77. "Dlaczego oni to zrobili?"

771 37 1
                                    

Mężczyzna w kominku obrócił do niej głowę.

- Przepraszam, że tak panią wystraszyłem – powiedział. – Pani Potter? – spytał.

Był starszym mężczyzną z siwymi włosami, sięgającymi ramion. Uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. Ginny kiwnęła głową. Nie była w stanie wykrztusić z siebie choć słowa. Mężczyzna zdawał się nie przejmować jej miną, tylko kontynuował:

- Jestem Paul Laughter i jestem aurorem. Przepraszam, że nie podam ręki, ale czas nagli. Mam pilną sprawę do Harry'ego. Może go pani poprosić?

Kiwnęła ponownie głową i odwróciła się do drzwi. W progu stał Harry.

Harry usłyszał przerażony krzyk Ginny z salonu. Wciągnął na siebie jakieś ubranie, chwycił z szafki różdżkę i zbiegł po schodach, sadząc susy co dwa stopnie. W jego głowie cały czas brzmiał jej głos i myśl: „oby to nie byli śmierciożercy!". Gdy wbiegł do salonu dostrzegł, jak stoi nieruchomo i wpatruje się w niego wystraszona. Była strasznie blada i wyglądała, jakby miała właśnie go zawołać. Ręka, w której trzymała różdżkę, była skierowana w kominek.

Wszedł ostrożnie do środka.

- Co się stało, kochanie? – zapytał, a gdy potrząsnęła ręką z różdżką, odwrócił się w stronę kominka. – Paul? Co się stało? – powtórzył pytanie, tym razem kierując je do mężczyzny.

- Dobrze, że jesteś – odparł tamten. – Był atak na kilka rodzin. Potrzebujemy każdego, kto mógłby pomóc.

Harry podszedł do Ginny i chwycił ją za rękę.

- Wszystko w porządku, Ginny. To jest Paul ode mnie z biura – powiedział do niej.

Ginny kiwnęła głową, nie całkiem jednak uspokojona. To nie wróżyło nic dobrego.

- W takim razie zostawię was samych – mruknęła.

Wyplątała rękę z uścisku Harry'ego i poszła do kuchni. Harry chwilę za nią patrzył, a potem odwrócił się i podszedł bliżej kominka.

- Czy to nie mogło zaczekać? – warknął, kręcąc głową. – Nieważne. Co mówiłeś?

- Był atak na kilka rodzin czarodziejów.

- Powiadomiłeś już Tima i Mike'a?

- Tim jest u jednej z rodzin, a Mike'a nie mogę nigdzie znaleźć. Jakby zniknął z powierzchni ziemi.

- Rozumiem.

Harry ukucnął przed kominkiem, oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłoniach. Nie tak wyobrażał sobie ten dzień. Myślał, że spędzą z Ginny większość dzisiejszego dnia na rozpakowywaniu prezentów ślubnych, których nie miał czasu przez tyle miesięcy przejrzeć, a potem razem poszliby do Nory. Paul, nie zważając na niego, kontynuował:

- Wiem, że miałeś inne plany na wasze pierwsze wspólne święta, ale niestety śmierciożercy lubią się zabawić, a ktoś musi po nich posprzątać. I tym kimś jesteśmy my. Możemy na ciebie liczyć?

Czuł, że Ginny go za to znienawidzi, ale kiwnął głową.

- Dobrze. Będę w Biurze za godzinę, tylko odprowadzę Ginny do rodziców.

- W porządku. Tylko się pospiesz i przeproś ją jeszcze raz w moim imieniu. Nie chciałem jej wystraszyć.

- W porządku.

Paul kiwnął głową na pożegnanie i zniknął z cichym pyknięciem. Harry odwrócił się i poszedł do kuchni.

Ginny nie mogła sobie znaleźć miejsca. Cały dobry humor, który miała jeszcze kilka minut temu, ulotnił się wraz z pojawieniem się Paula w kominku. Stanęła przy oknie, objęła się ramionami i wpatrzyła się niewidzącym wzrokiem w las. Czego mogła się spodziewać? Jej mężem był Harry Potter, „Chłopiec, Który Przeżył", „Wybraniec", który zawsze poświęcał to, co kochał, ratując innych.

Harry i Ginny - Czy ich miłość pokona wszystkie problemy?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz