron i Hermiona, a ja nie zamknęłam... – nie dokończyła, bo Harry zamknął jej usta pocałunkiem.

Odwzajemniła go. To było cudowne uczucie. Dawno się tak nie całowali. Ostatni raz byli całkiem sami chyba przed jej porwaniem. Potem Harry całował ją tylko w policzek, albo w czoło. Jak siostrę. Objęła go rękami w pasie i przyciągnęła do siebie. Harry przysunął się bliżej i oplótł ją ramionami, kładąc jedną rękę na plecach a drugą wplótł w jej włosy. Trwali tak przez pewien czas. Oboje zapomnieli gdzie są. Liczyło się tylko to, że są razem. Wszystko inne straciło ważność, a Ginny czuła się bezpiecznie w jego ramionach. Oderwali się na chwilę od siebie i spojrzeli sobie w oczy. Nie musieli nic mówić, bo w tej chwili rozumieli się bez słów. Ich usta znowu się spotkały. Niestety nie dane im było nacieszyć się sobą dłużej, bo nagle drzwi otworzyły się i usłyszeli ciche chrząknięcie.

- Yhm, yhm. Ron, to na pewno tutaj? – usłyszeli głos Hermiony.

Ginny wyjrzała ponad ramieniem Harry'ego i zobaczyła przyjaciółkę stojącą na progu odwróconą w stronę korytarza. Spojrzała z powrotem na Harry'ego z miną: „a nie mówiłam?", na co Harry lekko się skrzywił, przewracając oczami i spojrzał wymownie w sufit. „Jak zwykle. Czy kiedykolwiek będą mogli być tak do końca sami, żeby nikt im nie przeszkadzał?" – pomyślał. Co prawda mógł się tego spodziewać, przecież wysłał Rona tylko do biblioteki po Hermionę i mieli razem wrócić. Ale mogli chociaż zapukać, a oni wchodzą jak do siebie. Stali tak bez ruchu, a Harry nie wypuszczał jej z objęć. Spojrzał na Ginny i dotknął palcem ust. Ciekaw był, co jeszcze powiedzą.

- Tak, na pewno – usłyszeli stłumiony i jakby z oddali brzmiący głos Rona, z pewnością dopiero dochodził do drzwi – przecież to dawny gabinet McGonagall.

- Nie wygląda mi to na gabinet nauczyciela. Pierwszy raz widzę, żeby nauczyciel tak rozmawiał ze swoim uczniem.

- Naprawdę? Jak to? O rzesz.... rzeczywiście – głos Rona stał się wyraźniejszy. Prawdopodobnie stał już w drzwiach.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz